Mówią ścieki
Co mówią o nas ścieki? Brzydkie sekrety wyłowiono z warszawskiej kanalizacji
Pomysł, żeby badać ścieki, nie jest nowy. W Londynie naukowcy szukali w nich wiedzy o kolejnych falach epidemii cholery już 175 lat temu. Wtedy po omacku. Dziś szuka się konkretnych substancji i dostaje bardzo konkretne odpowiedzi. Okazało się, że ze ścieków można wyłowić wiele ludzkich sekretów. Niektórzy uważają, że nawet za wiele.
Jak w zegareczku
Wizyta w warszawskiej oczyszczalni ścieków Czajka ma w sobie coś abstrakcyjnego. Same liczby są nieprzekładalne na wyobraźnię przeciętnego człowieka. Jak przeliczyć na coś konkretnego 440 tys. m sześc., które dobowo trafia do Czajki. Jeden metr sześcienny to jakieś 280 wizyt w toalecie. Ale 100 tys. m sześc. to już pełna abstrakcja. Podobnie jak abstrakcją jest to, co czasem w tych ściekach jest znajdowane. Oprowadzający po instalacji robotnicy mówią, że ich kolega znalazł ostatnio bardzo fajny zegarek. Pasek to wiadomo, do niczego się nie nadawał. Ale reszta jak najbardziej. Tyle że nie ma go w pracy, więc nie może się nim pochwalić. Z większych gabarytów była wersalka. Do dziś nikt nie potrafi wytłumaczyć, jaką drogą dostała się do systemu przesyłowego. Trafiają się portfele. Są podobno i mroczne znaleziska, ale w tej kwestii pracownicy tracą rozmowność.
Ściekowa codzienność jest jednak dosyć banalna. Podpaski, zużyte prezerwatywy, chusteczki, patyczki do uszu – to głównie wyławiane jest na etapie wstępnego oczyszczania ścieków. Właściwie to nuda. Okazało się, że najciekawsze w ściekach jest to, czego nie widać. A do czego wąskie grono badaczy zagląda coraz częściej i coraz głębiej.
– Badając ścieki na poziomie molekularnym, można stworzyć całą mapę zachowań społecznych, występujących chorób i problemów środowiskowych – wylicza Bartosz Zaborski, dyrektor Biura Badań i Nowych Technologii w warszawskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji.