Bezlitosny TikTok pokazuje nam na przykładzie metalowych cystern, jak wygląda kolaps urządzenia poddanego gigantycznemu ciśnieniu. Tak abyśmy mogli sobie dobrze wyobrazić, co się stało w mrocznej głębinie z „Titanem”. Zanim wraz z odnalezieniem jego szczątków okazało się, że śmierć pięciu podróżników była nagła i trwały jeszcze poszukiwania batyskafu, z którego miały dobywać się w półgodzinnych odstępach upiorne stuki, jeden z drugim hienowaty troll zdążył wrzucić do sieci przerażające niby to nagrania z wnętrza podwodnego statku.
Społeczeństwo spektaklu jak nigdy zasiadło przed monitorami laptopów i ekranami smartfonów, aby napawać się nieszczęściem ekscentrycznych bogaczy. Ludzie o dobrych sercach czekali z nadzieją, ludzie przeciętni czekali na wieści tym bardziej ekscytujące, im bardziej tragiczne lub wzruszające (a może to być zarówno „niewyobrażalna tragedia”, jak i „cud”), natomiast ludzie źli modlili się skrycie, aby tylko nie zdążono wydobyć nieszczęśników. Walki gladiatorów, antyczne tragedie i nowoczesne kreacje medialne, oparte na podsycaniu zainteresowania i wyczekiwaniu, co będzie dalej (w którym to czasie można wyświetlić mnóstwo reklam), opierają się na dziwnym sojuszu zawiązanym przez widzów wszystkich tych kategorii. Oglądanie dramatu łączy ponad podziałami. Także tymi moralnymi.
Czytaj też: Poławiacze wraków