Ciche choroby
Ciche choroby. Depresję oswoiliśmy, ale innych kryzysów się wstydzimy
JOANNA PODGÓRSKA: – Czy depresję można sobie wyhodować stylem życia i pracy?
AGNIESZKA JUCEWICZ: – Żyjemy w systemie, który każe nam wierzyć w to, że to my w sobie coś hodujemy i to nasza własna odpowiedzialność. Gdy doprowadzamy się do stanu absolutnej dysfunkcji, z którego nie umiemy się wydobyć, to znaczy, że na to zapracowaliśmy. A nie do końca tak jest. Chociażby dzięki pandemii każdy z nas mógł poczuć, jak bardzo czynniki zewnętrzne wpływają na nasze samopoczucie i sposób, w jaki funkcjonujemy. Zaraz potem przyszła wojna w Ukrainie. I mimo że nasze życie nie jest bezpośrednio zagrożone, to też ma na nas wpływ, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dotyczy to zwłaszcza osób wrażliwszych.
Depresja, jak wiele innych zaburzeń psychicznych, jest zaburzeniem wieloczynnikowym i styl pracy jest jednym z tych czynników. Dziennikarka telewizyjna Małgorzata Serafin i lekkoatleta Marek Plawgo, którzy jej doświadczyli, pracowali ponad miarę, eksploatowali się, nie znajdowali czasu na odpoczynek. Gdy Marek usłyszał od psychiatry pytanie: „Kiedy ostatnio był pan na urlopie?”, po pierwsze, był zdziwiony, że lekarza w ogóle to interesuje, a po drugie – uświadomił sobie, że trzy lata temu. Każde wakacje poświęcał na to, by zrealizować jakiś projekt. Małgosia z kolei długo nie odczuwała zmęczenia, bo była młoda, aż w którymś momencie okazało się, że już nie może spać po kilka godzin na dobę, pracując po kilkanaście godzin dziennie na takiej adrenalinie.
Myślę, że w ich historiach odnajdzie się wiele osób. I wcale niekoniecznie ludzie z pierwszych stron gazet, pracownicy mediów czy korporacji. To może być każdy, kto ma poczucie, że poza pracą i obowiązkami w jego życiu nie ma już miejsca na nic innego. Ludzie biorą na siebie coraz więcej, często, bo muszą utrzymać siebie i rodzinę, ale rzadko zastanawiają się, co im to robi.