Pod bramę posesji pani Wioletty w Zawierciu w biały dzień podjechał dostawczak, wysiadło dwóch mężczyzn, dzwonek do furtki i pytanie, czy nie chce węgla? Pewnie, że chce, 3 tony. Zrzucili na podwórku, skasowali 6 tys. zł i odjechali. Dopiero gdy spadł deszcz i z pryzmy zaczęła spływać czarna woda, kobieta zobaczyła, że zamiast węgla ma kupę gruzu i kamieni. Do dziś jeszcze nie ustalono, bo analizy trwają, czy pomalowano je jakąś farbą czy tylko wymieszano z miałem węglowym.
Policja w Zawierciu prowadzi pod nadzorem prokuratury dochodzenie pod kątem oszustwa. Przesłuchano świadków, sięgnięto po zapisy z kamer monitoringu i po dane z BTS, by wyłuskać numery telefonów logujące się w okolicy. Okazało się, że w taki sam sposób oszukano już mieszkańca sąsiedniego powiatu myszkowskiego. Połączono sprawy. W ubiegłym tygodniu zatrzymano jednego ze sprawców – usłyszał zarzut oszustwa. Policja w Zawierciu ma jeszcze dwie sprawy związane z oszustwami „na węgiel”. W obydwu chodzi o zakup węgla poprzez internet. Ludzie zapłacili za węgiel, którego jednak nie dostali, a sprzedawca znikł.
Przekręty mają miejsce w całej Polsce. Komenda Główna Policji nie rejestruje skali oszustw „na węgiel”, ale praktycznie nie ma komendy, w której by takie sprawy się nie pojawiły. 51-letni mieszkaniec wsi w gminie Lesko na Podkarpaciu zamówił w sklepie internetowym prawie 2 tony peletu, zapłacił przelewem 7400 zł. Towaru nie dostał, strona internetowa, na której znalazł ofertę, przestała być aktywna, tak jak numer telefonu, pod którym wcześniej potwierdzał zamówienie. W Medyce to samo. Po wpłacie na wskazane konto 5 tys. zł za ekogroszek kontakt się urwał, strona zniknęła z sieci. Ktoś inny kupił węgiel na stronie firmy handlującej węglem, która – jak się okazało, gdy towar nie przyszedł – została zlikwidowana kilka lat temu.