Wrocław bezpieczny, ale wciąż w napięciu. Wały muszą wytrzymać dłuższą falę niż w 1997 r.
Fala powodziowa idzie przez Wrocław od środy. Jest niższa niż w 1997 r., ale dłuższa, co zagraża wytrzymałości wałów. W środę wieczorem wrocławianie albo sypali piasek w worki i budowali zabezpieczenia zagrożonych osiedli, albo jeździli po mieście i sprawdzali poziom wody w rzekach. W czwartek rano premier Donald Tusk ujawnił na konferencji prasowej sztabu pracującego we Wrocławiu, że mężczyzna przebrany w wojskowy mundur, poruszający się autem na fałszywych numerach rejestracyjnych, jeździ w miejscowościach w okolicy Wrocławia i informuje ludzi, że planowane są wysadzenia wałów przeciwpowodziowych. Premier kategorycznie zaprzeczył takim planom i powiedział, że fałszywego wojskowego szuka Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a sprawa traktowana jest poważnie.
I trudno tu nie dostrzegać analogii z falą pożarów w Polsce, którą służby uznały za podpalenia organizowane lub inspirowane przez stronę rosyjską, tym bardziej że rządowe media w Rosji w propagandowych przekazach informują, że za skalę powodzi odpowiadają… Ukraińcy. Dokładniej zaś: gdyby polski rząd nie pomagał Ukraińcom w wojnie z Rosją, to wtedy byłyby pieniądze na infrastrukturę przeciwpowodziową.
Fala na Odrze jest spłaszczona, ale długa
W czwartek normalnym widokiem na wrocławskich mostach byli ludzie wpatrujący się w Odrę – czy woda mieści się w korycie, czy już się przelewa ponad. Prezydent miasta Jacek Sutryk przekazał, że fala na Odrze jest spłaszczona m.in. dzięki zbiornikowi w Raciborzu, ale będzie dłużej angażowała koryto rzeki i wały. Poziom wody ok.