Stalowe Syreny
Stalowe Syreny. Jedyna żeńska drużyna futbolu amerykańskiego w Polsce
Zbiórka jest o siódmej rano. Bagażnik autokaru szybko zapełnia się kaskami i padami, czyli futbolowymi naramiennikami, które chronią klatkę piersiową zawodników. A w zasadzie zawodniczek, choć pady są w większości męskie. Damskie odpowiedniki, ze specjalnie uformowanymi łopatkami obejmującymi biust, to rarytas – tylko czasem udaje się je sprowadzić ze Stanów Zjednoczonych. Dziewczyny jednak nie narzekają, w męskich padach też dają sobie radę. Wsiadają do autokaru, ubrane w kurtki jak z amerykańskiego serialu o college’u i różowe bluzy. Różowa jest też zawadiacka syrenka, która pręży muskuły na logo drużyny. Przed nimi 12 godzin drogi.
Warsaw Sirens ruszają na przedostatni w sezonie mecz – z Czeszkami. Po całym dniu w autokarze dotrą do hotelu na obrzeżach Pragi, by nazajutrz zmierzyć się z Prague Black Cats, a zaraz po meczu wsiąść w autobus i 12 godzin jechać z powrotem. Sezon ligowy jest męczący, same dojazdy niejednego mogłyby zniechęcić. Ale syrenie zawodniczki już się przyzwyczaiły. Bo od kobiet futbol amerykański wymaga znacznie większej determinacji niż od mężczyzn.
Jak się w tym przewrócić?
W Polsce najpierw powstały drużyny męskie. Nic dziwnego, futbol amerykański uchodzi za dyscyplinę dla facetów: widać to na zdjęciach po wpisaniu w internetową wyszukiwarkę frazy American football. Informacji o kobiecych zespołach nie znajdziemy też w głównych artykułach tematycznych w Wikipedii: i polskiej, i angielskiej. – W Polsce mało kto wie, że kobiecy futbol amerykański w ogóle istnieje – twierdzi Monika, jedna z zawodniczek Warsaw Sirens. – Jesteśmy niszą w niszowym sporcie – śmieje się. Nawet w Stanach Zjednoczonych, ojczyźnie tej gry, do dziś nie ma profesjonalnej ligi kobiecej, a mało który uniwersytet posiada żeńską drużynę.