Kiedy prof. Robert Olkiewicz, fizyk i rektor Uniwersytetu Wrocławskiego, zdecydował się osobiście pilnować pomnika Jana Pawła II przed zbezczeszczeniem, część środowiska zareagowała zdumieniem, część uznała jednak, że skoro mamy wolność wyznania, to jako parafianin może pilnować, czego tylko chce. Pomnika papieża postawionego ze składek członków jednej z największych wrocławskich parafii też. Zagotowało się, kiedy rektor wziął udział w debacie na temat zasług Jana Pawła II. Razem z europosłanką ziobrystów Beatą Kempą.
– Trudno było to w ogóle nazwać debatą, bo każdy z trojga uczestników tego spotkania wygłosił coś na kształt oświadczenia w obronie papieża. Jeden z nich, profesor z politechniki, uznał, że ataki na Jana Pawła II to dzieło szatana. Można się oczywiście z tego śmiać, ale na plakacie zapraszającym na to spotkanie w kościele prof. Olkiewicz podpisany był jako rektor Uniwersytetu Wrocławskiego, a nie jako parafianin – mówi prof. Ludwik Turko, w latach 80. związany z opozycją solidarnościową, po przełomie w 1989 r. poseł i sędzia Trybunału Stanu.
Prawdziwa bomba wybuchła jednak dopiero wtedy, kiedy rektor Olkiewicz wyszedł z uroczystości wręczenia Nagrody Viadriny, przyznawanej przez Europejski Uniwersytet Viadrina. W tym roku odbierał ją prof. Krzysztof Ruchniewicz, historyk, dyrektor Centrum im. Willy’ego Brandta na Uniwersytecie Wrocławskim, a więc podwładny rektora UWr.
Prof. Olkiewicz wyszedł z uroczystości w proteście przeciwko upolitycznionej – jego zdaniem – laudacji wygłoszonej przez Basila Kerskiego, dyrektora Europejskiego Centrum Solidarności. O dyplomatyczno-akademickim skandalu poinformowała pierwsza lokalna prasa niemiecka, a potem głosy się podzieliły. Prawa część sceny medialnej pisała, że rektor wyraził milczący protest przeciwko szkalowaniu Polski i polskiego rządu, liberalne media uznały, że naruszone zostały nie tylko zasady dobrego wychowania i dyplomacji.