Społeczeństwo

Olimpiada i płeć. Dlaczego kobiety mają się tłumaczyć z poziomu testosteronu i chromosomów?

Imane Khelif z Algierii Imane Khelif z Algierii Schreyer / imago sport / Forum
Zawsze tylko kobiety musiały udowadniać swoją płeć. Najbardziej upokarzająca była praktyka oceny narządów płciowych przez gremium, w którym nie wszyscy byli lekarzami – mówi dr Helena Zakliczyńska, specjalistka medycyny sportowej i seksuologii.

AGATA SZCZERBIAK: Widziała pani przerobione zdjęcia Imane Khelif, pięściarki z Algierii, jednej z głośniejszych zawodniczek tej olimpiady, z dorobionym zarysem penisa? Krążą po sieci od kilku dni.
HELENA ZAKLICZYŃSKA: Tych zdjęć akurat nie widziałam.

Khelif, podobnie jak Tajwankę Lin Yu-Ting, pół świata podejrzewa o to, że jest mężczyzną. Testy przeprowadzone przez Międzynarodową Federację Bokserską (IBA), znajdującą się pod kontrolą Rosjan, a konkretnie jednego z popleczników Putina, miały doprowadzić do dyskwalifikacji obu zawodniczek na ostatnich mistrzostwach świata ze względu na to, że posiadają chromosomy płciowe XY, obecne u większości mężczyzn (kobiety mają XX, jeden dziedziczą od matki, drugi od ojca). Władze Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego ani żadne inne źródła nie potwierdzają takich badań. Jedyne – rzekome – dowody są po stronie skompromitowanej IBA.
Nie mamy żadnej wiedzy na temat stanu zdrowia tych zawodniczek. Nie widzieliśmy ich dokumentacji medycznej, wyników badań kariotypu (chromosomów płciowych) – takie informacje mają charakter poufny, szczególnie ocena kariotypu, ponieważ nie ma dokładniejszego badania dotyczącego człowieka niż badanie jego genów. Jeśli ktoś chce zrobić sobie taki test, musi to odpowiednio uzasadnić i wypełnić kilkustronicowy dokument, żeby mieć świadomość, jakiej wagi jest to badanie.

Gdyby jednak doniesienia się potwierdziły, a Khelif i Lin Yu-Ting miały chromosomy XY, to co należałoby zrobić z ich startem na olimpiadzie?
Pojawiają się w pewnych środowiskach postulaty, żeby kobiety przed udziałem w olimpiadzie były obowiązkowo poddawane badaniu kariotypu, który uznany jest w tym momencie za jedyny wyznacznik płci człowieka. Czytając historię igrzysk olimpijskich, dowiadujemy się, że tylko kobiety musiały udowadniać swoją płeć – że są kobietami. Najbardziej upokarzająca była praktyka oceny narządów płciowych przez gremium, w którym nie wszyscy byli lekarzami. Na tej podstawie decydowano, jakiej płci jest konkretna osoba.

Mam pod opieką dwie takie sportsmenki, u których w różnym wieku postawiono rozpoznanie zróżnicowania w rozwoju płciowym. Osoby interpłciowe często dość długo same nie wiedzą, że takie cechy posiadają. Moje pacjentki czuły i czują się kobietami, wyglądają jak kobiety, nie zamierzają tego zmieniać, choć ich kariotyp to 46 XY.

Trzeba wiedzieć, że typ chromosomów płciowych to tylko jeden z wielu wykładników płci. Ostatnio szczególnie zbulwersowało mnie zabranie głosu w tej sprawie przez Magdalenę Grzyb, kryminolożkę z UJ [pozwała aktywistkę Maję Heban za nazwanie jej transfobką i przegrała ten proces – przyp. red.], która w komentarzu dla „Gazety Wyborczej” misgenderuje wspomniane zawodniczki (oraz Caster Semenyę), nazywając je mężczyznami. Pani Grzyb, najprawdopodobniej z braku wiedzy, ogranicza kategorię płci do płci chromosomalnej i płci deklarowanej. Pojęcie płci deklarowanej nie istnieje, a jeśli mowa o medycznych aspektach, to kategorii płci mamy kilkanaście – m.in. hormonalną, chromosomalną, psychologiczną, społeczną, gonadalną, somatyczną, metaboliczną.

Jednocześnie MKOl wiele lat temu wycofał się z badań chromosomów płciowych u zawodniczek startujących w olimpiadach (były oceniane pośrednio przez test obecności ciałka Barra) i moim zdaniem był to bardzo dobry ruch. Kolejne zmiany, jakich komitet dokonuje, wydają się zmierzać we właściwym kierunku.

MKOl: Ustalajcie własne zasady

MKOl mówi dziś federacjom: ustalajcie własne zasady dopuszczania zawodników i zawodniczek do igrzysk. Lekkoatletyka je wprowadziła i w niektórych konkurencjach próg poziomu testosteronu u kobiet wynosi 5 nmol/l – nie dotyczy to tylko osób transpłciowych, ale wszystkich z podwyższonym poziomem testosteronu. Za lekkoatletyką poszło kolarstwo. Rugby w ogóle wykluczyło z gry osoby transpłciowe (z wyjątkiem Kanady, której decyzję zaakceptowano).
Wiele organizacji nie ma jeszcze takich ustaleń, bo nigdy nie miały w swoich szeregach zawodników niecispłciowych [chodzi o osoby, których płeć oznaczona przy urodzeniu jest niezgodna z płcią odczuwaną – red.].

Według pani wytyczne powinny być w każdej dyscyplinie?
Oczywiście.

Dlaczego? Nikt nie będzie mógł wtedy zawodniczkom wytykać, że coś z nimi nie tak?
Tak, o to m.in. chodzi, ale przed takimi zmianami musi pojawić się gigantyczna kampania edukacyjna dla lekarzy, zwłaszcza zajmujących się medycyną sportową, trenerów i dla reszty społeczeństwa. Niedawno poproszono mnie o wykład dla trenerów Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, na którym praktycznie nikt z zebranych nie rozumiał różnicy między „gender” a „sex”. Poziom wiedzy w tym zakresie jest tragicznie niski. Do tego stopnia, że do tytułu mojego wykładu dla PZLA dopisano „nieheteronormatywność w sporcie”. Chwilę się zastanawiałam, czy skorygować błąd, ale postanowiłam na jego kanwie przedstawić zagadnienie, o którego przybliżenie zostałam poproszona. Miałam mówić o osobach transpłciowych i interseksualnych właśnie, absolutnie nie o tym, kto z kim uprawia seks (pojęcie heteronormy tego dotyczy), ale kto jak się czuje, idąc do kiosku po gazetę (kobieta/mężczyzna/osoba niebinarna).

Myślę, że ważne jest też to, dlaczego kwestia płci jest w ogóle poddawana analizie w trakcie badań. Otóż nie ma ludzi w pełni zdrowych, zawodnicy chorują na różne choroby. Stąd potrzeba zlecenia dodatkowych badań, w tym oceny poziomu takiego czy innego hormonu.

W kontekście aktualnej olimpiady było dla mnie sporym zaskoczeniem opublikowanie przez World Athletics wytycznych dotyczących transpłciowych kobiet, które mogą zostać dopuszczone do rywalizacji pod warunkiem, że ich rozwój hormonalny został zatrzymany przed 12. rokiem życia. To się w praktyce nie zdarza. Transpłciowe kobiety zgłaszają się do prowadzenia procesu tranzycji medycznej znacznie później niż transpłciowi mężczyźni, najczęściej wiele lat po 12. urodzinach. Oczywiście jest możliwe zatrzymanie rozwoju płciowego poprzez zastosowanie leków blokujących działanie hormonów płciowych, ale to proces ograniczony w czasie i nieobojętny dla zdrowia. Ponadto rozpoczęcie tranzycji medycznej jest poprzedzone procesem diagnostycznym, który też jest długotrwały. Wprowadzenie takiej zasady praktycznie zamyka dostęp do sportu wielu zdolnym osobom, często utalentowanym, które mogłyby reprezentować kraj na najwyższym poziomie. Także olimpijskim.

To wszystko, co pani mówi, świadczy o tym, że świat sportu przyjaznym miejscem dla kobiet nie jest.
Nie jest.

Kobiety mają się tłumaczyć z poziomu testosteronu

Użyła pani kilkakrotnie pojęcia interpłciowości i zróżnicowania cech płciowych. O czym dokładnie mówimy?
Osoby interpłciowe to pojęcie parasolowe, którym określamy osoby, u których w czasie życia płodowego doszło do zaburzeń skutkujących różnego rodzaju zmiennością w zakresie budowy i funkcji narządów płciowych (zmian biochemicznych, hormonalnych, genetycznych, chromosomalnych). Zaliczamy tutaj m.in. zespół Klinefeltera, zespół niewrażliwości na androgeny czy zespół Swyera. W przypadku niektórych osób interpłciowych zróżnicowane cechy płciowe widoczne są od razu po urodzeniu. U innych można je dostrzec we wczesnym dzieciństwie lub w okresie dojrzewania, a nawet dorosłości. Zdarza się, że cechy te umykają naszej uwadze i pozostają niezauważone przez całe życie.

Wśród różnych niuansów biochemicznych jedną z ewentualności jest także niedobór enzymu 5-alfa reduktazy. O nim mówiło się w kontekście innej znienawidzonej przez sportowy mainstream zawodniczki: Caster Semenyi, biegaczki z RPA wykluczonej ze startów.
Nie wiem, nie widziałam jej dokumentów, nie powiem na 100 proc.: tak, Caster Semenya jest osobą interpłciową. Faktycznie wygląda inaczej, wydaje się bardziej męska, ale, no właśnie... „wydaje się”. To nie jest obiektywna ocena.

Jakie są jej losy?
Została w pewnym momencie zdyskwalifikowana. Po zwycięstwie w biegu na 800 m na mistrzostwach świata w lekkoatletyce w Berlinie w 2009 r. Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF, obecnie World Athletics) nałożyło na nią obowiązek obniżenia poziomu testosteronu pod rygorem niedopuszczenia do kolejnych startów.

Walczyła o powrót w wielu instancjach. Co więcej, ta batalia toczyła się tylko o jeden z dystansów – 800 m. Dlaczego tylko jeden? Bo właśnie w nim ma lepsze wyniki niż jej konkurentki. Co ważne, sądy sportowe nie podlegają jurysdykcji sądów cywilnych, najwyższym sądem w sprawach sportowych jest Sąd Arbitrażowy MKOl. Jeżeli on orzeka, że jest problem z wynikami jakiegoś sportowca, to jedyną instancją, do której może się zawodnik odwołać, jest Trybunał Praw Człowieka. I tam skończyła się sprawa Caster Semenyi. W wyroku z 2023 r. uznano, że nałożenie przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych obowiązku obniżenia naturalnego poziomu testosteronu przez południowoafrykańską lekkoatletkę odbyło się z naruszeniem zakazu dyskryminacji.

Ale to orzeczenie w ogóle nie jest respektowane. Podobna jest historia kanadyjskiej kolarki Kristen Worley, która jest transpłciową kobietą, zmuszoną do poddania się operacji narządów płciowych i doprowadzenia poziomu testosteronu poniżej normy żeńskiej, co poskutkowało przedwczesnym zakończeniem kariery z powodu przewlekłej niedokrwistości i niemożliwości prawidłowej regeneracji organizmu. Worley odwoływała się w ramach sądów sportowych, ale doszła do ściany. Wygrała postępowanie w Trybunale Praw Człowieka, ale nie mogła już startować z powodów zdrowotnych, poświęciła karierę dla innych transpłciowych zawodniczek.

Pytanie, dlaczego tylko kobiety mają się tłumaczyć ze swojego poziomu testosteronu, a mężczyźni nie? Jest bardzo wielu mężczyzn, u których poziom testosteronu jest powyżej normy, ale im nie każe się go obniżać.

Płeć w sporcie? Gdybamy

Co jest podłożem tych wymogów i wzmożonej kontroli? Rzekoma fizyczna przewaga nad rywalkami z powodu wyższego poziomu testosteronu albo zróżnicowania rozwoju płciowego? Khelif i Lin Yu-Ting od wielu lat startują w turniejach bokserskich. Raz przegrywają, raz wygrywają. Nie zdominowały swoich kategorii wagowych.
W maju na łamach prestiżowego „British Journal of Sports Medicine” ukazała się publikacja, która jasno mówi, że ograniczenia nakładane na transpłciowych sportowców są nadużyciem i nie mają podstaw naukowych. Taka sama analiza powinna dotyczyć osób interpłciowych.

Z mojego doświadczenia, a zajmuję się opieką nad osobami transpłciowymi od wielu lat, wynika, że transpłciowa kobieta, bez względu na to, w jakim wieku rozpoczyna tranzycję, po trzech–czterech miesiącach od wprowadzenia terapii hormonalnej nie jest w stanie nawet odkręcić słoika. A my mówimy o rywalizacji sportowej. Dyskusję na temat roli poszczególnych hormonów i przewagi osób transpłciowych czy interseksualnych w sporcie najprawdopodobniej prowadzą ludzie, którzy nie mają żadnego doświadczenia w opiece nad takimi osobami.

Wracając do kwestii kategoryzacji w sporcie – dlaczego nie dzielimy zawodników pod względem masy mięśniowej, pojemności życiowej płuc czy wskaźnika zużycia tlenu? My to przecież regularnie badamy, pracując nad poprawą rezultatów osiąganych przez poszczególnych zawodników. Ktoś ustalił, że kategoryzujemy nie tylko na podstawie płci, ale także wieku czy masy ciała. Ale to właśnie płeć ma jakąś magiczną siłę, która wysuwa ją na pierwszą pozycję, nagle staje się najważniejsza.

Jak zmieniłby się sport, gdyby wprowadzić nowe kategoryzacje?
To pytanie, na które nie podejmuję się odpowiadać, ale moim zdaniem rywalizacja byłaby oparta na bardziej obiektywnych wskaźnikach. Jeżeli patrzymy na jakiegoś zawodnika podczas igrzysk i twierdzimy, że ma więcej mięśni, więc ma przewagę nad konkurentami, to mówimy jedynie o tym, co się nam wydaje. Gdybamy. Póki tego nie zbadamy, nie będziemy wiedzieć, jakie są faktycznie różnice. Liczby to obiektywna informacja.

Jak takie dyskusje wpływają na sportowców i ich występy, a także na osoby transpłciowe i interpłciowe, które przyglądają się tej dyskusji?
Każdemu jest potrzebna edukacja, rzetelna wiedza. Na pewno dla moich pacjentek i pacjentów przysłuchiwanie się takim dyskusjom jest upokarzające. Jedna z moich pacjentek, transpłciowa snookerzystka, po miesiącu od dopuszczenia do kobiecych turniejów została wykluczona przez Polski Związek Snookera, a jej federacja pod naciskiem innych zawodniczek uznała, że nie może rywalizować z kobietami i reprezentować kraju na arenie międzynarodowej. Moi pacjenci zdają sobie sprawę, że bez podejmowania takich trudnych tematów nie popchniemy sprawy dalej. Bez tej dyskusji, którą teraz prowadzimy, nie będzie rozwoju, większej akceptacji społecznej i otwartości w świecie sportu.

Wydaje się, że ważne są też postawy innych sportsmenek. Gdy Prisca Awiti Alcaraz pokonała Angelikę Szymańską, na Meksykankę wylał się hejt, m.in. od polityków. Polka stanęła w jej obronie w sieci: „Znamy się od lat, trenujemy razem na campach międzynarodowych i wiem, że Prisca jest pracowitą i zdeterminowaną kobietą, która w pełni zasłużyła na swój wczorajszy sukces”.
I mówi to jej bezpośrednia rywalka, a nie ma nikogo bardziej zainteresowanego jej przegraną. Chyba prócz panów w garniturach, którzy ustalają zasady tej gry.

***

Helena Zakliczyńska – doktor nauk medycznych, specjalistka chorób wewnętrznych, medycyny sportowej i seksuologii. Współpracuje z Centralnym Ośrodkiem Medycyny Sportowej w Warszawie. W latach 2017–19 szefowa Sztabu Medycznego Klubu Ekstraklasy, Piasta Gliwice. Była szefową Sztabu Medycznego i Lekarzem Kadry Narodowej Polskiego Związku Biathlonu. Lekarka GKS Katowice.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną