Porażka programu 500 plus jako narzędzia demograficznego, a właściwie fiasko całej tzw. polityki prorodzinnej PiS stało się oczywistością. Stopa dzietności w 2021 r. znów zjechała poniżej 1,4 i wyniosła 1,38 dziecka na każdą obywatelkę w wieku rozrodczym. Jednak zamiast zrobić trzy kroki w tył i skorygować swoje metody, PiS gorączkowo szuka „winnych”. Tym razem padło na... młode imprezowiczki.
W sobotę, podczas „motywacyjnej” wizyty w strukturach partyjnych w Ełku, prezes na pytanie o „politykę rodzinną” odpowiedział z wujowskim rechotem: „Jeśli się utrzyma taki stan, że do 25. roku dziewczęta piją tyle samo co ich rówieśnicy, to dzieci nie będzie. (…) Kobieta też musi dojrzeć, żeby być dobrą matką, ale jak do 25. roku daje w szyję... trochę żartuję, ale to nie jest dobry prognostyk w tych sprawach”. Wypowiedź obiegła internet, gdy nagranie spopularyzował w sieci tygodnik „Nie”.
Kaczyński i cabaret macabre
Objazdy Kaczyńskiego po Polsce muszą wśród wyższych funkcjonariuszy PiS wywoływać poważny ból głowy. Cabaret macabre prezesa coraz mocniej przypomina występy pijanego wuja na weselu, który żeby utrzymać zainteresowanie widowni, sięga po sprośności i rzekome „perwersje”. W czerwcu we Włocławku dworował z korekty płci: „Każdy z nas może w pewnym momencie powiedzieć, że do godziny – jest w tej chwili wpół do szóstej – byłem mężczyzną, a teraz jestem kobietą. Lewica uważa, że tak powinno być i należy tego przestrzegać. Mój szef, moja koleżanka czy kolega powinni się do mnie zwracać tym razem w formie żeńskiej. Można mieć takie poglądy, dziwne co prawda, ja bym to badał...”.
Problem w tym, że za rechotem wujaszka zawsze stoją pogróżki ferowane z pozycji strażnika heteronormy. Heteronorma czy heteronormatywność to przekonanie, że wszyscy powinni być albo mężczyznami, albo kobietami, zakochiwać się w przedstawicielach płci przeciwnej, a przede wszystkim bez grymasów odgrywać przypisane do płci role, gdyż na tym opierają się stabilizacja i porządek społeczny. Kobiety mają być „grzeczne”, posłuszne mężowi i rodzić dzieci. Mężczyźni powinni być władczy, dużo zarabiać, a w razie czego umieć przywrócić „porządek” odpowiednio dozowaną przemocą. Kto się z tym nie zgadza, stwarza zagrożenie dla społeczeństwa i albo powinien „iść do lekarza”, jak osoby z dysforią płciową i lewica (czerwcowe wystąpienie we Włocławku), albo ściąga na siebie los straszliwy (alkoholizm kobiet – listopadowy występ w Ełku).
W obu przypadkach prezes czynił aluzje do przemocowych rozwiązań politycznych, które partia mogłaby wdrożyć po wygranych wyborach. O wysyłaniu osób niepasujących do oficjalnego wzorca do „psychuszki” pamiętamy z czasów Związku Radzieckiego. Młot na pijące kobiety to jednak już współczesny repertuar – jeden z turbokonserwatywnych projektów mających ograniczać prawa reprodukcyjne dawał służbom możliwość interweniowania przy podejrzeniu, że kobieta szkodzi płodowi, np. pijąc alkohol. Problem w tym, że w pierwszych miesiącach ciąży na pierwszy rzut oka nie widać, więc kobiety w wieku reprodukcyjnym i z napojem wyskokowym w ręku potencjalnie narażałyby się na wizytę na komendzie i przymusowy test ciążowy, żeby sprawdzić, czy aby nie popełniają przestępstwa.
Przepis na bombę demograficzną
Co najciekawsze, prezes Kaczyński w gruncie rzeczy sięga po niemal te same klisze, którymi co bardziej zatwardziali liberałowie starali się zwalczać program 500 plus – czyli rozpijanie społeczeństwa. Młodym nie należy się dodatek, bo wydaliby pieniądze na alkohol. Dzisiaj fiasko programu też tłumaczy się alkoholizmem, tyle że niejako uprzedzającym...
Tymczasem o ile program 500 plus jako narzędzie socjalne wspierające rodziców odniósł niekwestionowany sukces, o tyle nie miał szansy zadziałać jako czynnik stymulujący demografię. Polskie społeczeństwo, podobnie jak wiele innych, boryka się z niską dzietnością nie dlatego, że brakuje pieniędzy czy nawet mieszkań (przypomnijmy, w jakich warunkach dostępności mieszkań nastąpił boom demograficzny z początku lat 80.), ale dlatego, że doświadczamy ostrej formy kryzysu troski. Wynagrodzenia dla osób wykonujących zawody opiekuńcze plasują je na skraju ubóstwa, rodzinne formy opieki od lat są zaniedbywane, państwo nie rozwija opieki społecznej, a instytucje, które mogłyby wspierać opiekunów w łączeniu troski nad podopiecznymi i pracy zarobkowej, po prostu nie istnieją.
Dodajmy absolutny upór rządzących przy powstrzymywaniu jakichkolwiek zmian w tym, jak kobiety i mężczyźni mogą i powinni lepiej dzielić między sobą brzemię opieki – bo tym właśnie skutkują patriarchalne brewerie ministra Czarnka. Do tego brak waloryzacji progów i koszmarna polityka wobec opiekunów osób z niepełnosprawnościami. Nie wspominając nawet o barbarzyńskim zlikwidowaniu drugiego wyjątku od zakazu aborcji, co dla wielu kobiet oznacza potworny lęk przed zajściem w ciążę. Tak się właśnie sporządza bombę demograficzną, która pomału rozsadza nasze społeczeństwo. Możemy sobie tylko powiedzieć, że skoro uparcie głosujemy na patriarchalne formacje polityczne i oddajemy stery rządów takim „wujaszkom”, to w sumie sami na to zasłużyliśmy.