Krzyżyk i więcej kółek
Kościół płaci. I to coraz więcej. „Półtora tysiąca na terapię dla ofiary księdza pedofila już nie wystarczy”
Janusz Szymik wnioskuje o 3 mln zł. To przedostatni z głośnych procesów i największa jak dotąd suma spodziewanego odszkodowania. Materiał dowodowy jest mocny. Ksiądz proboszcz w Międzywodziu Bialskim, bliski znajomy Stanisława Dziwisza, został prawomocnie uznany za winnego i ukarany przez Watykan, a sprawa czterech polskich biskupów, tuszujących czyny pedofilskie księdza z Międzywodzia, doprowadziła do zmiany prawa karnego w Polsce. Odszkodowanie ma wynagrodzić mężczyźnie nie tylko pięć lat tortur fizycznych (gwałty, które rozpoczęły się, gdy pozywający miał 12 lat; doliczył się ponad 500), ale też wynagrodzić kolejne trzy dekady tortur psychicznych. Bo tak w świetle praw człowieka traktuje się upokorzenia, jakich doznał, walcząc o sprawiedliwość.
Minęło 30 lat, od kiedy Janusz Szymik po raz pierwszy powiadomił Kościół o przestępstwach pedofilskich proboszcza. W tym czasie przeszedł wszystkie możliwe etapy – zbywania ofiary, zaprzeczania, obarczania winą jego samego. Szymik pisał do papieża, zwrócił się do księdza Isakowicza-Zaleskiego (który w efekcie skonfliktował się ze Stanisławem Dziwiszem, kiedy ten publicznie wyparł się, że zna sprawę i był świadom, co się dzieje w Międzywodziu i innych parafiach). Monitował prokuraturę (która uważała, że nie może postawić w stan oskarżenia żadnego z czterech biskupów tuszujących sprawę, bo brakuje stosownych przepisów, długo odmawiała też wszczęcia postępowania wobec księdza przestępcy). Walczył, wciąż oglądając, jak pedofil, już formalnie ukarany przez Watykan, publicznie odprawia msze i coś „uświetnia”. Tak doczekał zmiany obyczaju sądowego.
Pierwsze takie odszkodowanie
Pierwszy wyrok przyznający polskiej ofierze odszkodowanie od Kościoła zapadł dopiero w 2020 r. To drastyczna historia Katarzyny Nowak, która jako 13-latka została uwięziona przez księdza pedofila.