Mam zaszczyt występować dziś przed państwem w bardzo formalnej i znaczącej roli, jako pełnomocniczka obywatelskiego komitetu inicjatywy ustawodawczej „Legalna aborcja bez kompromisów”. (...) Przychodzę z projektem ustawy, która odpowiada europejskim i światowym standardom w dziedzinie ochrony zdrowia i życia kobiet – zaczęła wystąpienie w Sejmie Marta Lempart (Strajk Kobiet). Pod obywatelskim projektem ustawy o bezpiecznym przerywaniu ciąży i innych prawach reprodukcyjnych zebrano ponad 200 tys. podpisów. Złożono je w Sejmie w marcu, a w środę 22 czerwca odbyło się jego pierwsze czytanie. Czyli w ostatnim możliwym terminie.
Lempart mówiła, że projekt napisano na podstawie twardych danych oraz wiedzy medycznej. – Nasza ustawa to program naprawczy. Jeden z wielu, którego potrzebujemy. To program naprawczy, który likwiduje masową praktykę łamania praw kobiet w zakresie dostępu do ochrony zdrowia. Przypomniała, że „po oświadczeniu zespołu magister Przyłębskiej zasiadającego w dawnym budynku Trybunału Konstytucyjnego” szpitale w Polsce skazują kobiety na tortury, odmawiając im świadczenia medycznego, jakim jest aborcja, w przypadku ciężkich i nieusuwalnych wad płodu. – Przegrywamy i będziemy przegrywać sprawy przez ETPCz z powodu tortur i nieludzkiego traktowania, a kobiety będą umierały. Naprawmy to! Ani jednej więcej! – podkreślała liderka Strajku Kobiet.
– Codziennie cztery osoby wyjeżdżają z naszą pomocą na zabieg aborcji do zagranicznej kliniki. W zeszłym roku wydałyśmy 1,5 mln zł na zabiegi aborcji dla tych osób, których na to nie było stać. Tylko w 2021 r. łączna liczba osób, które miały z nami aborcję, wynosiła 34 tys. – mówiła z kolei Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu. Odnosząc się do pomysłu zorganizowania referendum w tej sprawie, odparła, że „jedyne słuszne referendum aborcyjne odbywa się w prywatnej łazience nad pozytywnym wynikiem testu ciążowego. Mają one 100-procentową frekwencję, nie ma złych odpowiedzi, a pytanie jest proste: czy chcę kontynuować tę ciążę. Tu nie da się zrobić reasumpcji”.
Broniarczyk opowiedziała też o swoim doświadczeniu: – Wiem, o czym mówię, bo pamiętam, jak sama byłam w niechcianej ciąży. Nie sprawdzałam wtedy kodeksu karnego ani katechizmu. Pierwsze, co zrobiłam, to zajrzałam na stan konta i sprawdziłam cenniki słowackich klinik. Szybko przekonałam się, że aborcja w klinice jest poza moim zasięgiem. Wtedy nie działała jeszcze Aborcja bez Granic, która pomaga w opłaceniu zabiegu. Zamówiłam tabletki i miałam aborcję w piątkowy wieczór. Po wszystkim byłam bardzo głodna, zamówiłam pizzę, a uczucie ulgi było nie do opisania.
PiS wyrzuci obywatelską ustawę do kosza?
Anna Milczanowska (PiS) w trakcie dyskusji nad projektem mówiła, że „charakteryzuje go brak szacunku dla życia i jednoczesny brak poszanowania dla wolności sumienia”. Wspominała także o prawach „dzieci poczętych”, naruszaniu wolności lekarzy i klauzuli sumienia. Posłanka zadeklarowała, że PiS zagłosuje przeciwko dalszym pracom nad projektem.
– Ten projekt to sprzeciw Polek i Polaków wobec draństwa, które ufundowali nam Kaczyński, Ziobro, Przyłębska. To przez was Polki boją się mieć dzieci, bo wiedzą, że nie znajdą tu bezpieczeństwa i wsparcia. Projekt obywatelski to głos o normalność w Polsce, dlatego zagłosujemy o przedłużenie prac nad nim w komisjach zdrowia oraz polityki społecznej – mówiła z kolei Barbara Nowacka (Koalicja Obywatelska).
„Za” projektem liberalizacji aborcji zagłosuje także Lewica. Posłanka Katarzyna Kotula zaprezentowała w Sejmie mapę Europy, na której Polska jest jedynym na kontynencie dużym krajem z zakazem przerywania ciąży. – W Polsce przez 30 lat obowiązywał pseudokompromis, do którego doprowadzili panowie w garniturach i panowie w sutannach. Nie ma dziś powrotu do tego kompromisu. Składam wniosek o natychmiastowe przejście do drugiego czytania, bo Polki nie mogą czekać – mówiła.
Koalicja Polska zapowiedziała, że chciałaby wprowadzić do obywatelskiego projektu poprawki, a Konfederacja – wyrzucić go do kosza.
Legalna aborcja. Bez kompromisów
Komitet Inicjatywy Obywatelskiej „Legalna aborcja. Bez kompromisów” zawiązał się po zaostrzeniu prawa aborcyjnego w 2020 r. W jego skład wchodzą przedstawicielki szerokiej koalicji organizacji społecznych, takich jak Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Strajk Kobiet, Aborcyjny Dream Team, a także posłanki Zielonych oraz Lewicy, m.in. Katarzyna Kotula, Wanda Nowicka, Marcelina Zawisza i Magdalena Biejat.
Projekt daje Polkom prawa, jakich przez ostatnie 30 lat nie miały. Otwiera go deklaracja, że każda osoba ma prawo do samostanowienia w dziedzinie swojej płodności, rozrodczości i rodzicielstwa. Aborcja jest tu traktowana jako jedno z wielu świadczeń medycznych gwarantowanych wszystkim płacącym składki zdrowotne. Zakłada się, że przerywanie ciąży do 12. tygodnia będzie możliwe bez konieczności podania powodów. Po tym terminie aborcja wciąż miałaby być darmowa i legalna w trzech przypadkach: gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego, zagraża zdrowiu lub życiu kobiety, a także gdy wykryto ciężkie i nieodwracalne uszkodzenia płodu.
Projekt zakłada prócz tego ścisłe terminy przerwania ciąży i sankcje dla podmiotów leczniczych za nieuzasadnioną odmowę lub zaniechanie udzielenia pomocy; aborcja ma się odbyć nie później niż 72 godziny po złożeniu przez pacjentkę wniosku w tej sprawie. Jednocześnie na dyrektorów szpitali zostałby nałożony obowiązek zatrudniania podwykonawców w przypadku odmowy aborcji z powodu klauzuli sumienia przez wszystkich lekarzy pracujących w danej placówce.
Co ważne, aborcja zostałaby całkowicie zdepenalizowana, a przepisy karne przewidujące odpowiedzialność lekarzy i osób trzecich za przeprowadzanie zabiegów – zniesione. Projekt wprowadza zasadę 24 godzin na rozpoznanie przez komisję lekarską przypadków odmowy aborcji oraz rozszerzenie programu darmowych badań prenatalnych o test PAPP-A i ßhCG na wszystkie pacjentki w ciąży.
Donald Tusk za liberalizacją prawa aborcyjnego
„To europejskie standardy, koniec hipokryzji, minimum szacunku i autonomii dla osób, które mogą zajść w ciążę. Odzyskanie sprawczości i poczucia bezpieczeństwa przez polskie rodziny. Kobiety zasługują na to, żeby samodzielnie decydować o sprawach intymnych, prywatnych i zdrowotnych, do których zalicza się aborcja. Bez ingerencji i pouczania polityków, lekarzy, prokuratorów, urzędników” – podsumowuje projekt Kamila Ferenc z Federy. „Przez ponad 30 lat działania Federy widziałyśmy na co dzień determinację osób w Polsce, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Ich zdanie zasługuje na szacunek” – dodaje Krystyna Kacpura, prezeska Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Nawet jeśli projekt przejdzie po pierwszym czytaniu do dalszych prac w komisji (zgodnie z zasadą, że „projekty obywatelskie powinny dostać szansę”), to właśnie tam prawdopodobnie utknie do wyborów w 2023 r. i przejdzie na następną kadencję Sejmu. Wielkich szans na zmianę prawa teraz więc nie ma, ale środowa debata i czwartkowe głosowanie jest testem dla opozycji i składanych przez nią deklaracji w sprawie zmiany prawa aborcyjnego już po wyborach.
7 czerwca w Wałbrzychu lider największej partii opozycyjnej Donald Tusk zadeklarował, że jeśli PO wygra wybory, zagwarantuje legalny dostęp do aborcji do 12. tygodnia ciąży (po konsultacji pacjentki z lekarzem). Czy ma poparcie w partii w tej sprawie? Choćby i z tego powodu warto patrzeć na to, co będzie działo się w tym tygodniu w Sejmie.