Smak przeszłości
Coś podobnego! Jak papierek po cukierku przywraca na Podlasiu zapomnianą historię
Stodoła pradziadka stała zawalona. Do jego domu w Mieleszkach – ok. 6 km na południe od Gródka, niecałe 50 km od Białegostoku – od dawna nikt już nie jeździł, ale związane ze stodołą wakacyjne wspomnienia z dzieciństwa zawsze były dla Michała Demskiego magiczne. Ogromne drzwi, mnóstwo rupieci, drewno, szyldy z PRL, przedwojenna skrzynia z narzędziami stolarskimi pradziadka.
I tak, kilkadziesiąt lat później, Michał – etnograf, nawrócony na rodzinne Podlasie po latach życia w Warszawie – znów stanął przed tą skrzynią, wyciągniętą z czeluści zawalonej stodoły. Otworzył wieko – narzędzia były na swoim miejscu, ale we wnętrzu nagle zauważył coś, czego wcześniej nie widział. Plakaty z żydowskimi napisami? Wyklejone było nimi od środka całe wieko. A na łączeniach, gdzie pożółkłe i poplamione plakaty już się przecierały, przyklejone były papierki po cukierkach. Wypłowiałe rysunki i litery, tym razem już po polsku: smak owocowy, śmietankowy (z rysunkiem krówki), pomarańczowy. A pod spodem malutką czcionką: Fabryka Cukrów. S. Szwarcberg. Gródek k. Białegostoku. Co oznaczają te żydowskie napisy? No i kim był ten Szwarcberg? – zastanawiał się Michał.
• • •
Przedwojenne cukierki? Coś podobnego! – zachwycił się Tomasz Wiśniewski, gdy tylko się dowiedział. I już chwilę później pojawił się u Michała z kamerą, aby sfilmować znalezisko. Bo Wiśniewski pojawia się wszędzie tam, gdzie spod ziemi, gruzów albo starych gratów na czyimś strychu wychyla się nieśmiało na powierzchnię jakiś zapomniany detal żydowskiej historii Podlasia.
Gdy w czasie stanu wojennego trafił do więzienia za działalność w NZS, przeczytał książkę o zagładzie białostockiego getta. No i się zaczęło. Rozmowy z tymi, którzy przeżyli i wciąż byli w Białymstoku.