Renta socjalna wynosi dzisiaj 1217 zł. Tyle państwo daje opiekunowi niepełnosprawnej osoby. I to te pieniądze stały się symbolem rozpoczętego w poniedziałek w Sejmie protestu – tego dnia protestujący położyli taką kwotę w gotówce na stole w korytarzu. By pokazać przechodzącym posłom, ile osoby niepełnosprawne mają na życie. Co miesiąc. We wtorek 7 marca plastikowy woreczek z taką samą kwotą stał się symbolem protestu, kiedy posłance Iwonie Hartwich marszałek Witek odmówiła wprowadzenia pod obrady obywatelskiego projektu ustawy o rencie socjalnej – podpisało się pod nim, jak informowała na konferencji w poniedziałek posłanka – blisko 200 tys. osób.
„Pani poseł, proszę powiedzieć w takim razie innym obywatelom, że ich projekty są gorsze” – powiedziała Elżbieta Witek, a wtedy Iwona Hartwich na mównicę sejmową przyniosła foliową torebkę, w której znalazło się 1217 zł. I powiedziała, zwracając się do parlamentarzystów zgromadzonych na sali posiedzeń: „Ja się pytam, kto z państwa, z parlamentarzystów, z PiS-u, chciałby zamienić się na te pieniądze, na życie z osobą niepełnosprawną niezdolną do samodzielnej egzystencji na miesiąc?”.
Popierać, nie przeszkadzać
Marszałek Witek wyłączyła jej mikrofon. Protest opiekunów dorosłych osób z niepełnosprawnościami wraz z ich podopiecznymi ruszył w poniedziałek 6 marca, tuż przed trzydniowym posiedzeniem Sejmu. Wszyscy zapowiedzieli protest okupacyjny, tym razem „do skutku”, a więc podniesienia renty socjalnej do wysokości płacy minimalnej, czyli do 3490 zł brutto. Zasiłek pielęgnacyjny do 2023 r. wynosił 200 zł i został zamrożony przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Podobne protesty miały miejsce w 2018 i 2014 r.
W 2014 r., kiedy rząd tworzyła Platforma Obywatelska, posłowie PiS w Sejmie krytykowali rząd PO i Donalda Tuska, a późniejsza minister pracy, rodziny i polityki społecznej, dzisiaj europarlamentarzystka Elżbieta Rafalska mówiła: „To wasza wina, że dzieci i rodzice leżą na korytarzach sejmowych”. Wtórował jej Jarosław Kaczyński: „Jeżeli ta władza nie potrafi wykazać empatii i współczucia, to pokazuje swoją twarz”.
W 2018 r. symbolem blokady Sejmu stały się zdjęcia posłanki PiS Bernadetty Krynickiej przechodzącej obok protestujących z wyrazem twarzy, który odczytano jednoznacznie negatywnie. Rok później w czasie kampanii do PE głośne stały się słowa prezesa Kaczyńskiego ze spotkania w Krakowie, kiedy niepełnosprawna kobieta zapytała go, jak ludzie w takiej sytuacji jak ona mają wyżyć za 1000 zł. Usłyszała wtedy, co natychmiast przebiło się do mediów: „Naprawdę lepiej, żebyśmy nie rozmawiali przy kamerach, bo chodzi o to, żeby to wykorzystać przeciwko nam. (...) Pani chce, żeby się zmieniło, i ja chcę, żeby się zmieniło, i z całą pewnością się zmieni, tylko jest taka prośba o to, aby nas popierać, a nie przeszkadzać”.
Jest ich tylko 290 tysięcy
Rok temu, w maju 2022 r., posłanka Hartwich ogłosiła, że rusza z akcją zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy dotyczącym zrównania renty socjalnej z płacą minimalną. Osób, które korzystają z tego świadczenia i które nie są zdolne do samodzielnej egzystencji, jest w Polsce 290 tys. Każda z nich dostaje obecnie co miesiąc 1270 zł, a pieniądze te nie są w stanie pokryć wszystkich wydatków związanych z codzienną egzystencją, nie mówiąc o rehabilitacji czy specjalistycznych środkach koniecznych do pielęgnacji.
Zbiórka podpisów ruszyła 5 maja, w Europejskim Dniu Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych. Pierwotnie inicjatywa miała zostać ogłoszona w Sejmie, ale odmówiono posłance i towarzyszącym jej osobom niepełnosprawnym wraz z opiekunami wejścia do budynku. Obecny w tej grupie Donald Tusk, były premier i szef PO, mówił wtedy: „Jesteśmy wszyscy bardzo poruszeni taką bezdusznością i takim przekonaniem dzisiejszej władzy, że budynek Sejmu jest tylko dla nich, i że uznali, że nie można wpuścić niepełnosprawnych i opiekunów na konferencję prasową”.
Minister Maląg do protestujących na razie nie przyszła. Pojawiła się za to wiceminister ds. integracji społecznej Agnieszka Ścigaj. I wybuchła awantura – w trakcie ostrej wymiany zdań okazało się, że program asystentury prowadzony przez fundacje jest rozstrzygany rocznie, co oznacza, że niepełnosprawni na koniec roku tracą osobistego asystenta i muszą czekać na kolejnego do rozstrzygnięcia kolejnej edycji programu i przekazania pieniędzy do gmin na jego realizację. Minister Ścigaj wyjaśniała wzburzonym rodzicom, że przygotowywany jest program prezydencki, zgodnie z którym takie wsparcie będzie stałe. Podkreślała też, że cztery lata temu renta socjalna wynosiła 80 proc. najniższej renty, a obecnie jest to 100 proc. Reakcja była natychmiastowa – posłanka Hartwich zarzuciła minister, że protestujący walczyli o zrównanie zasiłku pielęgnacyjnego z ZUS-em. „Wtedy, pod naporem tego protestu, malutki zasiłek został zrównany z ZUS-em” – powiedziała zdenerwowana Hartwich.
Ani na życie, ani na śmierć
Ewa ma dorosłego syna z dziecięcym porażeniem mózgowym. Łukasz ma 36 lat. Wymaga karmienia, przewijania, mycia, rehabilitacji.
– Wymaga wszystkiego. Po prostu. I nawet nie próbuję sobie wyobrazić, jak kobiety, bo to w większości kobiety zostają same z takim dzieckiem, żyją za te 1270 zł. Opieka nad takim dzieckiem trwa całą dobę. Ja rzuciłam pracę po urodzeniu Łukasza, ale nas nie rzucił mąż, który założył firmę. I tylko dlatego żyjemy jak ludzie. To jest największy wstyd i hańba polskiego państwa, że dorosłe osoby niepełnosprawne mają żyć w nędzy – mówi Ewa, która kibicuje kolejnym protestom, licząc, że w końcu zostaną przyjęte rozwiązania, które zmienią sytuację zaledwie 290 tys. ludzi.