„Wielka locha leży w klatce na betonowej podłodze. Na jednym końcu w posadzce są szpary, przez które spływają odchody. W klatce nie ma ściółki ani słomy, bo beton łatwiej utrzymać w czystości. Jeszcze wygodniejszy jest stalowy ruszt. Klatka jest mała: świnia z trudem może się obrócić. Właściwie przez całą ciążę, 16 tygodni, leży lub stoi w tej samej pozycji. Rodzi w kojcu porodowym. Po wyproszeniu zakłada się maciorze jarzma, czyli metalową konstrukcję obejmującą ciało na całej długości, co zapobiega zagnieceniu młodych w ciasnej klatce. Metalowe kraty mają na tyle duże szpary, by zmieściły się pomiędzy nimi warchlaki. Maciora jest układana na boku, by małe miały dostęp do sutek. Uwalnia się ją z tej pozycji najwcześniej po dziesięciu dniach. Zwykle po dwóch tygodniach.
Gdy warchlaki mają trzy tygodnie, zabiera się je od matki, locha ma krótką przerwę technologiczną. Dostaje mniej jeść, by straciła mleko i miała kolejną ruję. Wtedy jest zapładniana, a cykl produkcyjny powtarza się od nowa. I tak przez kolejne dwa–trzy lata. Gdy locha jest już wyeksploatowana i jej płodność spada, idzie na rzeź. Chyba że padnie w chlewni”.
To początek artykułu „Kotlet z taśmy”, który opublikowaliśmy w „Polityce” w 2013 r. Nie stracił na aktualności. Dalej produkcja schabowych wygląda prawie tak samo. Wprawdzie dowody na to, że odosobnienie w kojcach szkodzi fizycznemu i psychicznemu samopoczuciu loch, spowodowały, że Unia zakazała trzymania ciężarnych w kojcach indywidualnych, jednak wyłączono z tego zakazu okres od odstawienia prosiąt od matki do czterech tygodni po pokryciu (razem koło dwóch miesięcy). Dalej też lochy proszą się i odchowują prosięta w jarzmach.
Świnie cierpią fizycznie i psychicznie
A przecież dokładnie rok temu Parlament Europejski przegłosował, a Komisja Europejska zatwierdziła zakaz chowu klatkowego. KE zapowiedziała, że do 2023 r. przedstawi wniosek ustawodawczy w tej sprawie. Była to odpowiedź na europejską inicjatywę obywatelską „End the Cage Age” (Koniec epoki klatkowej).
Do 2023 r. zostało już mało czasu, więc Compassion in World Farming, międzynarodowa organizacja, której autorstwa był projekt proponujący zmianę przepisów prawa unijnego, przypomina o sprawie. Publikuje materiały ze śledztwa, jakie wolontariusze przeprowadzili na fermach w czterech krajach: Polsce, Hiszpanii, Francji i we Włoszech.
– Nie zmieniło się nic od 2017 r., kiedy przeprowadziliśmy pierwsze śledztwo na fermach świń – mówi Małgorzata Szadkowska, prezeska Compassion Polska, polskiego oddziału Compassion in World Farming działającej na rzecz ochrony zwierząt hodowlanych przed okrucieństwem hodowli przemysłowej. – Lochy spędzają większą część życia zamknięte w kojcach indywidualnych albo klatkach porodowych niewiele większych niż ich własne ciało, uniemożliwiających praktycznie wszelki ruch, leżą we własnym moczu i odchodach, czego nigdy nie robią w chowie otwartym, na twardym podłożu, co powoduje martwicze odleżyny. Cierpią nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Frustracja powoduje nienormalne zachowania, gryzienie prętów klatek, ustawiczne uderzanie w nie głową czy pozorowane żucie (przeżuwanie powietrza).
Nazwijmy rzeczy po imieniu: to tortury
Śledczy zaobserwowali, jak świnie, które wbrew obiegowej opinii są czystymi zwierzętami i nigdy nie załatwiają potrzeb fizjologicznych tam, gdzie leżą, wciskały się przed oddaniem moczu na przód klatki, w bezsilnej próbie oddalenia się od legowiska. Jak bezskutecznie próbowały nawiązać interakcję z własnymi dziećmi, co uniemożliwiały im pręty. Jak denerwowały się, nie mogąc dosięgnąć prosięcia, które umierało poza zasięgiem pyska matki.
Trzymanie zwierząt przez całe życie na uwięzi czy w klatce jest zawsze przejawem okrucieństwa człowieka, ale w przypadku świń możemy mówić o torturach. Stopień ograniczenia ruchu w klatce porodowej i indywidualnym kojcu dla loch jest dotkliwszy niż w przypadku jakiegokolwiek innego zwierzęcia hodowlanego. Dlaczego? Otóż kojce porodowe dla świń wprowadzono w latach 60. A w wyniku selekcji genetycznej na rzecz zwiększenia produkcji mięsa lochy są dziś większe i o ponad 50 proc. cięższe niż 30 lat temu. Niektóre z dzisiejszych macior hodowlanych są większe niż klatka, w której się je zamyka.
Zatem większość klatek porodowych, jeśli nie wszystkie, nie jest zgodna z unijną normą: „Pomieszczenia dla świń muszą być zbudowane w taki sposób, aby każda świnia mogła mieć dostęp do czystego miejsca leżenia, w którym będzie miała komfort fizyczny i termiczny, z odpowiednim odprowadzeniem nieczystości, a także w którym wszystkie zwierzęta mogą (…) odpoczywać i wstawać normalnie”.
Zachęty do „otwarcia klatek”
Powodem, dla którego skazano lochy na takie tortury, była obawa zagniecenia prosiąt przez matkę. Jednak w Szwajcarii, gdzie w 1997 r. zakazano klatek porodowych, a do 2007 zupełnie je zlikwidowano, śmiertelność prosiąt nie wzrosła. Za to mioty świń trzymanych w bardziej dobrostanowych warunkach są liczniejsze, prosięta mają wyższą wagę urodzeniową i w momencie odsadzania od matki. Zwierzęta chowane w bardziej przyjaznych i dostosowanych do ich potrzeb gatunkowych warunkach nie potrzebują też antybiotyków.
Podobnie jest w innych krajach, gdzie zakazano stosowania klatek porodowych i inseminacyjnych dla loch: w Szwecji (od 1988), Wielkiej Brytanii (od 1999), Norwegii (od 2000) i Danii (od 2015 w nowych oborach, w już istniejących do 2035). W Finlandii w ciągu ostatnich dwóch lat znaczna część branży przeszła na krótkookresowe stosowanie klatek przy wsparciu z rządowego systemu dotacji na rzecz dobrostanu zwierząt. Niedawno jednak ogłoszono, że dopłaty rządowe zostaną ograniczone wyłącznie do systemów z prawdziwie bezjarzmowymi porodówkami, co zapewne zachęci fińskich hodowców do „otwarcia klatek”. Austria i Niemcy wprowadziły ostatnio zmiany legislacyjne, które będą dopuszczać jedynie tymczasowe stosowanie klatek (łącznie przez około pięć–siedem dni). Holandia nałożyła ograniczenia czasu, jaki locha może spędzać w izolacji, ale nie wprowadziła zakazu. Natomiast jedna piąta stanów w USA zakazała zamykania świń w klatkach, a Nowa Zelandia zapowiedziała stopniowe wycofywanie klatek porodowych. Stan Delhi w Indiach właśnie ogłosił wprowadzenie całkowitego zakazu stosowania klatek porodowych dla macior. Za nim poszło pięć kolejnych stanów.
Tymczasem minister rolnictwa Henryk Kowalczyk nie ukrywa niechęci i braku poparcia dla rozwiązań, które także polscy hodowcy będą musieli zacząć wdrażać. – Minister nie odpowiada na moje listy, prośby o spotkanie – mówi Małgorzata Szadkowska. – Od początku nie ukrywał niechęci i zapowiedział, że nie poprze takiego rozwiązania.
Compassion Polska przesłała ministrowi raport ze śledztwa wraz z opinią dr. hab. prof. UP Marcina Urbaniaka i apeluje do wszystkich o podpisanie petycji, w której wzywa resort do niezwłocznego poparcia dla wprowadzenia unijnego zakazu hodowli klatkowej, za którym opowiada się zresztą 63 proc. społeczeństwa.