Paweł Kania blisko rok temu wyszedł na wolność po siedmioletnim wyroku za gwałt na nieletnim i inne czyny pedofilne. Grasował długo. Kurie bydgoska i wrocławska, doskonale wiedząc o jego skłonnościach, gdy skandal wisiał w powietrzu, przenosiły go z parafii, kierując do pracy z dziećmi. Już nawet po wyroku, gdy Kania pisał do prezydenta Andrzeja Dudy prośby o ułaskawienie, list poparcia wystawił mu proboszcz parafii Bożego Miłosierdzia w Oławie, przekonując, że skazany „dał się poznać jako bardzo dobry kapłan i człowiek”. Opisywaliśmy tę historię w „Polityce” („Chłopiec, który bał się księdza”).
Kania wyszedł na wolność i... zniknął
Gdy Kani kończył się wyrok, prokuratura i władze zakładu karnego wnioskowały o umieszczenie go w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie. Sąd się na to nie zgodził. Kania wyszedł na wolność, ale pod warunkiem, że podda się specjalistycznej terapii, bo zdaniem biegłych wymaga leczenia i może stanowić zagrożenie. Nadzór nad realizacją tego warunku miała sprawować świdnicka policja: obserwować, gdy Kania opuszcza miasto, nadzorować kwestię jego zatrudnienia. Ma w bazie jego zdjęcia, odciski papilarne, profil DNA.
– Śledzę profil Kani na Facebooku i z osłupieniem stwierdziłam, że zaraz po wyjściu na wolność zaczął zapraszać do grona znajomych nieletnich chłopców z Ameryki Południowej czy Azji, osoby o wyglądzie nieletnich prostytutek – mówi Marta Laudańska, która przed procesem i w jego trakcie opiekowała się jedną z ofiar księdza pedofila.
Policja ściga obywateli, pedofila zgubiła
Teraz Jacek Harłukowicz na portalu Onet.pl alarmuje, że Kania terapii nie odbył, a w dodatku gdzieś zniknął. Gdy dziennikarz dopytywał policję o tę sprawę, dostał odpowiedź, że funkcjonariusze „realizują czynności będące w gestii policji”. Było dość oczywiste, że nie mają pojęcia, gdzie jest pedofil, który zdaniem biegłych nadal ma skłonności do przemocy seksualnej. W końcu sama policja złożyła do sądu wniosek o skierowanie Kani do Gostynina.
Szkoda, że służby, które potrafią bardzo aktywnie, żeby nie powiedzieć: nadpobudliwie ścigać obywateli protestujących przeciw władzy, w sytuacji gdy bezpieczeństwo publiczne jest naprawdę zagrożone, bywają żenująco bezradne.