Życie i śmierć Leosia
Jak zmarł czteroletni Leoś? Zabić można też przez zaniechanie. Ich rodzicielstwo przerosło
Niewysoka, ubrana na ciemno kobieta stojąca przed salą rozpraw wrogo patrzy na grupę dziennikarzy, którzy przyszli na rozpoczynający się za chwilę proces o zabójstwo dziecka. Sądzi, że szukają sensacji, bo o sprawie było głośno, gdy 22 października 2022 r. policja wykopała w lesie pod Garwolinem ciało 4-letniego dziecka. A dla niej to był Leon, jej prawnuk. Ona go wychowywała, chodziła z nim do lekarzy, dopóki wnuczka Karolina, gdy tylko osiągnęła pełnoletność, go nie zabrała, zerwała z nią kontakt i zniknęła. I to babcia właśnie podniosła alarm: gdzie dziecko? Poszła na komendę policji przy Malczewskiego w Warszawie i prosiła, żeby poszukali jego matki, sprawdzili, co z Leosiem, czy z nią jest? Gdy wreszcie policjanci znaleźli 19-letnią Karolinę i Damiana, jej rówieśnika i partnera, i padło pytanie: gdzie Leon?, od razu pokazali, gdzie go zakopali.
Teraz prababcia jest oskarżycielką posiłkową w procesie, w którym prokurator Kamil Żmudziński z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach oskarża Karolinę i Damiana o zabójstwo Leona, na dodatek dokonane ze szczególnym okrucieństwem – art. 148 par. 2 Kodeksu karnego grozi za to karą od 15 lat pozbawienia wolności aż do dożywocia. Kobieta na początku rozprawy wstanie i powie twardo sędziemu Adamowi Radziszewskiemu, przewodniczącemu składu sędziowskiego: „Będę reprezentować prawa mojego prawnuka Leosia”.
Ojcostwo go przerosło
Leoś. Jego zdjęcie ciągle nosi przy sobie zatknięte w etui telefonu. Poproszona o to, pokaże – na nim śliczna, śmiejąca się buźka dziecka, słodziak. Zajmowała się nim od samego początku. Karolina urodziła go, gdy miała 14 lat – opowie przed sądem. Ją też, swoją wnuczkę Karolinę, ona wychowywała. – Gdy miała 3,5 roku, trafiła do mnie – mówi.