Polska była tylko przystankiem. Uchodźcy z Ukrainy wybierają Niemcy. Co trzeci chce tam zostać na zawsze
Eurostat opublikował niedawno dane dotyczące liczby uchodźców z Ukrainy przebywających w krajach Unii Europejskiej. Wynika z nich, że już we wrześniu 2022 r. najwięcej Ukraińców było w Niemczech – ponad milion. W Polsce liczba ta spadła z blisko 1,4 mln do 977 tys. Łączna liczba mieszkających w naszym kraju Ukraińców może wynosić nawet 3 mln osób – gros z nich osiedliło się tutaj przed wybuchem wojny, część dotarła krótko przed 22 lutego 2022 r. i została. Przed 2022 w Niemczech mieszkało niespełna 100 tys. Ukraińców.
Na stałe lub do końca wojny
W grudniu 2022 r. Federalny Urząd ds. Migrantów i Uchodźców (BAMF), Instytut Badania Rynku Pracy i Zawodów (IAB) i Niemiecki Instytut Badań Gospodarczych (DIW) zleciły wspólne badanie „Uchodźcy z Ukrainy w Niemczech”. Powtórzono je wiosną 2023. Z badania zrealizowanego w grudniu wynikało, że ponad jedna trzecia (37 proc.) ukraińskich uchodźców chce zostać w Niemczech na zawsze, 34 proc. – do końca wojny, 27 proc. nie podjęło decyzji w tej sprawie, a tylko 2 proc. zamierzało opuścić kraj w ciągu najbliższego roku.
Wiosną 2023 r. okazało się, że już 44 proc. uchodźców deklarowało pozostanie w Niemczech „na stałe” lub „jeszcze przez kilka lat”, a jako główny powód takiej decyzji podało niepewny przebieg wojny. W Polsce na stałe chce zostać ok. 19 proc. osób z Ukrainy.
Badanie potwierdziło, że aż 80 proc. uchodźców to kobiety, 77 proc. z nich przyjechało do Niemiec bez partnera i aż 72 proc. ma wyższe wykształcenie. I tylko co piąty przybysz twierdził, że o wyborze Niemiec zdecydował przypadek. Pozostałe powody – oprócz obecności kogoś z rodziny lub znajomych – to: poszanowanie praw człowieka (29 proc.), system opieki społecznej (22 proc.), system edukacji (12 proc.), kultura przyjazna dla imigrantów (12 proc.) i silna gospodarka (10 proc.).
Język i opieka nad dziećmi
Z wiosennej edycji badania, zleconego w znacznej mierze ze względu na analizy dotyczące niemieckiego rynku pracy, wynika, że 18 proc. uchodźców z Ukrainy pracuje, ale to tylko 1 proc. więcej niż według danych z zeszłego roku. Jednocześnie dwie trzecie Ukraińców, którzy dotarli do Niemiec po wybuchu wojny, deklaruje, że w najbliższym możliwym czasie chce zacząć pracować.
Zdaniem analityków te rozbieżności mają proste wytłumaczenie – 75 proc. uchodźców uczestniczy w kursach językowych i integracyjnych, które ułatwiają dostęp do rynku pracy, a są finansowane przez instytucje publiczne i dostępne za darmo. Udział w kursach zresztą procentuje, bo w pół roku dzielące oba badania odsetek Ukraińców przyznających, że w ogóle nie są w stanie porozumieć się po niemiecku, zmniejszył się do 18 proc. Istotną kwestią utrudniającą podjęcie pracy, obok bariery językowej, jest możliwość zapewnienia opieki dzieciom – 58 proc. ukraińskich dzieci w wieku od trzech do sześciu lat uczęszcza do żłobków i przedszkoli, pozostałe są pod opieką najbliższych, czyli matek.
Jednocześnie z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców wynika, że w oficjalnych polskich statystykach Ukraińców systematycznie ubywa. W rejestrach ZUS wciąż są najliczniejszą grupą cudzoziemców, ale w 2019 r. było to 75 proc., a w 2023 już 68,2 proc.
W Polsce łatwiej się dogadać, ale...
410 euro miesięcznie na „zaspokojenie podstawowych potrzeb” – tyle w Niemczech dostaje osoba starająca się o azyl. Minimalna stawka godzinowa to 12 euro – 53 zł, podczas gdy w Polsce to 23,50 zł. Według danych OECD wydajemy na jednego uchodźcę z Ukrainy w przeliczeniu ok. 5,2 tys. euro, Niemcy – ponad 11 tys.
Tatiana, która jest w Polsce od marca 2022, przyznaje, że gdyby nie dzieci, wyjechałaby do Niemiec, choć języka nie zna. I wylicza plusy i minusy obu krajów. – W Polsce łatwiej się dogadać, nawet jak na początku nie mówisz w ogóle po polsku, tak jak ja. W szkole moich dzieci byli już uczniowie z Ukrainy, którzy przyjechali z rodzicami kilka lat przed wybuchem wojny. W Niemczech musielibyśmy adaptować się właściwie od zera, za to byłoby nam łatwiej ekonomicznie – przyznaje Tatiana, dla której podstawową barierą jest wynajęcie mieszkania. Ma wyższe wykształcenie pedagogiczne, ale w Polsce może pracować w zawodzie tylko jako pomoc nauczyciela. Kiedy się dowiadywała o pracę, okazywało się, że może by ją przyjęli do przedszkola, ale dostawałaby ok. 3 tys. zł brutto.
– Praca od 8 do 16, więc nie miałabym nawet jak dorobić. No to sprzątam na etacie, pilnuję dzieci po godzinach i odkładam te złotówki, choć mają coraz mniejszą wartość. W Niemczech też pracowałabym jako asystent nauczyciela, ale za inne stawki. I mogłabym starać się o mieszkanie w gminie z dopłatą lub czynszem opłaconym przez państwo – mówi Tatiana. I nie wyklucza, że jeśli wojna będzie trwała dłużej, to rozważy wyjazd do Niemiec. Niedawno odezwała się do niej koleżanka ze studiów, która dotarła wiosną zeszłego roku do Monachium. Radzi sobie, więc dlaczego i ona nie miałaby spróbować?