Społeczeństwo

Matura: dynamiczna i szalona. Coś poszło bardzo nie tak. Będzie katastrofa?

Matura Matura Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl
Taki mamy klimat tegorocznej matury, że nic nie jest pewne. Odbiera to nastolatkom chęć do nauki i niesamowicie frustruje. Bardziej opłaca się przyjść na egzamin na tzw. pałę i liczyć, że w razie czego minister Czarnek ich ocali. A rodzice załamują ręce, bo nie rozumieją, co się dzieje.

Świadomość, że trzeba brać się do solidnej nauki, zwykle dopada klasy maturalne tuż po studniówce. Sto dni przed maturą rozlega się dzwonek wzywający wszystkich do ciężkiej pracy. Nie ma już powodu, aby odkładać przygotowania. Uczniowie się mobilizują, nauczyciele się cieszą, korepetytorzy zacierają ręce, a rodzice czują wielką ulgę. Od lutego do maja nastolatki pilnie się uczą.

Są powody, żeby się... nie uczyć

Teraz jest inaczej. Centralna Komisja Egzaminacyjna, wprowadzając ciągłe zmiany w wymaganiach maturalnych, spowodowała, że uczniowie znaleźli wiele powodów, aby jeszcze się nie uczyć. Gdy w marcu, na dwa miesiące przed godziną zero, skreślono jedną trzecią pytań jawnych, które bezwzględnie miały obowiązywać na ustnym egzaminie z języka polskiego, maturzyści stracili grunt pod nogami i zaczęli się buntować.

„Po co powtarzać materiał zrealizowany w klasach 1–3, jeśli za chwilę się dowiemy, że to również nas nie obowiązuje?” – mówili. Było 50 dni przed maturą, a uczniowie odwlekali naukę, bo wciąż chcieli czekać na to, co znowu ogłosi minister edukacji. Jeszcze nigdy matura nie była tak dynamiczna. Miało się wrażenie, że jakiś złośliwy wariat postanowił unieważniać zasady, które zostały wcześniej podane jako kluczowe i niezmienne.

Kiedy tegoroczni maturzyści zaczynali naukę w liceum, czyli w 2019 r., oznajmiono im, że skończył się absurd, iż licealistów obowiązuje tylko osiem lektur z tzw. gwiazdką (tak było w szkole ponadgimnazjalnej). Nowych licealistów będzie obowiązywać kanon dziesięć razy większy. Ponad 80 tekstów znalazło się w zestawie lektur, a każda – zapewniano – może zostać wskazana w temacie rozprawki.

Trzy lata później okazało się, że pierwszych absolwentów czteroletniego liceum będzie obowiązywać de facto tylko jedna lektura: ta, którą sami wybiorą, aby napisać rozprawkę. CKE wycofała się z pomysłu, aby na poziomie podstawowym wskazywać lekturę w temacie. Decyzję, jaki tekst obowiązkowy zostanie wykorzystany w dowodzeniu tezy wypracowania egzaminacyjnego, pozostawiono maturzystom. Wartość lektur szkolnych spadła do zera.

Szalona matura 2023

Wszystkie zmiany, a było ich tak wiele, że nawet nauczyciele przestali się orientować, co tak naprawdę obowiązuje, przekonały maturzystów, iż na maturę 2023 trzeba mieć szalony pomysł, gdyż działa na wariackich papierach. Po pierwsze, nie wolno spieszyć się z nauką, ponieważ wymagania egzaminacyjne są dynamiczne. Zaczęto całkiem poważnie głosić opinię, iż ostatnie zmiany zostaną wprowadzone podczas sprawdzania arkuszy przez egzaminatorów.

Po drugie, sprawdzający będą musieli podchodzić elastycznie do reguł oceniania, inaczej wyjdzie szydło z worka, czyli ujawnione zostaną wszystkie błędy, jakie powstały w trakcie wprowadzania nowej formuły egzaminu maturalnego. PiS chciał zlikwidować gimnazja i powołać nowe szkoły (ośmioletnią podstawówkę i czteroletnie liceum), aby wprowadzić własne, propisowskie podstawy programowe. Nowa matura była na drugim planie. Coś poszło nie tak ze zmianami, teraz więc trzeba tak pokierować pracą egzaminatorów, aby ukryć błędy i nie dopuścić do katastrofy.

Że to nie są czcze słowa, lecz zapowiedź nowej formuły oceniania, potwierdzali nauczyciele, którzy brali udział w szkoleniach dla egzaminatorów. Część szkoleń odbywała się w formie zdalnej. „Jeszcze nigdy się nie zdarzyło – opowiadała koleżanka – abym mogła przespać całe szkolenie i nie mieć z tego powodu żadnych konsekwencji”. Aktywność uczestników nie miała większego znaczenia, ponieważ to, co najważniejsze, zostanie przekazane podczas sprawdzania arkuszy w maju. Egzaminatorzy spodziewają się, że – jak nigdy – czeka ich praca pod specjalnym nadzorem.

Spodziewają się wręcz trzymania za twarz, aby arkusze zostały ocenione tak, jak nadzór każe, czyli również dynamicznie. Jeśli wiele razy zmieniały się wymagania egzaminacyjne, także zasady oceniania nie muszą być stałe. Gdyby działo się coś nadzwyczajnego, np. powstało ryzyko, że zbyt wiele osób nie zaliczy egzaminów obowiązkowych na minimalne 30 proc. – trzeba będzie rzucić maturzystom kolejne koło ratunkowe.

Rodzice załamują ręce

Nie bez powodu więc egzaminatorzy mówią, że ostatnie zmiany zostaną wprowadzone w trakcie oceniania arkuszy maturalnych. Taki mamy klimat tegorocznej matury, że nic nie jest pewne. Odbiera to nastolatkom chęć do nauki i niesamowicie frustruje. Po co mają się uczyć, gdy nie od nich zależy, jaki będzie wynik egzaminu? Przecież bardziej opłaca im się przyjść na maturę na tzw. pałę i liczyć, iż w razie czego minister Czarnek ich ocali. Rodzice załamują ręce, bo nie rozumieją, co się dzieje.

Oczywiście mowa tu o egzaminach obowiązkowych, których wyniki nie mają znaczenia w naborze na studia, a tylko zawracają dupę. Podczas rekrutacji liczą się przede wszystkim wyniki z przedmiotów wybieranych przez maturzystów i zdawanych na poziomie rozszerzonym. Język polski, język obcy i matematykę na poziomie podstawowym trzeba po prostu zdać – obowiązuje próg 30 proc. Nie jest to jednak drobnostka, gdyż przygotowanie się do egzaminów obowiązkowych ograbia uczniów z czasu, który mogliby przeznaczyć na egzaminy nieobowiązkowe, decydujące o dostaniu się na studia.

Jak ktoś wybiera się na studia medyczne, w nosie ma maturę z polskiego. Dla niego liczą się chemia i biologia. Chciałby więc raz na zawsze wiedzieć, jakie są wymagania z polskiego, i na ich podstawie szybko i skutecznie się przygotować. Niestety, CKE pozbawiła tegorocznych maturzystów szansy na szybkie opanowanie tego, co obowiązkowe, i zajęcie się przedmiotami, które naprawdę mają znaczenie. Ciągłe ogłaszanie zmian podcięło maturzystom skrzydła, przekonało ich bowiem, że matura 2023 to jeden wielki burdel.

„Zalążek poprawnej odpowiedzi”

Czarę goryczy przelewają jeszcze opowieści nauczycieli wracających ze szkoleń dla egzaminatorów. Otóż mówią, że do lamusa odeszła filozofia zerojedynkowego oceniania: albo odpowiedź jest poprawna, albo niepoprawna. Obecnie egzaminatorzy uczą się, iż odpowiedzi (chodzi tylko o przedmioty obowiązkowe) mogą być trojakie: 1. poprawna; 2. zawierająca zalążek poprawnej odpowiedzi, zatem również poprawna; 3. niezawierająca zalążka poprawnej odpowiedzi, zatem niepoprawna.

Co to jest „zalążek poprawnej odpowiedzi”, pokazuje przykład z użyciem czasu gramatycznego. Uczeń powinien napisać tekst w czasie przyszłym, ale napisał w czasie teraźniejszym (dawniej uznano by to za błąd). Obecnie każe się egzaminatorowi sprawdzić, czy w tekście znalazł się wyraz np. „jutro”, który świadczyłby o tym, iż uczeń nie zna wprawdzie formuł czasu przyszłego, ale z całości wynika, że pisze o przyszłości. „Jutro” jest owym zalążkiem poprawnej odpowiedzi, dlatego trzeba ocenić odpowiedź jako poprawną i przyznać punkty.

Nie należy dawać wiary wszystkim egzaminatorom. Być może przespali część szkolenia odbywanego w formule zdalnej i coś opacznie zrozumieli, jednak jakaś cząstka prawdy w tych opowieściach jest. Być może CKE w ten sposób zabezpiecza się przed katastrofą. Z różnych stron płyną też zapowiedzi, że to jeszcze nie koniec zmian. Ostatnia, być może najważniejsza zmiana – powtarzam – zostanie wprowadzona właśnie w maju. To najlepszy sposób, aby fatalna formuła egzaminu nie budziła powszechnego oporu. Trzeba będzie zdających po prostu uratować.

Będą rekordy odwołań?

Prawa do zdania tej matury, bez względu na wiedzę i umiejętności, domagają się sami maturzyści, gdyż zapowiadają, wręcz szantażują egzaminatorów, iż będą podważać każdy negatywny wynik. Kto ma do czynienia z nastolatkami, ten wie, że pozytywne i bezdyskusyjne są tylko wyniki bardzo dobre i celujące, natomiast niższe są podejrzane. Matura 2023 może więc okazać się rekordowa pod względem odwołań, chyba że egzaminatorzy zabezpieczą się przed tym, znajdując bardzo dużo owych zalążków poprawnej odpowiedzi.

Na ich miejscu wziąłbym do serca nową zasadę oceniania, iż poprawna jest nie tylko odpowiedź bezbłędna, ale również taka, w której znajduje się zalążek poprawności. Osoby sprawdzające powinny przyjąć założenie, iż niepoprawna jest tylko odpowiedź, której nie ma wcale (pusta kartka), a poprawne jest wszystko, co uczeń napisał. Jakiś zalążek poprawności jest bowiem w każdym tekście. Nie ma zaś go tylko tam, gdzie nic nie ma.

Choć brzmi to jak absurd, znacznie większym absurdem jest ciągłe wprowadzanie zmian w wymaganiach. Z tego najwięcej wprowadzono w ostatnim roku nauki, nawet na dwa miesiące przed rozpoczęciem matury nic jeszcze nie było stałe i niezmienne. Sprawdzanie arkuszy metodą znajdowania zalążka poprawności jest jedynie próbą ratowania tego idiotycznego egzaminu i szukaniem sposobu, aby krzywda zdających była jak najmniejsza. Egzaminatorzy nie powinni więc się wahać.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną