Społeczeństwo

Biełsat do likwidacji? Wyjaśniamy, o co chodzi w awanturze z udziałem TVP i MSZ

Redakcja Biełsatu w Warszawie Redakcja Biełsatu w Warszawie Kacper Pempel / Forum
Wszyscy zgadzają się w jednym – telewizja Biełsat jest wartością samą w sobie, ale przede wszystkim ma znaczenie dla Białorusinów i, patrząc szerzej, dla długofalowych interesów Polski. Minister Sikorski zadeklarował, że nie ma mowy o likwidacji kanału. Ale sami Białorusini w obronie Biełsatu piszą listy otwarte i organizują protesty.

Białoruska Niezależna Akademia Filmowa list otwarty w obronie Biełsatu do premiera Donalda Tuska wystosowała 31 lipca. Jak w nim czytamy, kanał jest „zjawiskiem kultowym w walce informacyjnej prowadzonej na rzecz demokratycznej Białorusi”, jest też ważny dla niezależnego białoruskiego kina. Autorzy podkreślili, że praca zespołu Biełsatu w sferze kinematografii pomogła utrwalić setki aspektów białoruskiej rzeczywistości, dała możliwość realizacji projektów kilkudziesięciu białoruskim twórcom, w tym laureatom prestiżowych nagród międzynarodowych. „Dramatycznym jest uświadomienie sobie, że państwo polskie, które przez wszystkie te lata po przyjacielsku wspierało Biełsat jako narzędzie »miękkiej siły« w swojej polityce zagranicznej, zrobiło dla białoruskiego kina niezależnego znacznie więcej niż państwo białoruskie”, czytamy. Pod tymi słowami podpisali się Volia Chajkouskaya i Aliaksei Paluyan.

List w obronie Biełsatu wystosowali białoruscy intelektualiści i przedstawiciele opozycji, z noblistką Swiatłaną Aleksijewicz i laureatem Nagrody im. Sacharowa oraz byłym kandydatem na prezydenta Aleksandrem Milinkiewiczem na czele. 31 lipca znalazł się na stronie belsat.eu, a po kilku godzinach (jak twierdzi Michał Broniatowski, szef TVP World) lub po kilku minutach (jak wyjaśniał w Wirtualnych Mediach dyrektor Biełsatu Alaksiej Dzikawicki) został zdjęty. W liście podkreślono, że „marka Biełsat jest na Białorusi powszechnie znana, a z produktów medialnych stacji korzysta ponad 20 proc.

Reklama