Towarzysze maszyny
ChatGPT i sztuczna inteligencja. Nigdy nie byliśmy świadkami takiego fenomenu. Lawina ruszyła
Nigdy jeszcze nie byliśmy świadkami takiego fenomenu. Konwersacyjny konstrukt sztucznej inteligencji autorstwa amerykańskiej firmy OpenAI to najszybciej zdobywająca popularność usługa w historii internetu. W zaledwie dwa miesiące od debiutu ChatGPT przekroczył pułap 100 mln aktywnych użytkowników miesięcznie. Tylko w styczniu korzystano z niego 590 mln razy. Dla porównania: TikTok potrzebował na zbudowanie takiej bazy użytkowników dziewięciu miesięcy, a Instagram dwóch i pół roku.
Z ChatGPT próbuje się połączyć jednocześnie tak wiele osób, że próby logowania trzeba czasami podejmować wielokrotnie. A gdy się to w końcu uda, uprzedzi nas na powitanie, że jest przeciążony z powodu liczby wizyt, w związku z czym prosi o cierpliwość, bo właśnie „pracuje nad skalowaniem systemów”. Mówiąc po ludzku, OpenAI nieustająco musi zwiększać moc obliczeniową swego czatbota i liczbę obsługiwanych jednocześnie połączeń, by nadążyć za gwałtownym wzrostem liczby użytkowników. Przypomina się scena z filmu Spike’a Jonze „Her” (2013), w której mówiąca głosem Scarlett Johansson sztuczna inteligencja, udająca miłość do głównego bohatera (Joaquin Phoenix), czasami się zawiesza, bo obsługuje jednocześnie – rosnącą lawinowo – liczbę zakochanych w niej klientów.
O ChatGPT kilkukrotnie pisał już chociażby amerykański dziennik „The New York Times”, bo wraz ze wzrostem jego popularności rośnie liczba problemów i zjawisk społecznych wcześniej trudnych do wyobrażenia. Okazał się on bowiem uniwersalnym narzędziem, które można wykorzystać na rozmaite sposoby. Z dobrą lub złą intencją.
Z tym programem komputerowym można rozmawiać. Można też zlecać mu zadania, jakim do niedawna mogły podołać jedynie tęgie umysły homo sapiens. Jest zaledwie jednym z kilku przykładów sztucznej inteligencji, które ostatnimi czasy zaczęły robić karierę (o jego poprzedniku, GPT-2, pisaliśmy już cztery lata temu w tekście Michała Roleckiego