Rechot i cierpienie
Rechot prezesa i cierpienie. Dysforia płciowa: zderzmy ideologię z faktami
Pzeciwstawienie się argumentami merytorycznymi szerzonej w ten sposób transfobii jest utrudnione nie tylko z powodu rubasznego stylu jej manifestowania, lecz także dogmatyzmu lewicy polityczno-kulturowej, traktującej kwestie tożsamościowe jako niedyskutowalne.
Jeden fakt nie podlega wątpliwościom: w Polsce, podobnie jak w innych państwach z zachodniego kręgu cywilizacyjnego, choć z pewnym opóźnieniem w stosunku do nich, notowany jest w ostatnich latach gwałtowny przyrost zgłoszeń do poradni psychologicznych i pedagogicznych coraz młodszych dzieci z zaburzeniami tożsamości płciowej. Punkt sporny to interpretacja tego zjawiska, w tym identyfikacja jego przyczyn. Obrońcy praw osób transpłciowych (czyli tych oznaczanych literą „T” w skrócie LGBT+) twierdzą, że taki problem dzieci odczuwały zawsze, lecz dopiero od niedawna mogą go ujawniać i szukać pomocy w jego rozwiązaniu, która powinna im być udzielana. Przeciwnicy, do których ewidentnie należy prezes Kaczyński, przekonują, że to po prostu moda, która przyszła z Zachodu (skoro tam zjawisko pojawiło się wcześniej).
Kwestia tożsamości
Problem, o którym mowa, ma swoją nazwę medyczną: dysforia płciowa. Dysforia to przeciwieństwo euforii, zatem chodzi o dotkliwy stan dyskomfortu psychicznego, w tym przypadku sposób przeżywania wątpliwości i zaburzeń tożsamości płciowej. Od dość dawna był rozpoznawany i ujmowany w ewidencji zaburzeń u osób dorosłych, dopiero od kilku lat (od 2013 r. w miarodajnym podręczniku Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego) wyodrębniono jego postać dziecięcą. Niektórzy badacze sugerują, że objawy dysforii płciowej mogą się pojawić już w wieku przedszkolnym, bo wtedy zaczyna się kształtować poczucie własnej płci.
Problemy dzieci, zwłaszcza dojrzewających, z tożsamością, to nic nowego ani nadzwyczajnego.