Siła słabej płci
Żaden rząd nie uderzył tak mocno w godność kobiet. Dlaczego trzeba je namawiać do głosowania?
W ostatnich wrześniowych tygodniach kandydatki trafiały na medialne nagłówki w okolicznościach znamiennych dla tej, najbrutalniejszej z dotychczasowych, kampanii: Kinga Gajewska z Koalicji Obywatelskiej została wciągnięta przez policjantów do radiowozu, gdy w trakcie spotkania premiera Morawieckiego z wyborcami informowała przez megafon o aferze wizowej. Martę Wcisło, także posłankę i kandydatkę KO, obcy mężczyzna zaatakował i szarpał, gdy na targowisku rozdawała swoje ulotki. Polityczki Konfederacji nie ustępowały partyjnym kolegom w konkurencji kuriozalnych zachowań przed kamerami – Ewa Zajączkowska-Hernik w debacie telewizyjnej skwitowała pytanie oponentki o stosunek do aborcji komentarzem: „Tak się rozmawia z blondynką!”. Działaczek Lewicy, a nawet PSL i Polski 2050 dyskutujących o prawach reprodukcyjnych i świadczeniach socjalnych zaczęło przybywać w studiach telewizyjnych wraz z narastaniem przekonania, że to kobiety mogą rozstrzygnąć o podziale sił w Sejmie po 15 października.
Kampanie namawiające do udziału w wyborach, adresowane w szczególności do kobiet, od października rozkręciły się na skalę dotychczas niewidzianą. O tym, że warto głosować, przekonuje Fundacja Batorego i Inicjatywa Głos Kobiet pod hasłem „To Twój wybór”. Osobną kampanię „Kobiety na wybory” prowadzi kilkadziesiąt organizacji pozarządowych, m.in. z przestrzeni biznesu, do aktywności 15 października zachęca też Wielka Koalicja za Równością i Wyborem oraz Strajk Kobiet. Osobiste wystąpienia do odbiorczyń wystosowały celebrytki, influencerki i przedsiębiorczynie, nawet te przez lata skwapliwie ignorujące życie polityczne jak Anna Lewandowska.
– To ożywienie z pewnością jest związane z polityką ostatnich lat, uderzającą nie tylko w prawa reprodukcyjne, ale szerzej: w zdrowie i godność kobiet – zauważa dr Marta Żerkowska-Balas, socjolożka i politolożka z Uniwersytetu SWPS.