Molochy na piachu
„Chcemy las, nie Las Vegas!”. Nad Bałtykiem ciągle wyrastają monstra. Mieszkańcy ocknęli się późno
Drzewa są cicho, ale my dzisiaj usłyszymy, przy jakich dźwiękach umierają – po tej zapowiedzi organizatorzy protestu puścili w ruch piły motorowe. Na tabliczkach wypisali hasła: „Chcemy las, a nie Las Vegas”, „Szanuj drzewa”, „Nie dla betonu”. Wydarzenie, całkiem spore jak na małą Łebę, zorganizowało Stowarzyszenie Pomorski Dom. To było pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów samorządowych. Tydzień później, po 14 latach rządów, przepadł ubiegający się o reelekcję burmistrz Andrzej Strzechmiński, uhonorowany przez prezydenta Dudę Złotym Krzyżem Zasługi, były właściciel Zatoki Aniołów, pensjonatu z restauracją, który sprzedał Danielowi Obajtkowi. Wygrała o pokolenie młodsza radna, bezpartyjna Agnieszka Derba. Już w pierwszej turze miała sporą przewagę nad rywalem.
Śladami Gołębiewskiego
Strzechmiński przegrał ze strachem mieszkańców przed wielkimi inwestycjami, którym utorował drogę.
Mogą one zmienić radykalnie charakter trzytysięcznej Łeby, wyrosłej malowniczo pośród dwóch mierzei. Po zachodniej stronie miasteczka rozciąga się jezioro Łebsko, od Bałtyku oddzielone pasem słynnych ruchomych wydm należących do Słowińskiego Parku Narodowego. Od wschodu jest równie pięknie – jezioro Sarbsko z rezerwatem przyrody Mierzeją Sarbską i Naturą 2000.
Właśnie pomiędzy tym rezerwatem a Łebą, na porośniętych lasem wydmach, GAWK Invest sp. z o.o. z Wrześni chce postawić gigantyczny hotel – powierzchnia zabudowy blisko 1,5 ha, do tego ponad 1,2 ha terenu utwardzonego kostką betonową, 825 miejsc postojowych, rozłożyste budynki o wysokości do siedmiu kondygnacji, 1846 pokoi. To 3692 miejsca noclegowe albo i więcej, zważywszy, że hotele nadmorskie, nastawione na wypoczynek rodzinny, dysponują zwykle tzw.