Cnota posłuszeństwa
Romanowski zjadł z Ziobrą beczkę soli, żołnierzem był wiernym. Teraz może za to zapłacić
Marcin Romanowski, poseł debiutant i były wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS, to drugi po Michale Wosiu poseł Zjednoczonej Prawicy, który dostanie zarzuty prokuratorskie. Obaj mają odpowiedzieć za nadużycia w Funduszu Sprawiedliwości, ale tylko Romanowskiemu grozi areszt. Kilka dni temu sejmowa komisja regulaminowa zarekomendowała uchylenie jego immunitetu i zgodę na uwięzienie. W piątek 12 lipca posłowie na posiedzeniu plenarnym zagłosują w jego sprawie.
Zespół śledczych, powołany w Prokuraturze Krajowej, chce postawić Romanowskiemu 11 zarzutów. Zdaniem prokuratorów jako wiceminister nadzorujący Fundusz Sprawiedliwości w latach 2019–23 wielokrotnie przekroczył swoje uprawnienia. Łamiąc procedury, przyznawał wielomilionowe dotacje organizacjom związanym ze Zjednoczoną Prawicą. W śledztwie – obejmującym na razie wydatki na ponad 112 mln zł – zarzuty ma już 11 osób, niektóre siedzą w areszcie. Według prokuratorów Romanowski działał w „zorganizowanej grupie przestępczej”, która miała swoją centralę w ministerstwie, co sprawia, że „to postępowanie jest bez precedensu”. Grozi mu do 10 lat więzienia. Z listu wysłanego w 2019 r. przez Jarosława Kaczyńskiego do Zbigniewa Ziobry, który ABW znalazła w mieszkaniu Romanowskiego podczas przeszukania w marcu, wynika, że prezes PiS o wszystim wiedział. Zwrócił się w nim do Ziobry „o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w kampanii wyborczej”.
Podczas posiedzenia sejmowej komisji prokuratorzy tłumaczyli, że chcą aresztu dla Romanowskiego, bo na wolności może wpływać na świadków, niszczyć dokumenty i zacierać ślady. Dowodem na to są m.in. nagrania Tomasza Mraza, byłego dyrektora Funduszu, który w śledztwie jest tzw.