Miś na ławeczce
„Misiów” mamy dziś masę. Bareja reżyseruje nam Polskę z zaświatów
VIOLETTA KRASNOWSKA: – Gdy na otwarciu przekopu Mierzei Wiślanej prezydent Andrzej Duda mówi, że nie chodzi o to, czy tędy będą przepływać duże statki, tylko „chodzi o to, by symbolicznie ta droga była otwarta”, to jakbym słyszała Bareję: „tym przekopem otwieramy oczy niedowiarkom”. Często dziś słyszymy: „jak u Barei”. Z czego to się bierze?
MACIEJ ŁUCZAK: – Wydaje mi się, że ten renesans Barei jest mocno związany z tym, że żyjemy w czasach bardzo podobnych do lat 70., z ich porażająco komiczną, ale też bardzo agresywną propagandą sukcesu. Tamten „Dziennik Telewizyjny” z redaktorem Tumanowiczem jest wzorem i archetypem obrazu, który jest pokazywany dzisiaj, i to bardzo rezonuje społecznie. Współczesny odbiór Barei w dużej mierze wynika z pogłębiającego się rozdźwięku pomiędzy propagandą a rzeczywistością. To było jego paliwo i pomysł na te najlepsze filmy.
W całej Polsce poustawiano przaśne „ławeczki patriotyczne”, które kosztowały 100 mln zł. W Poznaniu ktoś zaraz na nich posadził słomiane misie. Przypadek? Nie sądzę.
Ta ławeczka, nazywana pieszczotliwie Jarosławką, wpisuje się w stu procentach w to, co Stanisław Bareja pokazywał w swoich filmach – rodzaj przekrętu, przesady, karykatury patriotyzmu. Bo to, co się dzisiaj dzieje, jest zaprzeczeniem prawdziwych wartości związanych z promowaniem państwowej wspólnoty i patriotyzmu, to jakiś pusty i upiorny piar. Pusty jak słomiany miś oraz chochoł z Wyspiańskiego. „Ławeczka patriotyczna” jest stuprocentowo wpisana w tę logikę.
I te słomiane misie, żywcem przeniesione z „Misia” Barei, ale dodatkowo z naklejką CPK.
Bo to się dokładnie z „Misiem” kojarzy.