Wietrzenie kościołów
Irlandczycy obalili władzę Kościoła, już się nawet nie spowiadają. Polska też wstanie z kolan
JOANNA PODGÓRSKA: – Czy katolicka Irlandia może być lustrem dla katolickiej Polski?
MARTA ABRAMOWICZ: – Według mnie tak. Nawet dziś dostałam wiadomość od znajomej: „Czytam twoją książkę i mam wrażenie, że czytam o Polsce pisowskiej. Ty na pewno byłaś w tej Irlandii?”. Oczywiście, borykałam się z tym, na ile można porównywać dwa kraje. Jednak proces społeczny, który tam nastąpił – od bardzo silnego związku państwa z Kościołem do laicyzacji – zachodzi także u nas. Oni przezwyciężyli już kościelną opresję i wstali z kolan. My nadal trwamy w uniżonej pozie.
Pierwsze podobieństwo sięga historycznych korzeni. Okupant to innowierca.
Tak. Wroga poznawało się po religii. Była ona opoką walki o niepodległość i ważną częścią narodowej tożsamości. Historycy wprost porównują pruski zabór, w którym okupant był protestantem, z brytyjską dominacją nad Irlandią. W zaborze rosyjskim było to prawosławie. W Galicji panowała wolność religijna, ale trzy wyznania mocno ze sobą konkurowały. W takich warunkach narodził się mit „odwiecznego” Polaka katolika. Historia irlandzkiej religijności jest podobna. Dla mnie to był pierwszy sygnał, że może warto się jej bliżej przyjrzeć; sprawdzić, co się tam wydarzyło. Bo pytanie, dlaczego nie jesteśmy Irlandią, pada często. Zwłaszcza że Irlandia była chyba jeszcze bardziej pobożnym krajem niż Polska. Na niedzielną mszę stawiało się 95 proc. narodu, a absolutnej władzy hierarchów i kleru nikt nie kwestionował.
Jest chyba także historyczna różnica. Władze PRL nie sprzyjały Kościołowi, a często bywały wrogie. Przez ponad cztery dekady nie mieliśmy takiej sytuacji jak w Irlandii, że biskupi wzywają ministrów, żeby oznajmić im swoją wolę, a zasady religijne implementowane są do prawa państwowego.