Społeczeństwo

Próbne matury: idea słuszna, wykonanie bez sensu. Jaki z nich pożytek?

Matura próbna Matura próbna Wladysław Czulak / Agencja Wyborcza.pl
Egzamin w grudniu, w szczególności z polskiego i języków obcych, oznacza, że nauczyciele są przytłoczeni pracą przed samymi świętami. W szkołach panuje już rozprężenie, a połowa uczniów leży chora.

W niektórych szkołach średnich uczniowie pisali nawet po dwie próbne matury z każdego przedmiotu. Oprócz arkuszy Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, rozwiązywanych oficjalnie od 6 do 8 grudnia (po kolei: polski, matematyka, język obcy), skorzystali z testów przygotowanych dla szkół przez największe wydawnictwa edukacyjne, m.in. Operon czy Nowa Era.

W części liceów ograniczono się tylko do ich propozycji. Dlaczego? Bo zdaniem nauczycieli termin matury próbnej CKE jest po prostu fatalny. – My z CKE zrobiliśmy tylko język polski. Matematykę i angielski uczniowie próbowali na arkuszach Operonu w listopadzie. Teraz, w grudniu, w szkole jest już rozprężenie, imprezy mikołajkowe, a poza tym połowa i uczniów, i nauczycieli leży chora – tłumaczy Dominik, anglista z Podlasia.

No i egzamin w grudniu, w szczególności z polskiego i języków obcych – matematykę sprawdza się szybciej – oznacza, że nauczyciele zostają przytłoczeni pracą przed samymi świętami. Nawet jeśli ktoś chciałby usiąść nad arkuszami w weekend, bezpośrednio po egzaminach, nie ma to sensu. – Zasady oceniania zadań CKE przekaże dopiero w przyszłym tygodniu. Przy czym jeżeli wewnętrzni eksperci po ocenie próbki prac uznają, że te zasady należy zmodyfikować, nowa wersja może zostać ogłoszona do… 19 grudnia – wzdycha Anna, polonistka ze Śląska.

Próbna matura. Łatwa czy „nie do przejścia”?

Oczywiście pojawiają się komentarze, że próbne egzaminowanie w styczniu jest właściwie niemożliwe, bo ferie i koniec semestru, a z kolei listopad, kiedy organizowano większość próbnych matur „komercyjnych”, to za prędko, bo za dużo materiału zostało jeszcze do przerobienia. Jednak w grudniu do finału podstawy w większości klas również nadal daleko. I to może być jedną z przyczyn bardzo rozbieżnych opinii na temat tego, czy egzaminy próbne były łatwe, czy „nie do przejścia”. Dotyczy to zwłaszcza języka polskiego i matematyki.

Jeśli chodzi o przygotowany przez CKE egzamin z angielskiego, najczęściej zdawanego języka obcego – staje się już tradycją, że pełni on raczej funkcję deseru na osłodę po wcześniejszych poważnych zmaganiach intelektualnych. O matematyce – na której trzeba było wykazać się m.in. znajomością teorii prawdopodobieństwa, umiejętnością obliczenia funkcji kwadratowej czy wysokości ścian brył – część uczniów mówi, nawiązując do formalnej nazwy egzaminu, że faktycznie była na „poziomie podstawowym”, czyli odpowiednim dla podstawówki. Część – że wynik 2–3 proc. to wszystko, na co liczą. W odniesieniu do polskiego rozstrzał wrażeń jest podobny – niektórym poszło „jak po maśle”, dla innych egzamin w przeprowadzonej formie to „piekło”.

Nauczyciele wystawiają oceny

Z rozmów, ale też komentarzy w mediach społecznościowych wynika, że – najogólniej mówiąc – bardzo wielu uczniów do egzaminów przygotowanych jest słabo, także w sensie zrozumienia, o co faktycznie w nich chodzi. Z założenia ma to być „ćwiczenie” organizacyjne. CKE zresztą oficjalnie tak to przedstawia, ogłaszając na stronie, że test powinien być przeprowadzany wyłącznie „w celu informacyjnym (tj. umożliwienia uczniom pracy z arkuszem egzaminacyjnym w czasie przeznaczonym na rozwiązanie zadań na egzaminie) oraz diagnostycznym (tj. zidentyfikowania wiadomości i umiejętności, które dany uczeń opanował już w stopniu zadowalającym, oraz wiadomości i umiejętności, które wymagają jeszcze doskonalenia)”.

Jak podkreślają urzędnicy, przed przeprowadzeniem diagnozy należy też poinformować uczniów, że niektórych zadań mogą nie być w stanie rozwiązać, ponieważ zakres materiału nie był jeszcze omawiany podczas lekcji. Czy zatem z takiej diagnostyki faktycznie płynie jakiś pożytek? Wiadomo, że w ubiegłym roku sama CKE po analizie wyników matur próbnych zdecydowała się wprowadzić ułatwienia na właściwym egzaminie. Co do zasady zaleca natomiast, by na podstawie wyników tych testów nie wystawiać ocen, za niezbędne uznaje za to przekazanie każdemu uczniowi wartościowej informacji zwrotnej poprzez wskazanie, co robi dobrze, a co wymaga poprawy.

Najwyraźniej to jednak nie działa, bo wśród uczniów jeszcze kilka dni przed egzaminami przeważały przeciwstawne podejścia. Jedno – że zdawanie testu „o wadze zero” jest zwykłą stratą czasu. I drugie – nerwowe rozpytywanie o przecieki, bo „panie zapowiadają, że oceny jednak będą wstawiać”.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Ukraina przegrywa wojnę na trzech frontach, czwarty nadchodzi. Jak długo tak się jeszcze da

Sytuacja Ukrainy przed trzecią zimą wojny rysuje się znacznie gorzej niż przed pierwszą i drugą. Na porażki w obronie przed napierającą Rosją nakłada się brak zdecydowania Zachodu.

Marek Świerczyński, Polityka Insight
04.11.2024
Reklama