Święta prawda
Marcin Gutowski dla „Polityki”: Jan Paweł II widział, ale nie dostrzegał
MARTYNA BUNDA: – Zanim powstało „Bielmo”, najpierw była seria reportaży o ludziach z otoczenia papieża. O pomnikowych postaciach pisze się trudniej?
MARCIN GUTOWSKI: – Może po prostu, mając do dyspozycji tak wiele materiału, trzeba go jakoś uporządkować. Badając przypadki – i skalę – pedofilii, ale nie tylko, bo też próbując opowiedzieć o tym, dlaczego polski Kościół hierarchiczny jest taki, jaki jest, i skąd się wzięły jego główne persony, zebrałem bardzo dużo materiałów. W moim odczuciu, a także wydawcy, to było ciekawe i istotne społecznie, i trzeba to było opowiedzieć również w formie książki. Jako pierwszy powstał reportaż o kardynale Dziwiszu. Naturalną kontynuacją był Jan Paweł II.
Oczywiście pojawiały się pytania, czy ja, w dużej mierze ukształtowany przez Kościół i Jana Pawła II, absolwent UKSW, powinienem robić taki temat. Patrząc z zawodowego punktu widzenia, czy miałbym traktować papieża na specjalnych warunkach tylko dlatego, że był dla mnie punktem odniesienia? Czy to nie byłoby sprzeniewierzenie się obowiązkom dziennikarskim? Odpowiedź była oczywista: należy rozliczać tę postać tak jak każdą postać historyczną, polityka czy człowieka kultury, niezależnie jak byłoby to trudne dla mnie prywatnie. Dlatego istotne były dla mnie rozmowy z jego przyjaciółmi, którzy dziś dostrzegają twarz bossa, szefa instytucji, twarz, którą ukrywał przed nimi. To są poruszające historie. Jak choćby te, w jaki sposób reagował na sytuacje, w których przyjaciele alarmowali go w sprawie abp. Juliusza Paetza. To, w jaki sposób de facto ich zbywał i jak oni z perspektywy czasu to rozumieją, rzuca zupełnie nowe światło na jego postać. Papież okazuje się dużo bardziej psychologicznie złożony i niejednoznaczny, niż mogłoby się wydawać.