Jak to możliwe, że budżet państwa przeznacza ponad 600 tys. zł rocznie na utrzymanie jednego wychowanka w zakładzie poprawczym? Miesięcznie taki młodociany przestępca kosztuje więc ok. 50 tys. zł. Dla porównania: utrzymanie jednego dorosłego skazanego to niewiele ponad 3 tys. zł miesięcznie.
W Studzieńcu, jednym z najstarszych zakładów poprawczych w Polsce, tak to właśnie wygląda. Przebywa tam zaledwie 13 wychowanków, a roczny budżet zakładu wynosi ok. 8 mln zł. Zakład jest ogromny: ponad 90-hektarowa nieruchomość, na niej sześć domów dla wychowanków, budynek administracji, szkoła i budynki warsztatowe. W Studzieńcu zatrudnionych jest ok. 70 pracowników. Dwóch psychologów, socjoterapeuta, pedagog, wychowawcy, nauczyciele szkolni i warsztatowi, strażnicy, kucharze, palacze, administracja. I kadra zarządzająca: kierownik internatu, dyrektor szkół, dyrektor zakładu. Wychowankowie dostają ubrania, bieliznę, przybory toaletowe. To wszystko kosztuje, zgoda. Ale 8 mln zł na 13 wychowanków?
Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje, by ukraińskich uchodźców kwaterować w nieczynnych więzieniach i aresztach śledczych. – Tu byłoby łatwiej, nawet krat nie trzeba wymontowywać – zauważa wychowawca X, który odszedł ze Studzieńca po kilkunastu latach pracy. To zakład otwarty, więc krat w oknach nie ma. – W każdym z sześciu domów, w których są sypialnie dla wychowanków, a na dole świetlica i kuchnia, zmieściłoby się kilkadziesiąt osób. Do tego w budynkach szkoły i administracji kolejne kilkaset.
W początku lat dwutysięcznych była tu prawie setka nieletnich. Potem pojemność Studzieńca oszacowano na ok. 80 wychowanków. – Ale zawsze na radzie pedagogicznej dyrektor podawał wyliczenia, ile kosztuje wychowanek – mówi wychowawca X.