Przez chwilę można być z martwymi sam na sam
Przez chwilę można być z martwymi sam na sam. Paweł Reszka o pracy reportera
Znalazłem auto, którym jechała Margarita i jej dwóch synów. Kompletnie spalone. Aleksander wiedział: jego rodzina zginęła. Ale był pewny, że od kuli. Teraz wychodziło, że mogli spłonąć żywcem. Mówić mu o tym?
O Margaricie, Aleksandrze i synach usłyszałem w zakładzie wulkanizacyjnym 9 kwietnia 2022 r. Rosjanie wyszli już z Buczy, ale nikt w miasteczku się nie cieszył. Właśnie odsłonięto pierwszą warstwę ziemi z masowej mogiły przy cerkwi Andrieja Pierwozwannego. Kilku fotoreporterów. Drobny, zimny deszcz od rana. Martwe ciała w gliniastej ziemi. Bez trumien, w zwykłej, codziennej odzieży. Wrzucone do dołu w pośpiechu, byle jak.
Inne dowody rosyjskich zbrodni były rozrzucone po całym miasteczku. Zwłoki w piwnicach, na opuszczonych blokpostach, zakopane na podwórkach. Dziennikarzom całe dnie upływały na fotografowaniu martwych. Szukaniu świadków. Gubiły się imiona, nazwiska ofiar. Dni i dramaty stawały się podobne do siebie.
[Odłamek]
W tylną oponę wbił się odłamek. W miasteczku działała tylko jedna wulkanizacja. Robiło się późno. Powrót do odległego o ok. 30 km centrum Kijowa mógł zająć nawet kilka godzin. Zamknięte drogi, zniszczone mosty, posterunek za posterunkiem. Żołnierze za miastem nieufni. Przekonani, że rosyjska armia odeszła, ale zostawiła szpiegów i dywersantów. Po zmroku obowiązywała godzina policyjna.
Nie bardzo się dawało przenocować w Buczy, bo i gdzie? Poznana wczoraj Tania mieszkała w piwnicy pełnej niedołężnych staruszków. Prosiła o aspirynę – pod ziemią chłodno. Wszyscy chorzy, ona sama też drżała, ciągle miała dreszcze. Opowiadała chętnie o każdym z podopiecznych. Tylko pytania o siebie zbywała milczeniem. Wydawało się, że ukrywa wielką krzywdę, która ją spotkała. W piwnicy miejsca co kot napłakał, ale pewnie znalazłaby kawałek podłogi.