Blisko, aż do krwi
Przybywa dzieci katowanych przez konkubentów. Zadziałał „efekt Kamilka”
Imię kolejnego pobitego dziecka miga w mediach co kilkanaście dni. Zbliżenie szpitalnego łóżka, śladów po papierosach gaszonych na dziecięcej skórze, kroplówki wpiętej w żyłę albo gipsu na rączce. I powtarzalny refren: konkubent, rzadziej ojciec. Bo płakało. Bo tak jakoś wyszło.
Tylko od lutego przez portale internetowe przewinęły się zdjęcia 16 dzieci zakatowanych na śmierć albo niemal. Tczew. Dwumiesięczna dziewczynka, którą uderzano o ściany. Zaraz po niej ośmioletni Kamil, oblewany wrzątkiem, sadzany siłą na gorącym piecu, tłuczony do nieprzytomności. Maltretowany od miesięcy przez ojczyma przy milczącym towarzystwie matki. Trafił do szpitala z licznymi, niegojącymi się złamaniami i nie wybudził się już ze śpiączki farmakologicznej.
Po Kamilu był chłopiec z Krakowa ze złamaną nasadą kości ramieniowej, bo ojczym postanowił w ten sposób wyłudzić odszkodowanie. Że to nie był pierwszy raz, wydało się przy okazji opatrywania złamania. Skalę codziennych tortur matka opisała na Messengerze przyjaciółce. „Czy ty się dobrze czujesz?!” – odpowiedziała tamta i udostępniła opisy. Tak trafiły na policję.
Jeszcze pisano o chłopcu z Krakowa, a na zdjęciach w portalach migała już trzyletnia Hania z Kłodzka, której ojczym trafił na 17 lat do więzienia za zabójstwo dziecka. Opisy relacjonujące drastyczne szczegóły śmierci Hani zlały się niemal w jedną opowieść z historią z Kwidzyna, gdzie siniaki na ciele pięcioletniej dziewczynki zauważyły nauczycielki z przedszkola. Ale do opinii publicznej przedostawał się już kolejny przypadek – z Bydgoszczy. Chłopca uratowała czujność babci i wnikliwość badających go lekarzy. Bo szybko się okazało, że prócz dziecka także jego matka jest od wielu miesięcy ofiarą znęcania.
Na portalach społecznościowych wyświetlało się wciąż zdjęcie chłopca z Kłodzka, gdy pojawiło się następne – szpitalnego łóżeczka w Centrum Zdrowia Dziecka w Łodzi, gdzie ratowano życie półtorarocznego, pobitego malucha z Tomaszowa Mazowieckiego.