Szczyty rozpaczy
Seksoholiczki: prawdy i mity. „Seks nie był dla mnie wolnym wyborem, tylko przymusem”
Zaczyna się niewinnie, od myśli „zrobię sobie dobrze”, a po chwili wpadam w pętlę, z której już nie mogę się wyrwać. Każdy kolejny orgazm, a może ich być nawet 10, tylko piętrzy poczucie niezaspokojenia i powoduje mocniejszą chęć na następny. Czasami zaczynam nawet płakać. Boję się, że w końcu eksploduję, bo nie będę w stanie udźwignąć tej potrzeby – opowiada Agnieszka. W uzależnieniu tkwi od ponad dekady.
Wyzwalaczem popędu seksualnego może być dla niej: kant biurka, potarcie pościelą, dotyk miękkiej sierści kota, zaciśnięcie ud czy atrakcyjny głos nieznajomego. Świat widziany przez erotyczny filtr jest nie do zniesienia: nakręca obsesję, odbiera koncentrację, przynosi wstyd. Gdy liczy się tylko natychmiastowe zaspokojenie potrzeby, okoliczności przestają mieć znaczenie. W miejscach publicznych pośpiesznie poszukuje toalety. W korporacyjnym open space dyskretnie wkłada rękę w spodnie, nawet gdy naprzeciwko biurka siedzi jej współpracowniczka. Nocą stale budzi się z dłonią w majtkach. Kilkukrotnie szczytuje, nawet jeśli sny nie mają nic wspólnego z erotyką. Chęć opróżnienia pęcherza myli jej się z uczuciem podniecenia – realizuje więc potrzebę orgazmu, aby dojść do wniosku, że zwyczajnie chciało jej się sikać.
26-latka ma obecnie chłopaka, którego bardzo kocha: – Kiedy on nie chce uprawiać seksu (a ja inicjuję go kilka razy dziennie, nawet w miejscach publicznych), czuję ogromną frustrację, poczucie niespełnienia i niesprawiedliwości. Dla Agnieszki każda odmowa to bolesny komunikat „nie kocham cię”. Obraża się wtedy, awanturuje, grozi rozstaniem. Albo masturbuje: – Samodzielnie osiągnięty orgazm jest biczem w stronę mojego partnera – karą za to, że nie potrafi mnie zaspokoić.