Społeczeństwo

Wet za wet. Propaganda PiS wobec śmierci Mikołaja Filiksa

Propaganda PiS wobec śmierci Mikołaja Filiksa Propaganda PiS wobec śmierci Mikołaja Filiksa mat. pr.
Propaganda rządowa w sprawie tej tragedii wytoczyła najcięższe działa. Posłużono się metodą obrony przez atak, zaś amunicją w tej kampanii uczyniono retorykę „odbijania piłeczki”. W efekcie to opozycja musi się teraz bronić przed zarzutami.

Nie ma ciszy nad tą trumną. Nie zamilkli ani politycy opozycji, ani politycy rządowi, ani media. Takie już mamy czasy – najbardziej wstrząsające wiadomości po kilku dniach przestają interesować opinię publiczną, więc nawet majestat śmierci nie może powstrzymać ludzi złej woli, lecz również ludzi dobrej woli, przed zabieraniem głosu. Chyba nie dało się tego uniknąć, bo ze strony polityków opozycji oraz komentatorów padły pod adresem obozu władzy – z uzasadnionych powodów – zarzuty najcięższe: w ferworze prowadzonej na oślep walki politycznej, za wszelką cenę pragnąc ugodzić w przeciwnika, doprowadziliście do śmierci dziecka! Ludzie władzy opowiadają na to: to nie my, to wy jesteście winni! To wy gracie tą trumną w swojej politycznej grze! Z moralnego punktu widzenia to bardzo poważna sprawa. Być może będzie ona miała również skutki polityczne, choć z pewnością opozycja nie powinna się tu starać o żadne korzyści dla siebie.

Retoryka „odbijania piłeczki”

We wtorek 7 marca odbył się pogrzeb niespełna szesnastoletniego Mikołaja Filiksa, który kilka tygodni temu popełnił samobójstwo pod wpływem wrogości i rozczarowań, z jakimi musiał się zmierzyć po ujawnieniu przez dziennikarza i szefa Radia Szczecin Tomasza Duklanowskiego, że ofiarą pedofila Krzysztofa F., szczecińskiego działacza PO, były dzieci znanej parlamentarzystki. Otoczenie chłopca natychmiast skojarzyło tę informację z Mikołajem, który z powodu konsekwencji ujawnienia jego strasznych przeżyć sprzed dwóch lat targnął się na życie. Pierwsza próba samobójcza była nieskuteczna.

Druga, kilka tygodni później, niestety zakończyła się śmiercią chłopca. Doszło do strasznej tragedii, w której diaboliczne zło pedofilii spotkało się z infantylną podłością młodych ludzi i bezmyślnością żądnego sensacji dziennikarza, nie zdającego sobie sprawy ze śmiercionośnej siły słów: „dzieci znanej posłanki”. Propaganda rządowa w sprawie tej tragedii wytoczyła najcięższe działa. Posłużono się metodą obrony przez atak, zaś amunicją w tej kampanii uczyniono retorykę „odbijania piłeczki”, czyli kierowania takich samych zarzutów, jakie padają pod adresem obozu rządzącego i jego mediów, w stronę opozycji oraz mediów liberalnych. W efekcie to opozycja musi się teraz bronić przed zarzutami, a ponadto muszą powstawać takie artykuły, jak ten, odpowiadające na manipulacje mediów władzy. Tak to już niestety bywa, gdy bierze się udział w rozgrywce, w której zasady fair play z zasady nie obowiązują.

Oficjalny przekaz mediów publicznych pełen jest moralnego wzburzenia i troski o godność zmarłego chłopca – zupełnie tak samo, jak słowa polityków opozycji i prodemokratycznych komentatorów. Dla odbiorcy mediów oznaczać to może dysonans i dezorientację. A jak nie wiadomo, po czyjej stronie jest racja, to lepiej zapomnieć o całej sprawie. Zapewne o taki efekt chodzi w pierwszym rzędzie. Być może jednak PiS zamierza – by użyć słów Marcina Tulickiego oraz Samuela Pereiry – tańczyć na grobie Mikołaja Filiksa znacznie dłużej. Pewnie zadecydują o tym badania opinii publicznej zlecone przez partię. Na wszelki wypadek w mediach społecznościowych „odpalono” kampanię nienawiści, w której trolle oraz rozmaitego szczebla działacze oskarżają PO, że jest partią pedofilów, która pedofilów ukrywa, a nawet atakują pogrążoną w żałobie po śmierci swego dziecka posłankę Magdalenę Filiks, rzekomo winną temu, że syn dostał się w łapy pedofila, a potem niezdolną ochronić go przed samobójstwem. Wypisywanie takich rzeczy jest podłe i nieludzkie, jednakże nie można mieć pewności, że taki przekaz został narzucony przez partię i jej organy propagandy, a nie powstał gdzieś na marginesie tego środowiska. Wiemy za to dokładnie, co mówią kontrolowane przez PiS tzw. media publiczne. I na to właśnie trzeba odpowiedzieć.

Początek brudnej kampanii wyborczej

W sprawie śmierci Mikołaja przekaz TVP, wyrażony w narracji prowadzącego główne wydanie „Wiadomości” we wtorek 7 marca Michała Adamczyka oraz autora głównego materiału Marcina Tulickiego, jest następujący. Radio Szczecin nie zrobiło nic złego, informując 29 grudnia 2022 r., że ofiarami Krzysztofa F. są dzieci znanej posłanki, mające 13 i 16 lat. Zło wydarzyło się następnego dnia rano, w programie TVP Info, nadawanym na żywo, w czasie którego poseł PO Piotr Borys, pomimo prób powstrzymania go przez prowadzącą Magdalenę Ogórek, ujawnił, że chodzi o posłankę Platformy. To dopiero ujawnienie tej właśnie informacji doprowadziło do identyfikacji Michała Filiksa jako ofiary. Opozycja, rzucając oskarżenie na Radio Szczecin i TVP Info, które w tym samym czasie, 29 grudnia, podało pierwszą informację o „dzieciach znanej posłanki”, stara się odwrócić uwagę od skandalu, jakim jest pedofilia w jej środowisku. Temu samemu celowi służy atak TVN na świętego Jana Pawła II – oszczerczy i oparty na ubeckich materiałach. Natomiast co do samego Krzysztofa F. to wprawdzie siedzi w więzieniu, lecz warto by poszukać innych ofiar jego pedofilskiej działalności, bo zapewne takowe były. Ogólnie rzecz biorąc, cyniczne wykorzystywanie śmierci dziecka przez PO to początek jej brudnej kampanii wyborczej.

Aby zilustrować retorykę mediów władzy, warto przytoczyć kilka sformułowań, które padły w „Wiadomościach” oraz w programie „Minęła 20” w TVP Info z udziałem Danuty Holeckiej, Marcina Tulickiego i Samuela Pereiry. I tak oto Michał Adamczewski wprowadza widzów w temat: „Zachowanie, które nie mieści się w głowie. Polityczny taniec na grobie dziecka. Próba oskarżenia nie pedofila z własnych politycznych szeregów […], ale mediów, które o skandalicznej sprawie opowiedziały”. „Straszne, ohydne”, mówi w materiale Tulickiego Mateusz Wyrwich z „Niedzieli”. „To jest łajdactwo”, kręci głową Tulicki w programie „Minęła 20”. A szef portalu Tvp.info Samuel Pereira odpala prawdziwą bombę: „Od czasu tragedii, śmierci tego dziecka, do czasu pojawienia się tej informacji według mojej informacji była praca nad tą kobietą [tj. posłanką Magdaleną Filiks, matką Mikołaja], żeby pozwoliła… [zapewne: politycznie wykorzystać tę sprawę]”. Przytomna Holecka przerwała młodszemu koledze, aby nie doszło do stygmatyzacji „tej kobiety”. Cofając nogę znad tej miny, Pereira ogłosił wyłącznych winowajców: „Jedynym winnym tego tańca na trumnach jest szef PO i szef szczecińskiej Platformy Sławomir Nitras”.

Zanim skomentuję zarzuty i retorykę dziennikarzy służących władzy, muszę odnotować ważną okoliczność, którą ujawnił Pereira. Otóż na zarzut, że jego medium, czyli Tvp.info, opublikowało informację o „znanej posłance” dwie minuty przed informacją Radia Szczecin, Pereira odpowiada, że faktycznie było to godzinę później, a oznaczenie godziny umieszczone przy wpisie na portalu oznacza „założenie tematu”, a nie faktyczną publikację. Może to i prawda, choć mało prawdopodobne, aby redaktor nie wiedział, co „zakłada”. Z pewnością chwały i chluby nie przynosi Platformie to, że miała w swoich szeregach pedofila, a tym bardziej pedofila dość aktywnie w partii promowanego, i w dodatku – w roli urzędnika Urzędu Marszałkowskiego – skierowanego do pracy z dziećmi. Wstyd i tyle.

Po pierwsze, nie chodzi się do TVP Info

Niestety, statystycznie rzecz biorąc, powinno być jeszcze kilku takich. Jednakże nawet gdyby ujawniono kolejnego i jeszcze kolejnego, nie znaczyłoby to, że pedofilów jest w PO więcej niż w przeciętnej męskiej populacji, tak jak to bez żadnych wątpliwości ma miejsce w przypadku duchowieństwa Kościoła katolickiego. Twierdzenie, że TVN zajmuje się tragicznym w swej skali zjawiskiem pedofilii w Kościele oraz jej systemowym ukrywaniem przez biskupów właśnie dla odwrócenia uwagi od Krzysztofa F., jest podłe i piramidalne w swej absurdalności. Media zajmują się księżmi pedofilami oraz kryjącymi ich biskupami, bo po prostu tacy księża i tacy biskupi są – i to liczni, a dowody są twarde i bezsporne (również w odniesieniu do Karola Wojtyły). Krzysztofem F. też się zajmują i niechaj się zajmują dalej. Mówienie o ukrywaniu sprawy Krzysztofa F. na podobieństwo ukrywania przez Kościół sprawek pedofilów w sutannach jest po prostu wredne i obraźliwe dla ofiar. Gdyby wśród kleru znalazł się jeden czy dwóch pedofilów, po czym trafiliby oni do więzienia, tak jak do więzienia trafił F., a w sądzie zeznawaliby w ich sprawie inni księża, nikt ani by z tego powodu nie potępiał całej instytucji Kościoła, ani nie zarzucał nikomu ukrywania czegokolwiek. Kościół ukrywa pedofilów, bo nie zgłasza ich organom ścigania, lecz przenosi do innych parafii. Nic analogicznego nie miało miejsca w przypadku Platformy i Krzysztofa F.

Zarzut mówiący o „ukrywaniu” także w znaczeniu „niemówienia o czymś” jest całkowicie bezzasadny. Czy PO miałaby publicznie bić się w piersi i głosić z trybuny sejmowej lub na konferencjach prasowych, że jej człowiek siedzi za pedofilię? Przecież w ten sposób narażałaby ofiary. Nikt nie oczekuje czegoś podobnego – również od Kościoła. Jedyne, czego się oczekuje, to współpraca z organami ścigania. Tylko tyle i aż tyle. W Kościele za taką współpracę grożą surowe kary i dopiero teraz to się zmienia. Platforma żadnej współpracy organom ścigania nie odmawiała i żadnych śledztw nie utrudniała. Nie próbowała też nigdzie przenosić pana F., aby mógł uniknąć odpowiedzialności za swe czyny.

Jednakże to zapewne obawa przed owym nieszczęsnym zarzutem „ukrywania” sprawiła, że poseł Piotr Borys kilkanaście godzin po publikacji Radia Szczecin na antenie TVP Info uściślił, że chodzi o dzieci posłanki PO. Nie chciał, aby widzowie odnieśli wrażenie, że jest nietransparentny i że jego partia ma coś w tej sprawie do ukrycia. Zarzucanie mu, że to właśnie on zdezawuował osobę Mikołaja jako ofiarę, jest zwykłym oszczerstwem. Jeśli lokalne radio mówi o znanej posłance, to wiadomo, że chodzi o znaną posłankę z tego właśnie regionu. Dla szczecinian nie było tu żadnej tajemnicy, a poseł Borys po prostu potwierdził to, co już wiedziano. Mleko rozlało się wieczorem 29 grudnia, a rozlało je Radio Szczecin. Nie znaczy to, że Borys postąpił dobrze. Po pierwsze, nie chodzi się do TVP Info. A jeśli już, to nie po to, aby wzbogacać tę redakcję w jakiekolwiek sensacje, które potem może wykorzystać propagandowo. To nie było mądre.

Partie powinny bardziej uważać

Manipulacją jest ciągle powtarzane przez komentatorów strony rządowej twierdzenie, że powodem śmierci Mikołaja była napaść pedofila, a nie publikacja prasowa. Jedno nie wyklucza drugiego. Faktem jest, że trauma, jaką była sama napaść, nie pchnęła Mikołaja do targnięcia się na własne życie, a za to konsekwencje ujawnienia tego zdarzenia – owszem. I bynajmniej nie znaczy to, że sprawy Krzysztofa F. nie należy dalej drążyć. Oczywiście, jeśli dziennikarze dotrą do ewentualnych innych, nieznanych jeszcze ofiar F., to chwała im za to. A politycy Platformy, łącznie ze Sławomirem Nitrasem, nie będą tacy głupi, aby dziennikarzom, nawet rządowym, w tym przeszkadzać.

Politycy władzy i media rządowe zachowują się jak wilki, bo tacy są. Nic nowego. Niemniej jednak dobrze by było, gdyby pośród słusznych słów potępienia kierowanych w stronę aparatu propagandy PiS i dziennikarza, który podał trop pozwalający niemal natychmiast zidentyfikować ofiary pedofila, znalazły się też słowa samokrytyki. Platforma, jak i inne partie polityczne, powinna bardziej uważać, kogo promuje. Wprawdzie pedofil nie ma na napisane na czole, że jest, kim jest, lecz w ciągu kilku lat współpracy można się zwykle zorientować, że ma się do czynienia z człowiekiem zaburzonym albo co najmniej niepewnym. Zabrakło chyba czujności i rozwagi. Poważne partie polityczne powinny postępować tak jak instytucje władzy, które przecież każda partia pragnie obsadzać swoimi działaczami – sprawdzać, z kim ma do czynienia, zanim powierzy danej osobie eksponowane stanowisko. Niestety często wystarcza, że ktoś jest „swój” i jest „fajny”. Ku przestrodze partyjnych szefów: pedofile zwykle są fajni. Złodzieje też.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną