Czasem reanimujesz trupa
„Czasem reanimujesz trupa”. Ratownictwo to ciężki zawód, nie każdy wytrzyma
KATARZYNA KACZOROWSKA: – Dzięki ustawie o zawodzie ratownika medycznego możecie stwierdzać zgon, macie poszerzony dostęp do leków i zwiększoną liczbę wykonywanych procedur. Próbowano przedstawiać te zmiany jako zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów.
JAROSŁAW SOWIZDRANIUK: – Nie zgadzam się z taką oceną. Ratownik medyczny jest doskonale przygotowany do działania w stanach zagrożenia życia, w pozaszpitalnych, trudnych warunkach, kiedy decyzje trzeba podejmować szybko. Uważam, że jesteśmy lepiej przygotowani do takich działań niż większość lekarzy – wyłączam tu specjalistów medycyny ratunkowej czy anestezjologów.
Skąd ta pewność?
Po prostu pracowałem z wieloma lekarzami, obserwuję ich także na podyplomowych szkoleniach. Ratownik medyczny ma zadanie utrzymać przy życiu człowieka po zatrzymaniu krążenia, w czasie zawału serca, po wypadku. I dowieźć go do szpitala, gdzie jest sala operacyjna, oddział intensywnej terapii, specjalistyczny sprzęt, umożliwiający chociażby udrożnienie zatkanej tętnicy przy zatorze. Lekarz zwykle, kiedy trzeba działać niemalże automatycznie, będzie analizował patofizjologię, rozpoznania różnicowe zespołów, które zdarzają się raz na milion przypadków. Do tego zresztą został przygotowany na studiach, które mają mu dać jak najszerszą wiedzę, ale w ratownictwie liczy się czas. Każda minuta takiej analizy to mniejsze szanse pacjenta.
I nie boi się pan zwiększenia uprawnień ratowników?
Nie, ale muszą za tym pójść ustawiczne szkolenia, oficjalne, organizowane co kilka lat przez dysponentów ratownictwa i zakończone egzaminami. Cały czas przecież wprowadzane są nowe leki, sprzęt, są nowe procedury.
Praca ratownika uzależnia czy wypala?