27-letnia Anastazja Rubińska zaginęła na wyspie Kos w zeszły poniedziałek – do niedzieli trwały poszukiwania, które niestety zakończyły się odnalezieniem zwłok kobiety. Sekcja potwierdziła uduszenie – medycy sądowi szacują, że do zgonu doszło niedługo po zniknięciu dziewczyny, w poniedziałek lub wtorek. Sprawcą czynu był najprawdopodobniej członek grupy mężczyzn, z którymi Anastazję widziano po raz ostatni – 32-letni Bengalczyk, w którego mieszkaniu znaleziono rzeczy należące do dziewczyny, bilet lotniczy i włosy. Zabezpieczono także szklanki po piwie.
„Szukała śmierci, to ją znalazła”
Zaginięcie zgłosił partner Anastazji – miała go poinformować, że za dużo wypiła i że odwiezie ją na motorze mężczyzna spotkany w supermarkecie. Następnie wysłała mu lokalizację, jednak chłopakowi nie udało się jej znaleźć mimo wielogodzinnych poszukiwań. Jak podaje portal WP.pl, greckie media sugerują, że dziewczyna mogła chcieć kupić haszysz od człowieka, który w ten sposób namówiłby ją, by wsiadła z nim na motocykl.
Młoda, piękna, nie stroni od używek i rozmawia z obcymi mężczyznami, w dodatku o śniadym kolorze skóry – z komentarzy wielu internautów na polskich grupach lub pod ostatnim zdjęciem Anastazji na Instagramie wynika, że samo to w zasadzie już sprawiło, że zasłużyła sobie na to, co ją spotkało. „Szukała śmierci, to ją znalazła”. „Powinna mieć trochę rozumu”. „Nie zdziwiłabym się, jakby już faceta nie interesowało jej odnalezienie, kiedy się dowiedział o jej przygodzie z pięcioma facetami. Na jego miejscu nie chciałabym jej znać”. „Dobrze skończyło się dla jej chłopaka, po co mu taka”. „Chłopaku! Poszukaj takiej laski, która nie chodzi na drinki z obcymi facetami, gdy ty pracujesz” – większość hejterskich komentarzy na Instagramie na szczęście nie jest już dostępna, ale w wielu innych miejscach wciąż można natknąć się nawet na wulgaryzmy kierowane pod adresem ofiary.
Czytaj też: Hejterzy znad Wisły
Mizoginia skrzyżowana z seksizmem
Na falę hejtu odpowiedzieli zaszokowani jej skalą influencerzy, m.in. mieszkająca od kilku lat na Krecie Paulina Młynarska:
„Na wyspie Kos stała się tragedia. Młoda kobieta z Polski straciła życie, wcześniej prawdopodobnie została zgwałcona. Ale na polskich grupach, które niby miały pomagać w poszukiwaniach, cierpienie i śmierć tej dziewczyny i jej rodziny to kolejna okazja, żeby sobie urządzić festiwal nienawiści. Do kobiety, za to, że wyszła z domu, że piła alkohol w wolny wieczór, że po prostu sama ściągnęła na siebie swój los. I do wszystkich osób uchodźczych i imigranckich żyjących w Grecji i w Europie, bo media grzeją jak dzikie narodowością domniemanych sprawców. Grzeją, bo liczą na rasistowskie wzmożenie. To może sobie to powtórzymy jak w szkole. Metodą zdartej płyty. 1) Ofiara nigdy nie jest winna swojej krzywdy. 2) Winna jest osoba sprawcza. 3) Kolor skóry, wyznanie ani kraj pochodzenia nie czynią mordercy ani gwałciciela. Ogromne wyrazy współczucia dla bliskich Pani Anastazji”.
Skala mizoginii skrzyżowanej z rasizmem, która objawiła się wokół sprawy Anastazji Rubińskiej, przeraża, ale niekoniecznie dziwi. Polska kultura od kilku stuleci ma problem z uznaniem i naprawianiem krzywd kobiet, także w kontekście krwawych walk, do jakich dochodziło na Kresach: ślady tego widać w dramatach Juliusza Słowackiego, takich jak „Mazepa” i „Sen srebrny Salomei”, ale i w epizodycznych obrazach z „Trylogii” Henryka Sienkiewicza – w „Ogniem i mieczem” bohaterowie wędrujący w przebraniu widzą kozackie „branki”, w tym znaną im osobiście polską arystokratkę w zaawansowanej ciąży, jednak zamiast myśleć o akcji ratunkowej, uznają ją za „straconą dla świata”, dla której już nic nie można zrobić.
Czytaj też: Chorzy blogerzy, internetowi sadyści
Paliwo dla ksenofobii
Schematy, zgodnie z którymi dziewczyna, która uprawiała seks z cudzoziemcami ze wschodu, obojętnie, dobrowolnie czy drogą gwałtu, równie dobrze mogłaby być martwa, trzymają się mocno. W filmografii wątek ten robi karierę od wielu dziesięcioleci – prostytuujące się z „Arabami” Polki występują na marginesach znakomitych skądinąd komedii z czasów PRL, np. w „Hydrozagadce”, a w ostatnich latach temat doczekał się pełnometrażowego, niestety bezrefleksyjnego ujęcia w „Dziewczynach z Dubaju”.
Nierozwiązany wątek stosunków „międzyrasowych” jest podglebiem polskiej ksenofobii, blokuje integrację i rozsądną politykę migracyjną. Co więcej, od stuleci cierpią z tego powodu przede wszystkim kobiety, które – wciąż się to dzieje, jak pokazuje hejt, który wylał się na Anastazję – gdy tylko ktokolwiek je choćby zobaczy w towarzystwie mężczyzn o innym profilu etnicznym, wbrew zdrowemu rozsądkowi, prawom człowieka i zwykłym prawidłom życzliwości po prostu wyklucza się ze wspólnoty i odmawia jakichkolwiek względów i pomocy.
Rasizm skrzyżowany z mizoginią okazuje się niezawodnym paliwem dla polskich emocji, a skala nienawiści pod adresem ofiar, takich jak Anastazja Rubińska, pokazuje, jak nabrzmiały jest ten problem i jak bardzo potrzebujemy tutaj namysłu i trzeźwej konfrontacji z rzeczywistością. Bez tego Polska na zawsze pozostanie zarówno piekłem kobiet, jak i miejscem skrajnie niechętnym imigrantom i uchodźcom.
Czytaj też: Hejting kreuje gwiazdy