Góralu, czy ci nie żal?
Marcin Koszałka dla „Polityki”: Dla widzów nieznających tej historii to będzie wstrząs
JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Na plakacie „Białej odwagi” są emblematy SS i gestapo w towarzystwie podhalańskiego stroju ludowego. To prowokacja?
MARCIN KOSZAŁKA: – Pomysł wyszedł od dystrybutora. Nie protestowałem przeciwko kontrowersyjnemu konceptowi podgrzewającemu temat Goralenvolk. Prawda jest taka, że górale zakładali niemieckie mundury. Ten na naszym plakacie jest fikcyjny. Posiada symbolikę nazistowską, jednak nikt takiego munduru nie nosił. To artystyczna kreacja.
Szok wywołuje symbolika, nie wygląd munduru.
Zdawałem sobie sprawę, że plakat wymierza policzek polskiej wrażliwości narodowej. Lecz w sensie ścisłym sytuacje, do których metaforycznie nawiązuje, miały miejsce.
Wasi adwersarze twierdzą, że to czysty cynizm i manipulacja.
Gdy wybuchła awantura wokół „Zielonej granicy”, prawica zarzucała Agnieszce Holland, że podbija popularność filmu skandalem, uderzając w takie wartości, które będą miały odzew. Ten sam mechanizm powtarza się teraz w stosunku do „Białej odwagi”. Konrad Łęcki, reżyser „Wyklętego”, w wywiadzie dla portalu Polonia Christiana nazwał połączenie niemieckiego munduru ze stylem kojarzącym się jednoznacznie z góralami podłością. Zaprzeczył, jakoby członkowie Goralenvolk – organizacji jego zdaniem absolutnie marginalnej – chodzili tak ubrani. Łęcki uważa, że jak pokażę kolaborację, to film będzie antypolski. I nawołuje górali do pozwu zbiorowego.
Wielu chciałoby widzieć Polskę idealną.
Nie tylko narodowcy wierzą w mit ojczyzny bez zdrajców i antysemitów, z przygniatającą liczbą stuprocentowych patriotów, którzy nigdy nic złego nie zrobili.
Pana to zaskakuje?