Społeczeństwo

Kiedy matki tańczą. „Nie może być tak, że albo uprawiamy sztukę, albo mamy dzieci”

Zdjęcie ze spektaklu As Long as We Dance Renaty Piotrowskiej-Auffret w Studio Hrdinů. Praga, 2022 r. Zdjęcie ze spektaklu As Long as We Dance Renaty Piotrowskiej-Auffret w Studio Hrdinů. Praga, 2022 r. Studio Hrdinů / mat. pr.
Osoby rodzicielskie, które są jednocześnie artystkami, artystami, zasługują na wsparcie. Mamy prawo i do pracy zawodowej, i do macierzyństwa, rodzicielstwa. Tak jak wszyscy inni ludzie – przekonuje w rozmowie z Agatą Czarnacką choreografka Renata Piotrowska-Auffret.
Renata Piotrowska-AuffretMichal Ureš/mat. pr. Renata Piotrowska-Auffret

AGATA CZARNACKA: – Po co się tańczy?
RENATA PIOTROWSKA-AUFFRET: – By skanalizować swoją kreatywność, energię, emocje, by wypuścić je na zewnątrz, podzielić się z innymi. By współodczuwać i czuć, że jest się częścią czegoś większego, taniec ma ogromny potencjał wspólnotowy. Z mojej perspektywy zawodowej taniec to język artystyczny, narzędzie ekspresji, a choreografia to dziedzina sztuki, która ten taniec komponuje, układa na scenie, organizuje w czasie i w przestrzeni. Z zawodu jestem choreografką i tańca używam jako narzędzia scenicznego, ale mam też do niego dużo miłości. Myślę, że bez tańca nie mogłabym żyć. A po co on nam jako społeczeństwu? Taniec zwraca uwagę na ciało, a ciało jest czymś, co dotyczy – dosłownie – każdego z nas. W tańcu dajemy sobie i swojemu ciału przestrzeń na przyjemność, kreatywność. Taniec pozwala zwrócić uwagę na ciało, co przecież wcale nie jest oczywiste w naszych czasach.

Czytaj także: Taniec – drugi język człowieka

Powiedziałabym, że zapominanie o własnym ciele często jest celem społecznego treningu.
W tańcu niezwykle ważne są umiejętności miękkie, interpersonalne. Konieczna jest uważność na swoje ciało, ale też na ciało drugiej osoby, współodczuwanie. Współodczuwanie nie jest czymś odciętym od ciała. Empatia kinetyczna czy empatia w ogóle nie jest wynikiem analitycznego myślenia. Jest wynikiem odczuwania, istnienia w jakiejś wspólnej materialności. Ciało i umysł są połączone i ciało to ja. Ciało to także coś, co łączy teraźniejszość z przyszłością.

Jest przestrzenią wolności?
Wolności i wspólnego przeżywania czegoś. W ciało wpisane jest poszukiwanie i odkrywanie. Oraz emocje, które nie mogą być do końca kontrolowane i sterowane z zewnątrz. Nie ma nic bardziej niebezpiecznego dla systemu niż pragnienie, nic bardziej rewolucyjnego.

Więc to dlatego jest tak mało systemowego wsparcia dla tańca i choreografii!
Może tak. Mówiąc serio, coś w tym jest. W Polsce na pewno jest ogromny kult teatru i przez to taniec trochę nie może się przebić. Walczyliśmy o Instytut Tańca, niestety nie udało się i jest Narodowy Instytut Muzyki i Tańca – podobnie, ale jednak nie to samo. Chyba ciągle brakuje nam zrozumienia dla tej sztuki.

Czytaj także: W ruchu zawsze jest ideologia. I w tańcu, i w uścisku dłoni

Jesteś artystką i aktywistką. Ale także matką. Jak łączysz te role i w zasadzie: po co?
Ostatnimi czasy codziennie sobie zadaję to pytanie. Pracuję w obszarze artystycznym jako freelancerka od 20 lat, do tego jestem mamą dwójki dzieci – jedno ma osiem lat, drugie trzy. Samo to oznacza, że mam wysoki poziom determinacji… Pytanie o sens towarzyszy mi od zawsze, ale szczególnie w ostatnich latach, bo moja bateria determinacji jest na wyczerpaniu. Jakiś sens musi w tym być, bo jedno jest pewne – nie robimy tego, tzn. działań artystycznych, aktywistycznych, ze względu na wysokie zarobki. Tych w tej branży po prostu nie ma.

We Francji, gdzie mieszkałaś, też nie?
Paradoksalnie łatwiej mi znaleźć pracę tu, w Polsce, lub zagranicą, ale niekoniecznie we Francji. Podjęliśmy z mężem decyzję o powrocie do Polski, bo w tym momencie życia zrozumiałam, że potrzebuję mniej podróżować zawodowo, a o to łatwiej jest w Warszawie, gdzie są instytucje, z którymi realizuję kolejne projekty. We Francji, z jednej strony, kładzie się ogromny nacisk na kulturę, ale zarazem jest to kraj bardzo hermetyczny, również w tym obszarze. Więc choć kończyłam tam studia, tutaj mam lepsze perspektywy zawodowe i lepszą pozycję. W Polsce pole kultury jest znacznie uboższe, budżety są mniejsze, ale z drugiej strony, we Francji o te same pieniądze ubiega się znacznie więcej osób. Owszem, kultura jest ogromnie ważna dla francuskiej mentalności, ale to mit, że artystom jest tam lepiej niż gdzie indziej. Poza tym mam poczucie, że we Francji skończyła się epoka fermentu artystycznego. W Polsce natomiast jest bogactwo poszukiwań twórczych, to bardzo cenne.

Czujesz tę różnicę? W traktowaniu kultury?
W Polsce cały czas niestety musimy sobie wypracowywać zrozumienie, że kultura jest ważna dla rozwoju społeczeństwa, dla umiejętności interpersonalnych, dla różnych rzeczy, dzięki którym życie społeczne się pogłębia i polepsza. We Francji jest to oczywiste, choć w kontekście budżetów i realiów finansowych nie jest różowo. Natomiast tym, co stwarza wyraźną różnicę, jest status artysty, który we Francji funkcjonuje już od dawna, a nad którym w Polsce dopiero się dyskutuje.

Decyzja o przeprowadzce do Polski była trudna, bo na drugiej szali była kwestia zaplecza opiekuńczego, które, nie ukrywam, mieliśmy lepsze we Francji.

Łączenie z macierzyństwem takiej pracy artystycznej jak twoja, z definicji opartej na projektach, freelansie i podróżowaniu, musi wymagać ogromnej determinacji rozumiem, że będzie to głównym tematem forum, które przygotowujecie w Warszawie?
Forum nosi tytuł: Matki tańczą! Międzynarodowe Forum Badawcze „Osoby rodzicielskie w choreografii”. Skupiamy się na sztukach choreograficznych i tanecznych, czyli jednym z obszarów sztuk performatywnych, ale oczywiście wiadomo, że tak naprawdę problematyka łączenia pracy artystycznej z obowiązkiem i pracą rodzicielską (bo to też jest praca) dotyczy szerokiego grona artystów i artystek. Osoby artystyczne najczęściej nie mają stałego zatrudnienia. Często pracują na umowę o dzieło, ewentualnie zlecenie, i mają nieregularne przychody – od projektu do projektu. Czasem jest nieźle, a czasem jest słabo. Nasze forum będzie pierwszym takim spotkaniem profesjonalistów z kręgu tańca i choreografii. Zapraszamy też osoby związane z innymi obszarami sztuki. Mamy na celu zbudowanie przestrzeni do wymiany wiedzy i doświadczeń, żeby mieć podstawy do sformułowania potencjalnych rozwiązań. Tak aby osobom rodzicielskim z tańca i innych sztuk żyło się lepiej w przyszłości.

Socjolożka Emilia Cholewicka będzie obserwatorką Forum i na tej podstawie stworzy raport, który uporządkuje tę tematykę, ponazywa problemy i trudności, pokaże, co byłoby łatwe, wychwyci, co sprzyja, a co przeszkadza. Chcemy podejść do tego konstruktywnie, raport ma być ogólnodostępny, żeby mógł stać się punktem wyjścia do zmian na lepsze – i na poziomie ministerstwa, i na poziomie poszczególnych instytucji kultury. Nie może być tak, że albo uprawiamy sztukę, albo mamy dzieci. Osoby rodzicielskie, które są jednocześnie artystkami, artystami, zasługują na wsparcie. Idąc za słowami Silvii Federici, mamy prawo i do pracy zawodowej, i do macierzyństwa, rodzicielstwa. Tak jak wszyscy inni ludzie, którzy to wsparcie od państwa otrzymują, czują, że mają prawo i do tego, i do tego.

Czytaj także: Feministki tańczące. W spektaklu „Panie władzo, to są tylko tańce” stawką jest zbiorowy bunt

W przypadku osób artystycznych to jest nieustająca walka, bo nie istnieją żadne zabezpieczenia, albo są niewielkie i warunkowe. Nie ma ubezpieczenia medycznego ani tak naprawdę – społecznego. Kiedy rodziłam dzieci, miałam ubezpieczenie zdrowotne dzięki stałej współpracy z Teatrem Ochoty w Warszawie, która kwalifikowała się do zawarcia umowy zlecenia, dzięki czemu mogłam pójść na urlop macierzyński. Jakbym miała umowę o dzieło, nie miałabym nawet tego. To powinna uporządkować ustawa wprowadzająca status artysty. Niestety projekt tej ustawy wciąż jest w zawieszeniu, a tymczasem państwo powinno zabezpieczyć podstawowe prawa osób rodzicielsko-artystycznych w obszarze medycznym i społecznym. Mam ogromną nadzieję, że już niedługo się to uda.

Zwłaszcza że taniec daje tym prawom bardzo specyficzny kontekst.
Tak, taniec i choreografia są bardzo związane z ciałem. Musimy zacząć mówić o tym, że pojawiają się tu specyficzne wyzwania. Ciało w ciąży się zmienia. Czasem okazuje się, że do zawodu stricte tanecznego niekoniecznie można wrócić (z choreografią jest trochę inaczej, bo stoi się, tak jak w przypadku reżysera, reżyserki, niejako na zewnątrz). Wtedy potrzebne jest przekwalifikowanie, w którym warto, żeby pomagało państwo. Narodowy Instytut Muzyki i Tańca, z którym współpracuję, ma taki program i to jest dobra praktyka, którą warto się podzielić.

Odkąd zostałaś mamą, problematyka macierzyńska i rodzicielska stała się takim twoimtematem. Mam tu na myśli na przykład twój nagradzany spektakl Wycieka ze mnie samo złoto” czy serię podcastów Dare to care. Odważ się troszczyć” – co za wspaniały tytuł!
Tak, zaczęło się od spektakli, a potem temat zaczął zataczać coraz szersze kręgi: w moich działaniach kuratorskich, aktywistycznych, wreszcie stał się zarzewiem dyskusji między instytucjami kultury. W 2023 r. zaczęłam budować międzynarodową sieć instytucji kultury – oczywiście najpierw potrzeba było paru lat rozmów i „pchania tematu”, a także szukania potencjalnych partnerów do sieci, którzy mogliby się realnie zaangażować w taką zmianę, żeby same instytucje stawały się coraz bardziej parents friendly, sprzyjały rodzicom, zamiast się ich bać. Mamy partnerów z Danii, Włoch, Słowenii, Serbii, Macedonii i Francji, trwają rozmowy z instytucjami z Holandii i Chorwacji. W Polsce naszymi partnerami są Ośrodek Kultury Ochoty i Warszawskie Obserwatorium Kultury.

A czy ten temat, rodzicielstwa, macierzyństwa, nie wydaje wam się, jakby to ująć, trochę ciasny? Heteronormatywny?
Od samego początku chcieliśmy pojęcie rodzicielstwa rozumieć bardzo szeroko, zaczynając od zwrócenia uwagi na rodzicielstwo niebinarne. Nie każda osoba w ciąży jest osobą binarną, ale też nie każde rodzicielstwo łączy się z reprodukcją biologiczną. I nie jest też tak, że dzieci obowiązkowo rodzą się w małżeństwie.

Mówiłaś o zapleczu opiekuńczym, jakie mieliście we Francji, jak rozumiem, dzięki wsparciu rodziny męża. A co na przykład z samodzielnymi rodzicami, którzy, pracując, muszą podróżować?
Dokładnie. Wiesz, odkąd urodziłam moje pierwsze dziecko, zaczęłam widzieć te sprawy szerzej, odbyłam może milion kuluarowych rozmów o tym, że to nie jest tylko mój problem. A jednocześnie wszyscy się wstydzą, że sobie nie radzą, nie dopinają tych dwóch etatów, a do tego nie dosypiają.

Czytaj także: Matka ma być dziś i menedżerką, i psycholożką. To wyczerpujące

Problem jest uniwersalny…
To też inwestowanie w lepszą przyszłość. Te młode pokolenia, które właśnie wiszą nam u piersi albo trzymają się nogawki, to niedługo będzie społeczeństwo, które będzie tworzyło rzeczywistość, płaciło podatki, pracowało na rzecz kraju, w którym będzie mieszkać. I to może jest odpowiedź na twoje pierwsze pytanie o sens tego, co robię: codziennie, gdy się budzę, widzę te dwie pary oczu i wtedy czuję, że przyszłość jest teraz. Jeśli mogę coś zrobić, nawet nie dla siebie, ale dla nich, za te 10, 15 czy 20 lat, to warto się zmobilizować. Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało. Zresztą stąd ten zwrot w stronę współpracy, zawierania sojuszy i sieciowania: odkąd mam w domu takie dwa wielkie życiowe projekty, wiem, że nie jestem w stanie wszystkiego ciągnąć sama czy tylko z mężem.

Co chciałabyś, żeby przyniosło forum tańczących rodziców? Masz na myśli jakąś formę wsparcia opiekuńczego dla osób pracujących w nienormatywnych godzinach? Żłobki przyteatralne?
Systemową zmianę myślenia. Dopuszczenie do wyobraźni form i warunków pracy, które wspierają oraz włączają osoby rodzicielskie i dzieci. A także innych form wymiany niż kupowanie, zarabianie i płacenie. Wiadomo, że wszyscy musimy zarabiać pieniądze i wszystko kosztuje, ale wspaniale byłoby przyjąć, że możliwy jest też barter, wymiana, a instytucje kultury mogłyby, powinny, nie tylko inwestować w osoby rodzicielskie będące artystami, ale też wpuścić myślenie o budowaniu sieci współpracy na wielu różnych poziomach, może także wzajemnego wsparcia opiekuńczego.

Coś w rodzaju artystycznej wioski wspólnie wychowującej dzieci?
Bardzo w to wierzę. Zainspirowała mnie Bojana Kunst, wykładowczyni sztuk performatywnych na uniwersytecie w Giessen w Niemczech, która napisała książkę Artist at work / Artyst(k)a w pracy. Dla niej fundamentalne jest zrozumienie, że nie jesteś sama, i szukanie międzyludzkiego wsparcia. To oczywiście nie powinno się zamienić w usprawiedliwienie, dlaczego instytucje kultury nic nie robią i nic nie zmieniają, bo ludzie organizują się sami. Nie, potrzebne są zmiany systemowe. Instytucje powinny się także czuć odpowiedzialne. W końcu są miejscami pracy.

Czytaj także: Kobieca sztuka zaangażowana

***

Renata Piotrowska-Auffret – nagradzana choreografka i tancerka, pomysłodawczyni i kuratorka Międzynarodowego Forum Badawczego „Matki Tańczą! Osoby rodzicielskie w choreografii”, które odbędzie się 13–15 września w Ośrodku Kultury Ochoty w Warszawie.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną