Społeczeństwo

Blisko, aż do krwi

Przybywa dzieci katowanych przez konkubentów. Zadziałał „efekt Kamilka”

Według policyjnych statystyk przypadków znęcania się nad dziećmi przybywa. Według policyjnych statystyk przypadków znęcania się nad dziećmi przybywa. Marek Lapis / Forum
Tłumaczymy sobie: żeby pobić dziecko, trzeba być psychopatą. Ale i to nie jest prawda. Kiedy katują psychopaci, najczęściej nie ma śladów. A historie o domowym piekle, z konkubentem w roli głównej, zwykle zaczynają się od love story i nadziei.
Pośród przypadków z pierwszej połowy roku przewinął się jeden ojciec, pozostali to partnerzy matek.Iza Kucharska Pośród przypadków z pierwszej połowy roku przewinął się jeden ojciec, pozostali to partnerzy matek.

Imię kolejnego pobitego dziecka miga w mediach co kilkanaście dni. Zbliżenie szpitalnego łóżka, śladów po papierosach gaszonych na dziecięcej skórze, kroplówki wpiętej w żyłę albo gipsu na rączce. I powtarzalny refren: konkubent, rzadziej ojciec. Bo płakało. Bo tak jakoś wyszło.

Tylko od lutego przez portale internetowe przewinęły się zdjęcia 16 dzieci zakatowanych na śmierć albo niemal. Tczew. Dwumiesięczna dziewczynka, którą uderzano o ściany. Zaraz po niej ośmioletni Kamil, oblewany wrzątkiem, sadzany siłą na gorącym piecu, tłuczony do nieprzytomności. Maltretowany od miesięcy przez ojczyma przy milczącym towarzystwie matki. Trafił do szpitala z licznymi, niegojącymi się złamaniami i nie wybudził się już ze śpiączki farmakologicznej.

Po Kamilu był chłopiec z Krakowa ze złamaną nasadą kości ramieniowej, bo ojczym postanowił w ten sposób wyłudzić odszkodowanie. Że to nie był pierwszy raz, wydało się przy okazji opatrywania złamania. Skalę codziennych tortur matka opisała na Messengerze przyjaciółce. „Czy ty się dobrze czujesz?!” – odpowiedziała tamta i udostępniła opisy. Tak trafiły na policję.

Jeszcze pisano o chłopcu z Krakowa, a na zdjęciach w portalach migała już trzyletnia Hania z Kłodzka, której ojczym trafił na 17 lat do więzienia za zabójstwo dziecka. Opisy relacjonujące drastyczne szczegóły śmierci Hani zlały się niemal w jedną opowieść z historią z Kwidzyna, gdzie siniaki na ciele pięcioletniej dziewczynki zauważyły nauczycielki z przedszkola. Ale do opinii publicznej przedostawał się już kolejny przypadek – z Bydgoszczy. Chłopca uratowała czujność babci i wnikliwość badających go lekarzy. Bo szybko się okazało, że prócz dziecka także jego matka jest od wielu miesięcy ofiarą znęcania.

Na portalach społecznościowych wyświetlało się wciąż zdjęcie chłopca z Kłodzka, gdy pojawiło się następne – szpitalnego łóżeczka w Centrum Zdrowia Dziecka w Łodzi, gdzie ratowano życie półtorarocznego, pobitego malucha z Tomaszowa Mazowieckiego.

Polityka 35.2023 (3428) z dnia 22.08.2023; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Blisko, aż do krwi"
Reklama