Śmieszno i straszno
Robert Górski dla „Polityki”: Kaczyńskiego już się nie da ośmieszać
KATARZYNA KACZOROWSKA: – Nie ma pan telewizora. To jak pan sobie radzi bez tej alternatywnej rzeczywistości?
ROBERT GÓRSKI: – W czasie mundialu było trochę słabo. Żałowałem, że nie mogłem śledzić tego, co się działo na mistrzostwach, bo z wielu przyczyn było to dość absurdalne zjawisko. Mundial w Katarze, o tej porze roku... Ale jeśli pyta pani o politykę, to naprawdę telewizora i telewizji mi nie brakuje, przeciwnie, żyje mi się bez nich lepiej.
Przecież jest pan w tej polityce zanurzony po uszy.
Jestem, ale dlatego telewizor byłby gwoździem do trumny. Poza tym mam małe dziecko i wolę patrzeć na jego dokonania, a nie na to, co robi chociażby Janusz Kowalski. Oczywiście docierają do mnie strzępy informacji, choćby w formie memów, dlatego odnotowałem jego prymitywną radość z tego, że Niemcy przegrały z Japonią. Wolę nie myśleć o tym, jakiego spełnienia doświadczył po tym, gdy nie wyszli z grupy.
Właśnie ogłosił, że należy odebrać mniejszości niemieckiej w Polsce przywileje wyborcze.
To może właśnie na fali tej kaskady radości katolika miłującego bliźniego. Nawiasem mówiąc, spotkałem go niedawno na placu zabaw, więc też ma małe dziecko. Widzę jednak, że odwrotnie niż ja więcej czasu poświęca polityce.
Może walczy o przyszłość swojego dziecka?
Obawiam się, że walczy także o przyszłość mojego, a nie o takiej bym dla niego marzył. Większość polityki to jest niepotrzebny hałas, więc jeśli czegoś mi brakuje z powodu braku telewizora, to sportu. Chociażby przed meczem z Argentyną, kiedy znowu dałem się nabrać i miałem nadzieję.
Polska piłka jest podobna do polskiej polityki?
Że tak samo beznadziejna? Obawiam się, że tak.