Słowo „reset” ma kilka znaczeń. Pomijając technikę, np. resetowanie (zerowanie) komputera, używa się tej nazwy w politologii na określenie całkowitej zmiany działania, odrzucenia wszystkiego, co doprowadziło do obecnej sytuacji. Wedle nieco słabszego znaczenia resetowanie polega na ponownym nastawieniu czegoś tak, aby działało poprawnie. Ta ostatnia uwaga sugeruje, że reset (resetowanie) jest czymś pozytywnym, niejako wyprostowuje negatywne działanie czegoś lub kogoś.
Panowie Sławomir Cenckiewicz i Michał Rachoń (pierwszy historyk, dr hab. nauk humanistycznych, zwany przez drugiego profesorem, a drugi dziennikarz, zwany przez pierwszego po prostu Michałem), twórcy filmu (serialu) „Reset”, poświęcili swoją uwagę wydarzeniom, które ich zdaniem polegały na zdecydowanie negatywnym resetowaniu. W dalszej części niniejszego felietonu zajmę się bliżej tą produkcją, dedykowaną pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej i wykonaną (o czym świadczą stosowne podziękowania pana profesora i pana Michała) przy wydatnej pomocy p. Matyszkowicza, aktualnego prezesa TVP SA, medium dość eufemistycznie określanego jako polskie. Dzieło to dotyka arcyważnych tajników polskiej polityki zagranicznej, polegającej na resecie w kierunku zdecydowanie negatywnym. Wcześniej podam przykłady pozytywnego resetowania, a więc idącego w kierunku zasługującym na uznanie.
Schreiber ogląda „Barbie”
Pan Schreiber, poseł PiS, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów działający w randze ministra (jakże by inaczej), bardzo uzdolniony w mrużeniu oczu podczas dyskusji, w których uczestniczy, obwieścił: „Oto film, w którym w Barbielandzie rządzą kobiety, w którym mnóstwo ludzi jest nieszczęśliwych. I jeden z mężczyzn, widząc, że w realnym świecie wygląda to zupełnie inaczej, tak naprawdę doprowadza do wywrócenia tego stolika, do takich rządów patriarchatu, i nagle wszyscy są dużo szczęśliwsi, nawet pani prezydent, która teraz kroi steki swojemu ukochanemu, czuje się dużo lepiej. Uśmiech nie schodzi z jej twarzy i dopiero mała grupka wywrotowców stara się to zmienić, a więc stara się skłócić, napuścić jednych na drugich, podważyć proces demokratyczny, nie dopuścić mężczyzn do głosowania, przywrócić konstytucję i rządy kobiet. A na koniec główna bohaterka idzie zrobić aborcję. I cóż z tego filmu wynika? Wynikają wszystkie wady feminizmu i tego, jak bardzo lewica boi się demokracji”.
Wygląda na to, że p. Schreiber zamierza zresetować matriarchat i przywrócić patriarchat jako system godny najwyższego uznania. Możliwe, że ta próba resetu jest wynikiem osobistych przeżyć p. Schreibera, niezadowolonego z pójścia p. Marianny, swojej ślubnej, w kamasze. Sytuacja się dodatkowo skomplikowała, gdyż z jednej strony uznaje ona prawo swego męża do takiej interpretacji „Barbie”, jaka mu odpowiada, a z drugiej strony stwierdziła: „A tak poważnie: Barbie, możesz być, kim chcesz”. To już trąci lewactwem, zwłaszcza jeśli dodać program p. Marianny „Mam tego dość”, w którym można znaleźć treści jawnie proaborcyjne. Reset niejedno ma imię, nawet w tej samej rodzinie.
Obronimy, przegonimy, pogonimy
Wedle Prezesa the Best UE, a zwłaszcza Niemcy, nie robią nic innego, jeno dybią na naszą suwerenność i chcą resetować traktaty o UE. Pan Kaczyński wyjaśnił to w związku z wchodzeniem do lasów: „To jest nasza własność. A z własnością wiąże się wolność. To, że możemy sobie spokojnie wejść do lasu, to nie jest tak wszędzie, w wielu krajach lasy są w rękach prywatnych lub we władaniu korporacji. My tę wolność mamy, chodzimy na grzyby do lasu, chodzimy, aby wypocząć. To jest część naszej wolności i nie damy sobie tej wolności odebrać”. Wiadomo, kto miałby odebrać, mianowicie Niemcy, oczywiście przy pomocy „ryżego”, który wraz z totalną opozycją chce wprowadzić w Polsce ustrój nawet nie autorytarny, ale wręcz totalitarny. Jego Ekscelencja retorycznie zapytał uczestników pikniku rodzinnego w Chełmnie: „Obronicie?”, i otrzymał zdecydowane poparcie w postaci skandowania: „Obronimy, obronimy, obronimy”. To był jakby reset sławetnego „Pomożemy” w Stoczni Gdańskiej 25 stycznia 1971 r. Prezes the Best nie był jednak zadowolony z tej gotowości obronnej i zapowiedział, że dogonimy, a nawet przegonimy Zachód w dobrobycie, co wywołało entuzjazm piknikowego audytorium wołającego naprzemian „dogonimy” i „przegonimy”. Pan Kaczyński poszedł na całość w tym resecie i zinterpretował „przegonimy” jako „pogonimy” – jasne, że „ryżego” i jego bandę.
W języku slangowym przez reset rozumie się taki stopień upojenia alkoholowego, kiedy osoba traci kontakt z rzeczywistością. Czasami używa się tego określenia również w stosunku do podobnego stanu po innych używkach, jednak zazwyczaj dotyczy to alkoholu. Byłoby zdecydowanym nadużyciem stosować literalnie to określenie do p. Kaczyńskiego. Można jednak przekształcić powyższą definicję tak: „resetem jest taki stopień kierowania się fantazmatami (patrz: poprzedni felieton), przy którym dana osoba traci kontakt z rzeczywistością”.
Lasy Państwowe, a więc i grzybobrania, są zarządzane przez ludzi p. Zbyszka (pardon za poufałość) popierających masową wycinkę drzew. Twierdzą, że to lasom nie zaszkodzi, natomiast zgubna może być realizacja postulatów ekologów. Grzybiarze ze stowarzyszenia „Na Grzyby” alarmują, że w ostatnich latach w polskich lasach dzieje się horror. Cóż, bardzo prosta logika wskazuje, że jeśli nie będzie lasów, to wolność chodzenia do nich w celu grzybobrania będzie raczej iluzoryczna, chyba że Prezes the Best obmyśli jakiś sposób zastępczy, np. odwołując się do Mickiewicza.
Wszelako trzeba przypomnieć, że to ryzykowna strategia, gdyż wedle powszechnej interpretacji (korzystam z własnego języka) wieszcz kpi z Hrabiego (czyli ówczesnej Ekscelencji), który żyjąc fantasmagoriami, kolejny raz padł ofiarą własnej imaginacji. Może reset p. Kaczyńskiego z grzybami ma na celu ostrzeżenie polskich niewiast, aby uważały na mrówki w leśnych świątyniach dumania, ponieważ może to zwiększyć ich niechęć do robienia prezentów.
Czytaj też: Prezes Kaczyński na grzybobraniu
Reset, czyli jak oni kłamią
Powyższe uwagi były dość humorystyczne. Oto sprawy poważniejsze. Pan Kaczyński grzmi: „Nie pozwolimy wrócić do doktryny z czasów rządu Tuska o obronie Polski na linii Wisły. Cała flanka wschodnia w tej chwili się odbudowuje, przywracamy tam jednostki pancerne. (...) Łukaszenka wprost wyrażał nadzieje, że po wyborach dojdzie do zmiany władzy w Polsce. Nie damy się zastraszyć. (...) Zlikwidowali wszystko, co stanowiło jakąś siłę militarną na ścianie wschodniej. Zwijali armię, chcieli zostawić mieszkańców Polski wschodniej na pastwę żołdaków Putina. (...) Straciliśmy osiem lat rządów PO-PSL, które mogliśmy mieć na przygotowania”.
Te słowa znakomicie korespondują z serialem „Reset” i powstaniem państwowej komisji do spraw badania wpływów rosyjskich w RP w latach 2007–22. Początkowo film miał liczyć sześć odcinków, ale pierwsza seria została wydłużona o jeden. Od połowy sierpnia ma być emitowana nowa porcja, niewątpliwie jako element kampanii wyborczej, chyba do jej końca.
Po każdym z dotychczasowych odcinków była (i tak zapewne będzie dalej) debata z udziałem starannie dobranych uczestników (składy nieco się różniły w poszczególnych przypadkach), mianowicie p. Cenckiewicza, red. red. Rachonia, Sakiewicza, Maciejowskiego i Jachowicza – prowadził je red. Rykowski. Wszyscy wymienieni reprezentują poglądy prawicowe. To nie zarzut, ponieważ twórcy filmu mają prawo zaprosić do dyskusji, kogo chcą. Wszelako jeśli rzecz dotyczy oskarżania realizatorów pewnej koncepcji politycznej, to wypadałoby zaprosić jej przedstawicieli. Nie wiem, może zostali zaproszeni i odmówili, ale raczej wątpię. Sprawa wygląda prosto, mianowicie komisja ruska (tak jest często nazywana) ma dopaść Tuska, a skoro tak, to nie należy tego zamiaru komplikować przez udział tych, którzy i tak kłamią.
Nie jest przypadkiem, że p. Rykowski często prowadzi w TVP Info program „Jak oni kłamią” o mediach sprzyjających totalnej opozycji.
Podkast: Czy PO rozbroiła Polskę? I czy PiS ją uzbroił?
Rosja taka, jaka jest
Ponieważ trudno spodziewać się po kolejnych odcinkach czegoś nowego poza eskalacją dotychczasowej linii, postanowiłem wypowiedzieć się na temat „Resetu” już dzisiaj. Jest on poświęcony takiej oto wypowiedzi p. Tuska z 2007 r.: „Choć mamy swoje poglądy na sytuację w Rosji, chcemy dialogu z Rosją taką, jaka ona jest. Brak dialogu nie służy ani Polsce, ani Rosji. Psuje interesy i reputację obu krajów na arenie międzynarodowej. Dlatego jestem przekonany, że czas na dobrą zmianę w tej kwestii właśnie nadszedł. Jestem zadowolony, że sygnały ze strony naszego wschodniego sąsiada potwierdzają, że także tam dojrzewają do tego poglądy. Niezmiennie wspierać będziemy prozachodnie aspiracje Ukrainy, artykułowane przez każdy demokratycznie wyłoniony rząd tego kraju. Przyszłość Ukrainy powinna być kluczowym elementem wymiaru wschodniego i polityki sąsiedztwa Unii Europejskiej”.
Od razu widać, że słowo „reset” jest źle użyte, jeśli ma określać intencje zacytowanych słów, bo nie proponują one jakiegoś resetu stosunków polsko-rosyjskich, ale zakładają ich ułożenie ze wschodnim sąsiadem – takim, jakim on jest. Nie jest to zresztą nic nowego, a tylko nawiązanie do tzw. polityki détente (odprężenia) pomiędzy USA i całym światem zachodnim, mającej od lat 70. zastąpić okres tzw. zimnej wojny. Celem było uniknięcie globalnego konfliktu zbrojnego między mocarstwami i współpraca gospodarcza z uwagi na surowcowy potencjał ZSRR.
Różne były owoce realizacji tej koncepcji, która także została zastosowana wobec Rosji. Zasada była taka, że agresywna polityka tego kraju ma być traktowana jako lokalna i łagodzona ugodami w rodzaju tej wynegocjowanej przez prezydenta Sarkozy’ego (a nie L. Kaczyńskiego) w związku z konfliktem rosyjsko-gruzińskim. Polityka wschodnia rządu PiS w latach 2005–07 i zaraz po 2015 r. odpowiadała idei détente, zwłaszcza w sferze gospodarczej. Sytuacja radykalnie zmieniła się po agresji Rosji przeciw Ukrainie w 2022 r., ale na razie nie ma nawet zarysu jakiejś nowej strategii USA, UE i NATO.
Kuchnia dyplomatyczna
Dość dokładnie przeczytałem książkę Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, wydaną przez IPN w 2008 r. Autorzy starają się wykazać, że Wałęsa był agentem SB jeszcze po 1980 r. Skądinąd wiadomo, że Wałęsa miewał kontakty z SB mniej więcej od 1971 r. do 1976 oraz że fałszowano teczkę TW „Bolek”, w szczególności gdy był kandydatem do Pokojowej Nagrody Nobla. Nie czuję się powołany do oceny tej sprawy. Wszelako metodologia Cenckiewicza i Gontarczyka jest wątpliwa. Uznali za prawdę to wszystko, co obciąża Wałęsę w świetle dokumentów odziedziczonych po SB, i odrzucili (prawie) wszystko, co świadczy na jego korzyść, np. oświadczenia byłych oficerów SB o fałszowaniu teczki.
To pozwoliło Cenckiewiczowi i Gontarczykowi na konkluzję, że osoba o kryptonimie „Bolek” jest Wałęsą we wszystkich szczegółach. Zgodnie z logiką: jeśli ktoś twierdzi, że A = B, to winien wykazać, że wszystko, co twierdzi się o A, zachodzi także dla B. Cenckiewicz i Gontarczyk tego nie uczynili, a to sprawia, że ich konkluzje są wątpliwe – podobno potem się poróżnili, ale to sprawa odrębna.
Po przeczytaniu książki Cenckiewicza i Gontarczyka napisałem felieton „Dziurę w myśli trudno zatkać rzeczywistością” i podtrzymuję tę ocenę po obejrzeniu „Resetu”, ponieważ w tym filmie wykorzystywane są podobne metody. Pan Cenckiewicz cytuje rozmaite źródła dyplomatyczne, np. raporty polskiej służby zagranicznej o stanowisku Rosji w takiej lub innej sprawie, i twierdzi, że jest to zgodne z opinią polskiego MSZ z czasów, gdy premierem był p. Tusk, a p. Sikorski ministrem spraw zagranicznych.
Notabene zdumiewa postawa p. Raua, obecnego szefa MSZ, który zezwolił na udostępnienie p. Cenckiewiczowi dokumentów do wykorzystania w sposób, który może ujawnić sposoby działania polskiej dyplomacji w państwie, które nie ukrywa nieprzyjaznych zamiarów wobec Polski. Czyżby doraźny interes wyborczy był dla ministra w rządzie RP ważniejszy od zasad racjonalnej „kuchni” dyplomatycznej?
Czytaj też: Historia Lecha Wałęsy i jego relacji z SB
Nadużycia Cenckiewicza
Oto dwa przykłady nadużyć p. Cenckiewicza i jego ekipy w filmie „Reset”. Po pierwsze, Tusk i Sikorski mają być winni blokowania wejścia Ukrainy i Gruzji do NATO wbrew „energicznym” działaniom L. Kaczyńskiego. Bzdura. Blokada, słuszna lub nie, ale to inna sprawa, była elementem polityki détente prowadzonej przez Zachód także po rozpadzie ZSRR.
Zobaczymy, jak to będzie dalej. Ciekawe, że p. Duda, też „heros” dobrozmiennej polityki zagranicznej, nie zmusił swoich kolegów z NATO do bezzwłocznego przyjęcia Ukrainy do Sojuszu w czasie niedawnego spotkania w Wilnie. Ba, nie pomogła nawet obecność p. Rachonia w stolicy Litwy – może pomógłby p. Cenckiewicz, ale pozostał w Warszawie, bo był zbyt zajęty debatą po filmie „Reset”.
Kilka razy w tym filmie przewinął się wątek sugestii p. Putina skierowanej do p. Tuska, aby Polska i Rosja podzieliły się Ukrainą. Najpierw miał to być żart, ale na końcu p. Cenckiewicz odkrył, że była to oficjalna propozycja rosyjskiego prezydenta, która została zatajona przez Tuska, a przez to przyczyniła się do najazdu Rosji na Ukrainę. W ogólności jest tak, że wpływy Federacji Rosyjskiej w Polsce (to ma badać wspomniana komisja) istotnie przyczyniły się do wojny za naszą wschodnią granicą. Ciekawe, że cytowane słowa Tuska o Ukrainie nie są brane pod uwagę w „Resecie”.
Drugi przykład (zapewne będzie rozwinięty w kolejnej serii „Resetu”) dotyczy katastrofy smoleńskiej. Strona rosyjska nie ukrywała, że nie odpowiada jej udział L. Kaczyńskiego w obchodach katyńskich. W filmie to wygląda tak, że p. Tusk rozdzielił, pod wpływem rosyjskim, swoją wizytę i wyjazd L. Kaczyńskiego, a to przyczyniło się do katastrofy. Wszelako od wyborów 2007 r. było wiadomo, że stosunki pomiędzy prezydentem Kaczyńskim i premierem Tuskiem nie są najlepsze, ponieważ można było domniemywać, że pierwszy często meldował swojemu bratu o wykonaniu jakiegoś zadania (przypomnę meldunek po wyborach prezydenckich w 2005 r.), a drugi nie był z tego powodu uszczęśliwiony. Nadto L. Kaczyński traktował wizytę w Katyniu jako prolog do swej kampanii prezydenckiej – Tusk nie miał żadnego interesu, aby firmować ten cel. W końcu gospodarzem dla p. Tuska był p. Putin (ówczesny premier Rosji), a L. Kaczyńskiego – p. Miedwiediew (ówczesny prezydent Federacji Rosyjskiej) i to oni zapraszali konkretne osoby. Z wielu powodów wizyty były odrębne, co sprawia, że treść serialu „Reset” trzeba traktować nader ostrożnie.
Nie zamierzam twierdzić, że polityka wschodnia p. Tuska i jego rządu była optymalna. To jednak, co stara się przedstawić serial „Reset”, jest głównie zbiorem fantazmatów, jakby mających na celu zresetowanie stosunków polsko-rosyjskich do czasów zimnej wojny. Tzw. dobra zmiana jest gotowa na każdy reset utrzymujący ją przy władzy.