Społeczeństwo

Troll na deskorolce

Straszne i głośne trolle. Czy Polacy nienawidzą dzieci? Dlaczego trzymamy je krótko i co to o nas mówi

„Myśmy się odzwyczaili od uczestnictwa dzieci w życiu, także towarzyskim, dorosłych. Przez to, że porozjeżdżaliśmy się z rodzin wielopokoleniowych do dużych miast i za granicę, przestaliśmy mieć kontakt też z synami i córkami sióstr i kuzynów”. „Myśmy się odzwyczaili od uczestnictwa dzieci w życiu, także towarzyskim, dorosłych. Przez to, że porozjeżdżaliśmy się z rodzin wielopokoleniowych do dużych miast i za granicę, przestaliśmy mieć kontakt też z synami i córkami sióstr i kuzynów”. LMC
Rozmowa z Michałem R. Wiśniewskim, pisarzem i publicystą, o tym, z jakimi emocjami wobec dzieci kończymy wakacje i co to o nas mówi. Dlaczego dzieci w Polsce są trzymane tak krótko? Dlaczego nie mają prawa nawet zmienić zdania? Jaki cel chcemy osiągnąć?
Michał R. WiśniewskiFacebook Michał R. Wiśniewski

JOANNA CIEŚLA: – Napisał pan książkę „Zakaz gry w piłkę. Jak Polacy nienawidzą dzieci”. Wszyscy nienawidzą?
MICHAŁ R. WIŚNIEWSKI: – To hasło, które ma trochę prowokować. Jest prawdziwe o tyle, że dzieci w Polsce spotykają się z szerokim spektrum negatywnych emocji – od słabych, niechęci, przez nielubienie itd. Moje stwierdzenie ma podobny sens jak bardziej oswojone powiedzenie o mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet. Wiadomo, można zaprzeczać: „przecież nie wszyscy mężczyźni”. Ale chodzi o system pewnych wykluczeń, którego ostatecznie każdy mężczyzna jest beneficjentem. Nawet jeśli ktoś nie jest dzieciofobem i nie przeżywa emocji, którą nazwałby nienawiścią, razem współtworzymy nieprzyjazny dla najmłodszych obywateli system.

Rodziny z dziećmi po wakacjach na południu Europy wracają zachwycone: „jaka tam panuje otwartość”, „bambini wszędzie są mile widziane, nie to, co tutaj”. Ale przy licznych polskich grzechach i zaniedbaniach mam wątpliwość, czy traktujemy dzieci gorzej niż wszyscy inni.
Ja też bym tak nie powiedział. Piszę o tym, co się dzieje w Polsce, bo jestem Polakiem i interesuje mnie głównie tutejsza rzeczywistość. Mam natomiast doświadczenia z kilku krajów, np. ze Szwecji, gdzie infrastruktura związana z obecnością dzieci w miejscach publicznych jest bez porównania lepsza. Nie ma ciężkich drzwi, przez które się nie da przejechać wózkiem bez pomocy kogoś innego, kto zresztą zazwyczaj nie zauważa, że ta pomoc jest potrzebna.

Z drugiej strony dzieciak, który przyjdzie w gości do szwedzkiego domu w porze obiadu, nie zostanie zaproszony do stołu, tylko czeka, aż gospodarze zjedzą, co bywa szokujące dla ludzi z innych kultur. Niemcy, tworzący wspaniałe place zabaw dla dzieci, palą przy nich papierosy, a wielu Ukraińców, choć serdecznie ugości i młodszych, i starszych, wciąż rozwiązuje trudne wychowawczo sytuacje klapsem.

Polityka 35.2024 (3478) z dnia 20.08.2024; Społeczeństwo; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Troll na deskorolce"
Reklama