Wielu Polaków wypad na Litwę kojarzy głownie z cudną, wileńską starówką. Niektórzy robią krok dalej, by wypocząć na złotych plażach Pałangi i Mierzei Kurońskiej. Jednak jeśli nawet zaliczyliście już wycieczkę do stolicy, kraj nad Niemnem ma do zaoferowania znacznie więcej. Co nie znaczy, że na koniec nie podzielimy się z Państwem nowym, pysznym pomysłem na spotkanie z Wilnem.
Czytaj też: Na jakie zwierzęta możemy się natknąć w Stambule
Wyprawa do spa
Tym razem nasza trasa rozpoczęła się w położonych tuż przy polskiej (i białoruskiej) granicy Druskiennikach. Słynący z wód mineralnych kurort nad brzegiem Niemna zyskał popularność już na początku XIX wieku, a po odzyskaniu niepodległości rozsławiły go wizyty marszałka Piłsudskiego, który uwielbiał tu wypoczywać i reperować zdrowie. Dziś urocze miasteczko jest eklektyczną mieszanką wielu stylów architektonicznych. Wciąż znajdziemy tu piękne, drewniane wille z okresu międzywojennego, eleganckie, secesyjne hotele nad Niemnem, sanatoria z okresu radzieckiego (fakt, że w większości starannie odremontowane) oraz gdzieniegdzie budynki współczesne. Trzeba przyznać władzom miasta, że nie pozwalają na budowlaną samowolkę i nastroju uzdrowiska nie popsuły żadne „gargamele”.
Życie miasteczka koncentruje się wokół głównej promenady, przy której znajdziemy sklepy i restauracje na każdą kieszeń. Jeżeli szukacie pięknej, oryginalnej pamiątki, warto zajrzeć do sklepu z bursztynem. Znajdziecie tu ogromny wybór naprawdę znakomitej biżuterii, a ceny są mniej więcej o połowę niższe niż w Wilnie.
Ulubionym miejscem spotkań kuracjuszy jest grająca, kolorowa fontanna, szczególnie atrakcyjnie wyglądająca wieczorem, gdy mieni się wieloma barwami. Tuż przy fontannie znajdziecie wejście prowadzące do najsłynniejszego tu hotelu Europa Royale o ponad stuletniej tradycji. Wewnątrz znajdują się źródła z wodą mineralną, co ciekawe, nie są zarezerwowane tylko dla gości. Każdy kuracjusz może wejść z ulicy i bezpłatnie zaczerpnąć zbawiennej dla zdrowia wody z zabytkowych ujęć, a także zrelaksować się, pijąc ją w ogrodzie zimowym z widokiem na piękny park. Z hotelu wyjdźcie na drugą stronę, właśnie do parku nad Niemnem. Tam znajdziecie „źródło piękności” ale uwaga – broń Boże z niego nie pijcie! Woda jest wysokozmineralizowana i potwornie słona, nadaje się tylko do użytku zewnętrznego.
I właśnie o owym „użytku zewnętrznym” myśli wielu gości odwiedzających Druskienniki, a miejscowe hotele, sanatoria i salony spa wychodzą im naprzeciw z niesłychanie bogatą ofertą. Można tu zamówić dziesiątki rozmaitych masaży, zabiegów i rytuałów, kurort słynie przede wszystkim z masaży borowiną i rozgrzanymi bursztynami.
Mały Dubaj
Druskienniki pozwalają na relaks, ale także na aktywny wypoczynek. Znajdziecie tu największy aquapark w krajach bałtyckich, z masą wodnych atrakcji dla dużych i małych, park linowy z 400-metrową tyrolką nad Niemnem, a także czynny cały rok stok narciarski pod dachem. „Nasz mały Dubaj” – mówią z nutką dumy miejscowi, nawiązując do sztucznego stoku pod dachem w największym dubajskim centrum handlowym. Do tego w Druskiennikach wjeżdża się na szczyt wzgórza z centrum miasta jedyną na Litwie kolejką linową.
Miłośnicy historii i muzeów także znajdą coś dla siebie. Warto zajrzeć do ciekawego muzeum historii miasta (tam dowiemy się, że status uzdrowiska nadał Druskiennikom już król Stanisław August Poniatowski) oraz do domu, gdzie dorastał słynny kompozytor i malarz M.K. Ciurlionis.
Z Druskiennik warto wybrać się na wycieczki po okolicy. Z przystani tuż przy miejskiej promenadzie odchodzi stateczek wycieczkowy, który zawozi nas do pobliskiego Liszkowa (Liszkiawy). To malownicza wieś założona w XV w. na wzgórzu nad Niemnem, której centrum niegdyś stanowił warowny zamek (zostały ruiny wieży), a dziś główną atrakcją jest podominikański zespół kościelno-klasztorny.
Pod Druskiennikami znajduje się także oryginalny Park Grutas, gdzie miejscowy biznesmen urządził skansen komunizmu, sprowadzając pomniki Lenina i innych komunistycznych przywódców demontowane w całej Litwie. Znajdziemy tu nie tylko pomniki i popiersia, ale także takie „pamiątki” jak wieżyczki strażnicze czy bydlęce wagony, którymi wywożono ludzi deportowanych w głąb Zwiazku Radzieckiego.
Z Druskiennik ruszamy do Kowna. Samochodem to niecałe dwie godziny przez piękne lasy pełne grzybów. Litwini, podobnie jak Polacy, są wielkimi fanami grzybobrania, a jesienią przy drodze co chwila mijamy stoiska oferujące dorodne, świeżo zebrane borowiki.
Czytaj też: Co obejrzeć na Malcie a czego unikać?
Modernistyczny spacer
Zwiedzanie Kowna zaczynamy od spaceru przez Nowe Miasto, reprezentacyjną Aleją Wolności. To jeden z najdłuższych deptaków w Europie, o długości prawie dwóch kilometrów. Wędrując przez Aleję mamy okazję zapoznać się ze znakomitą kowieńską architekturą modernistyczną z okresu międzywojnia, kiedy to miasto było stolicą Litwy. Zwróćcie uwagę na budynki Poczty Litewskiej, Banku Litwy czy Teatru Muzycznego. Szczególnie oryginalna jest wieża kina Romuva, łącząca w sobie elementy modernizmu i art deco. Warto wiedzieć, że na niewielkiej Litwie w okresie międzywojennym rozwijał się prężny przemysł filmowy, a przy Alei Wolności działało 12 kin.
Każdy przechodzień na ulicy wskaże wam słynną cukiernię od kilkudziesięciu lat serwującą tu najlepsze pączki w mieście, których smak „nie zmienił się od czasu komunizmu”. W tym przypadku jest to komplement.
Jeśli wystarczy wam czasu, koniecznie skręćcie w boczną uliczkę i choć na chwilę zajrzyjcie do Galerii Podwórkowej na ulicy Elizy Orzeszkowej. Do kamienicy pod numerem 21 wprowadził się dekadę temu artysta Vytanis Jakas i postanowił tchnąć życie w to miejsce, jednocześnie integrując sąsiadów. Zaczął wywieszać na ścianach zdjęcia mieszkających tu niegdyś Żydów, potem swoje prace. Niedługo dołączyli inni artyści, a ludzie zaczęli się aktywizować, organizując sąsiedzkie spotkania, wernisaże i święta. Kowno generalnie słynie ze sztuki ulicznej i licznych murali, ale na Orzeszkowej znajdziecie to wszystko w pigułce.
Wędrując Aleją Wolności do samego końca, dochodzimy do kowieńskiego Starego Miasta. Zaglądamy do XV-wiecznego kościoła św. Gertrudy, jednego z najważniejszych zabytków gotyku w mieście. Ulicą Wileńską, główną aleją starówki, dochodzimy do bazyliki św. Piotra i Pawła. Zbudowano ją na początku XV wieku z polecenia ks. Witolda. Świątynia łączy elementy gotyku i renesansu, dzisiejszy wystrój nawiązuje przede wszystkim do baroku. Katedra posiada dziewięć ołtarzy, odbywają się tu znakomite koncerty organowe.
Tu uczył Mickiewicz
Z katedry wychodzimy na Plac Ratuszowy z XVI-wiecznym ratuszem. Przy rynku stoi też barokowy kościół jezuitów, wraz z przylegającym doń kompleksem szkolno-klasztornym. Na tarasie klasztoru znajduje się punkt widokowy, z którego rozciąga się widok na rynek. W położonej przy kościele szkole przez cztery lata (1819-23) mieszkał i nauczał Adam Mickiewicz.
Nieopodal rynku stoi Dom Perkuna, jedyny zachowany budynek należący niegdyś do hanzeatyckich kupców. Wzniesiono go w XV wieku, ma ozdobny fronton i przestronne piwnice. Fasadę zdobi symbol słońca, utworzony z glazurowanych kamieni. Dziś mieści się tu muzeum Adama Mickiewicza.
Kilka kroków dzieli nas od kowieńskiego zamku, a właściwie fragmentu fortyfikacji z imponującą basztą. Warownię wzniesiono w XIV wieku do obrony przed krzyżakami. Potem stopniowo popadała w ruinę i traciła na znaczeniu, dziś jednak odbudowana baszta jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta.
Czas na wycieczkę na drugą stronę rzeki, do Aleksoty, niegdyś oddzielnej miejscowości, dziś dzielnicy Kowna. Przed wojną na tutejsze wzgórze zbudowano kolejkę zębatą (funikular). Kursujące wahadłowo wagoniki służą zarówno mieszkańcom i studentom, którzy w ten sposób docierają z miasta do położonych na wzgórzu budynków uniwersytetu, jak i turystom, którzy z górnej stacji kolejki zyskują fantastyczny widok na rzekę i panoramę Kowna.
Jeżeli szukacie nie tylko widoków i zabytków, ale także lokalnego kolorytu, a przy okazji chcielibyście zaopatrzyć się w litewskie przysmaki, musicie wybrać się na bazar w Kownie. To miejsce autentyczne, nie ma nic wspólnego z turystyczną atrakcją, tu zakupy robią normalni Litwini. Na bazarze kupicie litewskie sery: twardy, dojrzewający dziugas (to lokalna odpowiedź na parmezan), żółty liliputas, twardy biały ser nadziewany ziołami albo żurawiną oraz przedziwny ser jabłkowy, robiony tylko na Litwie. Koniecznie zwróćcie uwagę na wypieki: przede wszystkim słynny ciemny chleb oraz sękacze – narodowe litewskie ciasto. Uzależniająca jest typowo litewska przekąska do piwa, kepta duona, czyli smażony razowy chleb z dodatkiem sera i czosnku. Znajdziecie tu też słynne suszone wędliny, wędzone ryby oraz niezliczoną ilość ziół (nam udało się rozpoznać mniej niż połowę).
Oczywiście pełno tu miodu, kolejnego narodowego specjału Litwinów. Choć miód kupimy wszędzie na świecie, to właśnie tu doprowadzono do perfekcji sztukę przerabiania go na alkohol. Nie tylko taki o mocy wina, jaki znamy również w Polsce, ale Litwini pędzą też miody o mocy nawet powyżej 50 proc.! Starsza pani sprzedająca miód dyskretnie rozchyliła torbę pod stołem, gdzie na nabywców czekały butelki lokalnego samogonu, ale tych zakupów postanowiliśmy dokonać w oficjalnym sklepie…
Warto wybrać się na wycieczkę pod miasto, bo okolice Kowna oferują masę atrakcji dla duszy i ciała. Niezwykłe wrażenie robi położony na wzgórzu kościół i klasztor kamedułów w Pożajściu, największy zespół klasztorny na Litwie i jednocześnie jeden z najpiękniejszych przykładów włoskiego baroku w Europie Wschodniej. Miłośnicy plażowania i sportów wodnych doskonale odpoczną nad wielkim zalewem, zwanym Morzem Kowieńskim.
Czytaj też: Bułka z masłem. Dlaczego Dania tak słynie ze śniadań?
Wileńskie przysmaki
Na koniec naszej wycieczki wracamy do Wilna. O litewskiej stolicy, jej wspaniałej starówce czy nastrojowej dzielnicy artystów Uzupis napisano już mnóstwo. Dlatego tym razem proponujemy Państwu Wilno kulinarne. Mało kto wie, że stolica Litwy to także stolica wybornych – i wytwornych – smaków. Warto odwiedzić przynajmniej jedną z restauracji serwujących tradycyjne dania, a doskonałym sposobem na zapoznanie się z bogactwem lokalnej kuchni jest wybór menu degustacyjnego. Porcje będą mniejsze, ale dzięki temu spróbujemy większej liczby potraw.
Szczególnie polecamy dwa miejsca: Ertlio namas i Mykolo 4. Obie restauracja specjalizują się w odtwarzaniu tradycyjnych przepisów pochodzących nawet sprzed kilkuset lat. Sześciodaniowe menu degustacyjne w Ertlio obejmuje chleb wypiekany z burakami według XVI-wiecznej receptury, pstrąga na zimno w sosie rakowym (XVIII w.), bażanta w sosie porzeczkowym (XIX w.), zupę chlebową z cielęciną (XVII w.), pulardę z krokietami ziemniaczanymi (XVIII w.) oraz dziczyznę w sosie borowikowym (XIX w.). Na deser otrzymacie gruszkę z lodami, ale również podana na sposób z XVIII wieku.
Brzmi nie do przejedzenia? Spokojnie, poszczególne dania maja mikroskopijne rozmiary. Z kolei czterodaniowe menu w Mykolo 4 oparto na oryginalnym jadłospisie uroczystego przyjęcia z 1885 roku, wydanego w majątku Markuciai z okazji urodzin Puszkina. Na przystawkę podawany jest sandacz na kruchym ciastku ziemniaczanym w kremowym sosie, potem następuje obłędnie pyszna zupa rakowa. Danie główne to befsztyk z sezonowanej wołowiny podany z ziemniakami, szparagami i sosem buraczano-winnym, zaś na deser serwowane są lody truskawkowe w polewie czekoladowej. Leci Wam ślinka? I słusznie!
Kowieńskie ciekawostki
- Most Witolda spinający dwa brzegi Niemna nazywany był niegdyś „najdłuższym mostem na świecie”, gdyż aby go pokonać, potrzeba było aż… 13 dni! Dlaczego? Na początku XIX w. Kowno należało do Imperium Rosyjskiego, gdzie obowiązywał kalendarz juliański, zaś położona po drugiej stronie rzeki Aleksota do Prus, gdzie obowiązywał kalendarz gregoriański.
- W 1910 r. w Kownie Władysław Starewicz nakręcił pierwszy na świecie lalkowy film animowany „Walka żuków”.
- Kowieńskie centrum biznesowe „1000” zajęło drugie miejsce na liście 11 najbardziej niezwykłych budynków Europy sporządzonej przez CNN. Fasada przedstawiająca międzywojenny banknot o nominale 1000 litów jest największym witrażem w kraju.