„Wiedza o społeczeństwie” to przedmiot licealny specjalnego przeznaczenia i specjalnego ryzyka. W późnym PRL nazywało się to „Wiedza o społeczeństwie socjalistycznym” i, jak łatwo się domyślić, celem nauczania było wówczas przekonanie uczniów o tym, że socjalizm w typie radzieckim i polskim to najlepszy i najsprawiedliwszy ustrój, jaki jest obecnie możliwy (bo jeszcze lepszy będzie komunizm). A kto by miał jakieś wątpliwości, ten może napytać sobie biedy (z czego sam skrzętnie skorzystałem).
Za Stalina analogiczny przedmiot nazywał się „Nauka o konstytucji”, a oprócz wysławiania zupełnie martwych w owych czasach wartości konstytucyjnych wysławiano tam Stalina, Dzierżyńskiego innych przyjemniaczków.
WOS. Wprowadzenie do socjologii
W wolnej Polsce „Wiedza o społeczeństwie” ma służyć kształtowaniu świadomego i zaangażowanego obywatela, rozumiejącego ustrój państwa oraz problematykę społeczną i ekonomiczną, na której skupia się debata publiczna. Podobne lekcje mają uczniowie w innych krajach Zachodu, a w krajach autorytarnych – po staremu – pod pretekstem kształcenia obywatelskiego uprawia się propagandę rządową (zwykle nacjonalistyczną, a nierzadko również klerykalną) i zaszczepia w młodych nawyk posłuszeństwa oraz czci dla władzy.
Jednakże nawet w najbardziej demokratycznych krajach z nauczaniem o zagadnieniach społecznych, politycznych i prawnych jest spory kłopot. Z jednej strony trzeba bowiem uszanować różnorodność poglądów nauczycieli i uczniów, a tym samym zachować pewną bezstronność, a z drugiej jest oczywiste, że pewne zestawy poglądów i afiliacje partyjne bardziej pasują do państwowej doktryny konstytucyjnej niż inne. Dlatego wszelka nauka o sprawach spornych i drażliwych w publicznych szkołach jest obciążona pewną nerwowością, cenzurą, a nawet hipokryzją. Nie sądzę, żeby w jakimś kraju zdołano się z tym w pełni uporać.
Sposobem ma być stylizowanie zajęć na coś w rodzaju wprowadzenia do socjologii. To jednak też nie w pełni się sprawdza, bo 18-latek raczej nie powinien wchodzić w rolę „obserwatora procesów społecznych”. Nawet tym nielicznym, którzy byliby do tego faktycznie zdolni, nie przystoi taka mędrkująca postawa. Owo mędrkowanie to problem szerszy i kłopot całego systemu edukacji na poziomie licealnym, a nie tylko tego konkretnie przedmiotu. Nie chodzi o to, żeby szkoła wypuszczała „małych filologów”, „małych historyków” i „małych socjologów”. Tymczasem bezpretensjonalne „orientowanie się w pewnych sprawach” nie zadowala ambicji pedagogów układających programy szkolne.
Matura 2022. WOS wciąż się broni
Oczywiście w czasach, gdy polska szkoła jest podporządkowana celom propagandy rządowej i rządowej (klerykalno-nacjonalistycznej) ideologii, można się spodziewać, że egzaminy maturalne będą w mniejszym czy większym stopniu wpisane w edukacyjne pranie mózgów. A jednak „Wiedza o społeczeństwie” wciąż się broni i chwała środowisku, że nie poddało się presji. Świadectwem tej niezależności jest tegoroczna matura, którą można chyba ocenić jako przyzwoitą, a nawet całkiem do rzeczy.
Owszem, w arkuszach znajdziemy trochę szkolarstwa. Przypadkowe cytaty z książek socjologicznych i pytania sprawdzające znajomość uczonych terminów można by sobie darować. Za to sprawdzanie umiejętności odczytywania wyników badań socjologicznych ma sens. Podobnie jak sprawdzenie, czy uczeń wie, co to jest KRS albo PTU (podatek od towarów i usług) i jaka jest podstawowa stawka VAT. Kilka pytań dotyczyło polskiego systemu wyborczego, i to również trzeba pochwalić.
Pytania o cechy ustroju kilku państw europejskich były tyleż sensowne, co wymagające. Podobnie z pytaniami o szczegóły polskiej konstytucji i występujące w niej nazewnictwo. Bardzo sprytne było zadanie polegające na uzupełnieniu pozwu sądowego o nazwę sądu, wydział itp. Dalej szły pytania o instytucję mediacji w prawie cywilnym i administracyjnym, wymagające od ucznia cenionego przez nas, nauczycieli, „pomyślunku”.
Matura bez ideologizacji
Mała katastrofa przydarzyła się w zadaniu 23. Podano tam niezbyt mądry anonimowy cytat z jednego z portali edukacyjnych (nie należy przyzwyczajać młodzieży do powyławiania się na anonimowe źródła!), gdzie wyjaśnia się, czym jest „prawo pozytywne”, tłumacząc, że są to uprawnienia, którymi społeczeństwo spłaca swój „dług” wobec jednostki za pośrednictwem państwa. Po tym wątpliwym wyjaśnieniu poleca się uczniom wyróżnić artykuły konstytucji (spośród kilku zacytowanych), które podpadają pod kategorię tzw. praw II generacji (tj., mówiąc z grubsza, praw socjalnych). Pomieszanie z poplątaniem! To pytanie w ogóle nie powinno się było znaleźć w arkuszu.
Pod koniec egzamin zrobił się bardzo trudny. Bo też pytania o konflikty religijno-polityczne w południowej Azji oraz historię traktatów europejskich to niemałe wyzwanie dla młodego człowieka, który nie miał okazji przez dekady przyzwyczajać się do wiadomości z Kaszmiru i Pendżabu, jak również do nazw instytucji europejskich.
Jednak najtrudniejsze były tematy wypracowań. Pierwszy z trzech do wyboru dotyczył bezrobocia w Polsce i polityk rządowych w tym zakresie, drugi – porównania ustroju Wielkiej Brytanii i USA, a trzeci – problematyki decyzji administracyjnych. Dla kandydatów na studia prawnicze temat trzeci był jak znalazł, temat pierwszy od biedy dało się opracować na podstawie zamieszczonych danych tabelarycznych i wykresów, natomiast temat drugi – to już chyba dla kandydatów na politologów.
Ogólnie, pomijając drobne mankamenty, matura z WOS 2022 była dobrze pomyślana i całkowicie wolna od wszelkiej partyjnej czy kościelnej ideologizacji. Przeczytałem ten arkusz z satysfakcją, a wszystkim uczniom, którzy wybrali ten właśnie przedmiot, życzę dobrych wyników.