Społeczeństwo

Mieszkanie Plus: totalny niewypał od PiS. Ani komfortowe, ani tanie. „Jesteśmy w matni”

Premier Mateusz Morawiecki Premier Mateusz Morawiecki Jan Rusek / Agencja Gazeta
Fiasko i słabości programu Mieszkanie Plus wychodzą teraz. Jego uczestnicy coraz głośniej sygnalizują, że czują się przez państwo oszukani. Tymczasem Donald Tusk prezentuje propozycje mieszkaniowe swojej partii. Przysporzy PO zwolenników? Wcale nie jest pewne.

Projekt „willa plus”, realizowany z myślą o ludziach i organizacjach związanych z obozem władzy, udał się znakomicie. Natomiast Mieszkanie Plus, jeden ze sztandarowych programów rządu dla ludzi niezamożnych, okazał się niewypałem. Nie tylko pod względem ilościowym, ale także jakościowym. Ilościowe fiasko rok temu obwieściła swoim raportem NIK. Jakościowe słabości wychodzą teraz. Uczestnicy programu coraz głośniej sygnalizują, że czują się przez państwo oszukani. Najgłośniej wyrażają to ci, których zwabiła wizja mieszkania na wynajem z dojściem do własności (DDW). Oni tak naprawdę wpadli w pułapkę.

Kacze Buki – dzielnica na obrzeżach Gdyni. Za oknem las. Na trawniku między blokami duża tablica: „PFR Nieruchomości. Inwestycja została zrealizowana w ramach programu Mieszkanie Plus”. Ta tablica najwyraźniej miała być rodzajem wizytówki, takim „ku pamięci” rządowego programu. A stała się instalacją, przy której mieszkańcy dają upust emocjom – ustawili cmentarne znicze, bukiet przekwitłych kwiatów.

Nabór do programu prowadził Urząd Miejski w Gdyni. – Na 172 mieszkania zgłosiło się ponad 2 tys. chętnych – opowiadają ci, którym się poszczęściło. Przynajmniej tak myśleli w 2019 r., kiedy pomyślnie przeszli weryfikację. Przyznawano punkty za wielodzietność, za niepełnosprawność itp. Ale podstawą były dochody na głowę – za duże, by ubiegać się o lokum komunalne, a za małe, by uzyskać kredyt mieszkaniowy w banku. Program miał wypełnić lukę.

Mieszkanie Plus. Historia jednej umowy

Państwo Szyszkowie – wtedy z dwójką dzieci (w tym jedno z niepełnosprawnością) i trzecim w drodze – mieszkali u babci pani Szyszko w lokalu komunalnym. Ale babcia zmarła i zaczęły się urzędowe przepychanki, czy mogą tam pozostać. Nikt by ich raczej nie wyrzucił, ale nie chcieli walczyć. Ogłoszony właśnie rządowy program Mieszkanie Plus wydał się najlepszym rozwiązaniem. Bo dawał szansę, że podobnie jak ci, którzy decydują się na kredyt w banku, także oni po latach spłat będą mogli zostać właścicielami swojego M. Przewidywał dwie opcje – najmu zwykłego oraz najmu z dojściem do własności. PFR Nieruchomości – operator programu – przedstawił im tabelę. W M3 (66 m kw.), w jakim chcieli zamieszkać, stawka za najem została określona na 18,65 zł/m kw., a za najem z dojściem do własności (DDW) po 30 latach – 23,1 zł/m kw. Wyszło im ok. 550 tys. zł. – Czuliśmy się tak, jakbyśmy wygrali los na loterii – wspomina Paweł Szyszko.

Zdeklarowali się na najem z DDW. W standardzie deweloperskim. Dla zwykłych najemców były mieszkania wykończone „pod klucz”. Kandydaci na właścicieli mieli wybór, mogli wykończyć sami, tak jak chcieli. Ale w 2020 r., gdy doszło do podpisywania umów i wydawania kluczy, okazało się, że na razie muszą się zadowolić umową na najem zwykły. Na docelową najmu z DDW muszą poczekać. Przedstawiciele państwowego operatora PFR Nieruchomości tłumaczyli, że potrzebują czasu na skonstruowanie owych umów. Teraz można odnieść wrażenie, że cały ten wariant wynajmu z DDW został przez rządzących rzucony „na rybkę”, bez przemyślenia i przygotowania, żeby zwabić ludzi do programu. Bo choć bardzo potrzebujemy dobrego, stabilnego systemu najmu mieszkań, to Polacy są zdeklarowanymi zwolennikami własności, nawet jeśli wiąże się ona z latami obciążeń trudnych do udźwignięcia.

Czekając na docelowe umowy, Szyszkowie, podobnie jak inni najemcy z opcją DDW, inwestowali pieniądze w prace wykończeniowe – glazurę, armaturę, podłogi. Niektórzy zapożyczali się na ten cel. Sądzili, że mogą państwu ufać. Wreszcie 19 lipca 2022 r. otrzymali wiadomość mailową, że jeśli nadal chcą wynajmu z DDW, mają się po raz kolejny zdeklarować w mailu z odpowiedzią „TAK”. Na podjęcie decyzji dano im dwie doby. Musieli też przejść ponowną weryfikację, uwzględniającą przychody gospodarstwa domowego oraz „czystą kartę” w BIG InfoMonitor i Krajowym Rejestrze Długów. W grudniu 2022 r. otrzymali mail z docelową wyceną przy spłacie mieszkania rozłożonej na 30 lat (360 rat) – stawka tzw. najmu z dojściem do własności wzrosła z 23,10 zł/m kw. do 48,40 zł. To nijak się miało do tabeli, którą otrzymali na starcie i która miała obowiązywać.

Podkreślają, że wyliczenie dotyczy samego najmu z DDW. Do tego trzeba dodać comiesięczną opłatę eksploatacyjną – 7 zł/m kw., a także opłaty za media (woda, ciepło, energia elektryczna) według indywidualnego zużycia.

Własne M. Drogo, coraz drożej

Im więcej czasu mijało, tym bardziej rosły kwoty za dojście do własności, a zasady stawały się mniej przejrzyste. Przedstawiciele administracji tłumaczyli, że ceny mieszkań wzrosły przez covid-19, wojnę w Ukrainie, wreszcie inflację. Ale te bloki zbudowano przed covidem, przed wzrostem cen materiałów budowlanych. I nikt nie uprzedzał, że ceny mogą się aż tak zmienić.

17 lutego br. Szyszkom przysłano wreszcie konkretne dokumenty – „wzór umowy najmu instytucjonalnego z dojściem do własności” plus dwa harmonogramy spłaty rat – jeden obejmuje raty, które mieliby płacić na poczet ceny sprzedaży, a drugi jako czynsze za wynajem. Te czynsze uwzględniają poziom inflacji prognozowany przez NBP na lata 2024–25 (12,3 proc. i 4,1 proc.), a później 2,5 proc. rocznie (cel inflacyjny), ale z zastrzeżeniem, że to wyliczenie będzie urealniane na podstawie faktycznego wskaźnika inflacji ogłoszonego przez GUS. Bardziej rynkowo chyba się nie da. Wygląda na to, że PFR zwyczajnie wszedł w buty banku.

W przypadku Szyszków pierwsza rata z tytułu najmu i na poczet wykupu łącznie do zapłacenia w marcu 2023 r. wynosiłaby 3615,4 zł, ostatnia w lutym 2053 – 7717,28 zł. Rzecz jasna, gdyby inflacja od 2026 r. faktycznie spadła do 2,5 proc. i pozostała na tym poziomie do 2053. Gdy Paweł Szyszko zsumował tych 360 rat, za sam najem przez 30 lat wyszło mu ok. 1 477 tys. zł. Do tego musiałby dodać ok. 500 tys. zł za wykup. To blisko 2 mln zł. Zatem metr kwadratowy ich mieszkania z dojściem do własności summa summarum kosztowałby ciut ponad 30 tys. zł. Zakrawa na żart.

– I gdzie tu jest konkurencyjność w stosunku do warunków rynkowych? – pyta retorycznie Szyszko. – Program miał nam pomóc, a wprowadził nas w kłopoty. Nie czułbym się oszukany, gdyby mi z góry powiedziano, że to są mieszkania na wynajem, a wykup nie będzie się opłacał. Wziąłbym sobie stan pod klucz, a ja robiłem to wszystko z myślą, że to będzie moje. Rządowy program miał nam pomóc, a wpędził nas w totalne kłopoty.

Szacuje, że na wykończenie mieszkania wydali 80 tys. zł. Mają teraz trzy córki (13, dziesięć i trzy lata), w tym dwie z niepełnosprawnościami. Jedna ma kłopoty z poruszaniem się, trzeba było dostosować łazienkę do jej potrzeb. Ich sąsiad Patryk Malinowski w swoje M2 (50 m kw.) włożył 70 tys. zł. Drugi sąsiad Krzysztof Kluska z niepełnosprawnością ruchową – 40 tys. zł, ale nie wszystko urządził. Gdyby chcieli się teraz wycofać, straciliby to, co zainwestowali.

Jak pani Żaneta, która mieszkała na osiedlu z mężem i dwójką dzieci. Oni też wybrali wariant DDW w standardzie deweloperskim. Wykończenie kosztowało ich ok. 60 tys. zł. Gdy czekali na docelową umowę, mąż zmarł. Jej samej nie było stać na dotychczasowe mieszkanie. Chciała je zamienić na mniejsze, ale wtedy okazało się, że miała kiedyś wpis w BIK, więc się nie kwalifikuje. – Pytałam: dwa lata wcześniej to nie przeszkadzało? – opowiada. – Nie, bo mąż miał w BIK czystą kartę. Wyszłam jak Zabłocki na mydle. Teoretycznie powinnam się cieszyć, że nie kazali mi zryć kafli, bo w umowie najmu jest, że mieszkanie ma wrócić do stanu pierwotnego. Ale było, minęło. Szkoda tylko włożonych pieniędzy.

Teraz mieszka z dziećmi u swoich rodziców.

Morawiecki z Kaczyńskim wbijają łopaty

Znaleźliśmy się w matni, zostaliśmy oszukani – tak definiują swoją sytuację. Patryk Malinowski po otrzymaniu wzoru umowy i tabel opłat za swoje M2 sprawdził, co by było, gdyby mógł zaciągnąć kredyt hipoteczny 400 tys. zł na 30 lat w PKO BP przy rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania RRSO 9,04 proc. Kwota do spłaty wyniosłaby 1 132 346 zł, a rata 2851,84 zł. Jemu na marzec tego roku w PFR Nieruchomości wyliczono łączną ratę 2860,94 zł (najem + DDW). Takie dobrodziejstwo. Mówi się o nich „beneficjenci programu”, ale gdzie te benefity?

Szyszko, Malinowski i Kluska są młodzi, mają energię. A co ze starszymi ludźmi z niepełnosprawnymi dziećmi? Nie mają sił, żeby walczyć o to, co im obiecano. O swoje marzenia i nadzieje – jak to określa Paweł Szyszko.

Gdynianie podkreślają, że w odróżnieniu od „mieszkanioplusowców” z innych miast im w 2020 r. przedstawiono wspomnianą już tabelę – przejrzystą, klarowną, zrozumiałą. Na jej podstawie podejmowali decyzje. Powołują się na nią, śląc pisma z gorzkimi żalami. Że ani te mieszkania komfortowe, ani tanie: „Nie ma tu garaży podziemnych, place zabaw raczej nie przyciągają, brak wiat rowerowych czy widok śmietników naprzeciwko okien lokatorów – raczej odpycha, niż przyciąga. Więc pytanie: za co taka cena?”.

Ich skargami zainteresowali się posłowie KO Tadeusz Aziewicz i Agnieszka Pomaska. – Byłam w szoku – mówi Pomaska, która trzykrotnie odwiedziła Kacze Buki, by dokładnie rozpoznać sprawę. – To osiedle, gdzie premier Morawiecki osobiście wbijał łopatę, inaugurując budowę. Mieszkanie Plus zostało potraktowane jak zwykły biznes. Na razie nie wiem przez kogo. Ktoś na tym zyskuje i na pewno nie są to mieszkańcy.

Poseł Aziewicz zwrócił się do szefa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o zbadanie sprawy, sprawdzenie wzorów umów, czy nie ma tu do czynienia z nieuczciwymi praktykami. 7 marca w Sejmie na posiedzeniu komisji infrastruktury ma być mowa o nowym rządowym programie mieszkaniowym Dostępność Plus. Posłowie opozycji chcą się domagać rozliczenia najpierw programu Mieszkanie Plus.

Aziewicz z niesmakiem mówi o „łopaciarzach”. O co chodzi? Otóż kiedy program Mieszkanie Plus ruszał, czołowi politycy rządzącej partii przyjeżdżali grzać się w świetle obiektywów podczas symbolicznego wbijania łopat w poszczególnych miastach. Gdynię zaszczycił sam Morawiecki. Ale większy zaszczyt spotkał Białą Podlaską, gdzie łopatą wraz z premierem machał Jarosław Kaczyński. W Katowicach inauguracja była bez łopat, ale z udziałem premiera i byłej premier Beaty Szydło.

Taniej niż średnia rynkowa

Z politykami do łopat stawali lokalni włodarze. No i teraz mają zgryz, bo nie tylko z Gdyni, ale i z innych miast dochodzą skargi. Także tych, którzy nie aspirowali do własności, tylko zadowalali się wynajmem. Teraz czują ciężar związanych z inflacją kolejnych podwyżek cen najmu. A ci, którzy zapisywali się na mieszkanie z dojściem do własności, nie mogą się doczekać konkretów. Takich, jakie w lutym dotarły do mieszkańców Kaczych Buków w Gdyni.

Na skargi dotyczące Mieszkania Plus zdecydowanie zareagował Marcin Krupa, prezydent Katowic. Wystosował list do premiera Morawieckiego. Pisze w nim m.in.: „Nie są wyjątkiem rodziny, które pomimo otrzymanych dopłat muszą płacić ponad 3 000 zł miesięcznie. To stawka nie tylko znacząco wyższa niż w zasobie miejskim (w niektórych przypadkach stanowi dwukrotność czynszu w TBS czy trzykrotność w mieszkaniach komunalnych), ale także większa od stawek najmu na rynku komercyjnym! Jednocześnie mieszkańcy nie są w stanie uzyskać jakiejkolwiek wiążącej informacji w zakresie obiecanej możliwości dojścia do własności, co w wielu przypadkach było jednym z głównych czynników wpływających na wybór Nowego Nikiszowca”.

Spółka PFR Nieruchomości w odpowiedzi wydała oświadczenie, że prezydent Katowic od początku inwestycji posiada informacje na temat warunków najmu i stawek czynszów i wcześniej nie zgłaszał zastrzeżeń. „Analiza ofert występujących na katowickim rynku najmu pokazuje, że średni czynsz na rynku komercyjnym wynosi około 44 zł/m kw. Oznacza to, że oferowana przez nas stawka jest o około 30 proc. niższa”.

Ten argument w postaci średniej spółka powiela w przypadku sytuacji konfliktowych w różnych miastach. „Średni czynsz najmu mieszkania w Gdyni wynosi obecnie 22,89 zł/m kw. i jest ponad 50 proc. niższy niż występujący na rynku komercyjnym” – czytamy w oświadczeniu dla portalu Trójmiasto.pl. To argument zwodniczy. Bo średnią podbijają mieszkania luksusowe, w samym centrum, z widokiem na morze itp. atutami, zaś substandardu raczej się nie wynajmuje. Bardziej miarodajna byłaby mediana. Jednak mimo tych zapewnień, że stawki PFR Nieruchomości są „w normie”, spółka podjęła decyzję o „zamrożeniu” czynszu najmu do końca 2025 r.

Co na bolączki ludzi z Kaczych Buków prezydent Gdyni Wojciech Szczurek? Zabiegają o spotkanie. Na razie bezskutecznie. – Wpłynął do mnie taki wniosek – potwierdza prezydent. – Jestem bardzo poruszony argumentami, które przedstawili mieszkańcy. To, o czym informują – wysokość czynszu, wartość mieszkań do wykupu – ma się w żaden sposób do deklaracji, które padały, gdy program ruszał. Jeżeli jest tak, jak opisują, to wygląda to bardzo źle. Jeżeli będzie trzeba, to podejmę interwencję i zwrócę się do premiera. Bo Mieszkanie Plus miało być dla osób, które nie do końca kwalifikują się do zaspokojenia potrzeb w sposób rynkowy. Państwo w takich działaniach zawsze musi być uczciwe i wiarygodne. Nie może być tak, że człowiek wiąże się z takim programem, a po roku czy dwóch dowiaduje się, iż reguły są zupełnie inne niż wtedy, gdy podejmował decyzję.

Tusk: kredyt zero procent

Gdy w Gdyni mieszkańcy Kaczych Buków zastanawiali się, jak odpowiedzieć na najnowszą propozycję PFR Nieruchomości, lider opozycji Donald Tusk podczas spotkania w Pabianicach z hasłem „mieszkanie jest prawem, nie towarem” na ustach zapowiedział program mieszkaniowy swojej partii, w którym jedna z opcji ma dotyczyć „kredytu 0 proc. dla ludzi, którzy będą kupowali swoje pierwsze mieszkanie”. „Wprowadzenie kredytu 0 proc. – mówił Tusk – będzie oznaczało ratę w wysokości ok. 1,7 tys. zł i to będzie spłata kapitału, a nie niekończących się odsetek”.

Projektowany program ma dotyczyć osób do 45. roku życia. Kredyt 0 proc. można by uzyskać także na remont mieszkań, które nie nadają się do zamieszkania. Była też mowa o dopłacie do najmu w wysokości 600 zł. Podobno projekty ustaw są gotowe.

Czy „kredyt 0 proc.” przysporzy PO zwolenników? Wcale nie jest pewne. Potrzeba mieszkania na własność jest w Polsce gigantyczna. Ale jest też mnóstwo ludzi, którzy noszą już na szyi kredytową pętlę. I źle znoszą samą myśl, że ktoś inny mógłby mieć lżej niż oni. Tu strasznie trudno o minimum zrozumienia i solidarności. Widać to wyraźnie w internetowych postach pod publikacjami dotyczącymi Mieszkania Plus z opcją dojścia do własności. Jak to? Nie stać ich było na kredyt, to teraz mają za swoje. Zawierzyli PiS-owi – mają za swoje.

Trudno też przekonać Polaków, że alternatywą dla własnego mieszkania może być najem instytucjonalny. Może dlatego, że nikt jej dotąd nie pokazał w jasnych barwach w praktyce. Także program Mieszkanie Plus. A dla amatorów własności program ten skończył się ślepą uliczką, równie złą albo i gorszą niż pętla kredytowa. Czy ktoś ich z tej uliczki wyprowadzi?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną