Drapieżnicy z charyzmatem
Bezbronni dorośli i drapieżnicy z charyzmatem. O. Franc: Fala ujawnień krzywd w Kościele będzie narastać
JOANNA PODGÓRSKA: – Przez lata zakon dominikanów był znany z ośrodka pomocy skrzywdzonym przez sekty. Teraz się okazuje, że te same mechanizmy działają w Kościele, a nawet w waszym zakonie. Paradoks?
O. TOMASZ FRANC: – Unikałbym słowa „paradoks”. W każdej grupie zdarzają się nadużycia. Sam pracowałem w ośrodku informacji o sektach przez 15 lat i widziałem, w jaki sposób społeczna wrażliwość się pogłębiała. Na początku był to lęk przed nowymi ruchami religijnymi. A potem zaczęto zwracać uwagę na nadużycia we wspólnotach protestanckich czy katolickich.
Dominikanin Paweł M., charyzmatyczny duszpasterz, który przez lata dopuszczał się przemocy, a nawet gwałtów, też pracował w centrum informacji o sektach.
Był chyba nawet założycielem tego centrum we Wrocławiu. I to faktycznie jest paradoks. Można o nim powiedzieć: geniusz przewrotności, perwersji i podwójnej natury. Uwodził w stronę tego, co wartościowe, a jednocześnie dopuszczał się czynów haniebnych. To podziałało na nasz zakon jak zimny prysznic. Dla mnie to też był cios. Książka „Bezbronni dorośli w Kościele” wzięła się z refleksji, nie tylko mojej, ale też środowiska braci, by przemyśleć zarówno to, co się stało, jak i naszą własną postawę. Potrzebujemy wewnętrznej skruchy.
Kościół to sfera związana z duchowością, czymś bardzo intymnym. To może sprzyjać takim nadużyciom?
To może być obszar niebezpieczny, bo duchowość jest związana – w dobrym tego słowa znaczeniu – z tajemnicą i intymnością; czymś nieskodyfikowanym, na bardzo głębokim poziomie przeżywania. Nie postawiłbym jednak znaku równości między Kościołem jako wspólnotą a Kościołem jako organizacją toksyczną. To jak w małżeństwie – bliskość jest dobra, ale może też przynosić problemy związane z autonomią małżonków i zacieraniem granic.