Społeczeństwo

1,5 mln uchodźców z Ukrainy. Obozy dla uciekinierów stają się koniecznością

Uchodźcy na Dworcu Głównym w Krakowie Uchodźcy na Dworcu Głównym w Krakowie Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Polska coraz szybciej zbliża się do 1,5 mln przyjętych uchodźców. Część Ukraińców lokowana w jest w centrach recepcyjnych prowadzonych przez samorządy. I nie jest to dla nich przystanek na kilka godzin, ale na kilka dni i tygodni – do czasu znalezienia mieszkania, pomocy, wsparcia. A to oznacza, że zaczyna brakować miejsc, gdzie uciekinierzy mogą odpocząć, przespać się, umyć, zjeść.

W środę 9 marca na oficjalnym profilu Krakowa na Twitterze poinformowano, że od piątku 11 marca wydawanie pakietów pomocowych dla uchodźców na stadionie miejskim zostanie wstrzymane. „Na ten moment skończyły nam się zapasy żywności, która była przynoszona przez krakowian w ramach miejskiej zbiórki” – napisał administrator konta i jednocześnie w kolejnej notce zaapelował do sklepów i marketów o dzielenie się żywnością, która posiada krótki termin ważności, ale nadaje się do spożycia. I do krakowian o wsparcie Ukraińców, którzy przychodzą po ratunek. Do tej pory w tym jednym miejscu rozdano ok. 1,5 tys. pakietów żywnościowych.

Tego samego dnia na platformie Linked In Joanna Niewczas zamieściła dramatyczny wpis o sytuacji na warszawskim Torwarze. Do wszystkich mediów trafiła informacja, że wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł „tylko udziela wywiadów jak wszystko jest pod kontrolą”, a tymczasem wolontariusze są na skraju wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Ich koordynatorka w punktach opisała miejsce, gdzie kilka godzin później wojewoda zorganizował konferencję prasową i tłumaczył, że warunki w hali sportowej są dobre, uchodźcy mają trzy posiłki dziennie, w tym ciepły obiad, nie brakuje leków, wsparcia, a alarmistyczne doniesienia wynikają z problemów komunikacyjnych.

Jednocześnie wieczorem na Twitterze dziennikarze błyskawicznie przekazali informację, że Konstanty Radziwiłł zakazał wstępu na teren Torwaru koordynatorce wolontariuszy Marii Kordalewskiej, która w jednym z wywiadów powiedziała o chaosie oraz o tym, że ochroniarze zabraniają robienia zdjęć – na polecenie wojewody. A Jadwiga Emilewicz, była minister rozwoju, wrzuciła wpis: „Wróciłam z Torwaru. To dobrze zorganizowane miejsce. Jest mnóstwo jedzenia. Ciepłego i suchego prowiantu. Ludzie z miasta wciąż dostarczają zaopatrzenie. Terytorialsi pilnują porządku, wolontariusze panują nad punktem przyjęć, strefą gastro. W bawialniach szaleją dzieciaki”. Maciej Bąk, dziennikarz Radia Zet, skomentował go krótko: „Wojewoda wywalił wolontariuszkę, która mówiła, jak źle jest na Torwarze, i zastąpił ją Jadwigą Emilewicz, która chyba pomyliła skrzyżowania i wylądowała na jakimś festynie”.

10 proc. mieszkańców Warszawy to Ukraińcy

Chaos panuje w dużych miastach takich jak Warszawa czy Wrocław, gdzie w ciągu dwóch tygodni pojawiło się według różnych szacunków nawet do 100 tys. Ukraińców. Tylko we wtorek przez dwa warszawskie dworce kolejowe – Wschodni i Zachodni – przewinęło się 28 tys. uchodźców. – 10 proc. mieszkańców Warszawy to obecnie ludzie z Ukrainy – mówił na konferencji prasowej prezydent miasta Rafał Trzaskowski, nie kryjąc, że w mieście przybywa tych, którzy nie mają gdzie pojechać, doświadczyli już wojny i nierzadko uciekli, zabierając ze sobą tylko dokumenty, hrywny, których nikt od nich nie chce kupić, i kilka sztuk ubrań.

Część napływających do Warszawy Ukraińców lokowana w jest w centrach recepcyjnych prowadzonych przez samorząd. I nie jest to dla nich przystanek na kilka godzin, ale na kilka dni i tygodni – do czasu znalezienia mieszkania, pomocy, wsparcia, a w dalszej kolejności pracy czy szkoły dla dzieci. A to oznacza, że zaczyna brakować miejsc, gdzie uciekinierzy mogą odpocząć, przespać się, umyć, zjeść. Kolejne więc otwierane są w biurowcach, które udostępniają firmy – również takich, które miały iść do wyburzenia. Ośrodki uruchomił też wojewoda mazowiecki: w halach targowych w Nadarzynie oraz na Żeraniu. Tam uchodźców liczy się w tysiącach.

We Wrocławiu miejscem, przez które przewija się nawet do kilkunastu tysięcy ludzi dziennie, jest dworzec główny. Tutaj nie tylko w hali głównej, ale też przy wejściach na perony co kilka metrów stoją wolontariusze w żółtych kamizelkach, z plakietkami informującymi po ukraińsku: „tłumacz”. I wyjaśniają zdezorientowanym ludziom, gdzie mogą znaleźć pomoc. W budynku dworca miasto uruchomiło noclegownię – w galerii Biura Wystaw Artystycznych stoją łóżka, w bibliotece miejskiej, która jest tuż obok, w tej chwili znajduje się punkt pomocy dla matek z dziećmi. Bibliotekarki, które tu na co dzień pracują, od tygodnia już nie wypożyczają książek. Zostały wolontariuszkami.

We Wrocławiu też, tak jak w Warszawie, nie brakuje głosów krytycznych wobec rządu i jego przedstawicieli – nie tylko wolontariusze bowiem mówią, że wsparcie opiera się na zwykłych ludziach i ich zaangażowaniu, a nie systemowych działaniach państwa. Może dlatego tego samego dnia, w środę, wojewoda mazowiecki i dolnośląski zorganizowali konferencje prasowe, na których mówili, że problemy wynikają tylko z koordynacji działań, która jest bardzo trudna.

Torwar – to już jest obóz dla uchodźców

Minister Henryk Kowalczyk, który podczas debaty sejmowej nad ustawą dotyczącą uchodźców z Ukrainy, mówił, że dzięki rządowi w Polsce nie ma obozów dla uchodźców, błyskawicznie został skrytykowany za podczepienie się pod tytaniczną pracę tysięcy Polaków pomagających ludziom uciekającym przed wojną.

– Przede wszystkim jednak minął się z prawdą, bo obozy de facto są, tylu mamy uchodźców i to w tak krótkim czasie – mówi prof. Maciej Duszczyk, ekspert ds. migracji w Uniwersytetu Warszawskiego.

Wojewoda mazowiecki w środę po południu na konferencji prasowej tak mówił o obozie zlokalizowanym na warszawskim Towarze: „Mieliśmy dosłownie godziny, by go zorganizować. Gdy tylko zapewniliśmy 500 łóżek i bazowe wyposażenie, zaczęły się zgłaszać rzesze wolontariuszy i organizacji pozarządowych, by pomagać. Cały czas na miejscu jest zaangażowanych ok. 200 wolontariuszy, którym ogromnie dziękuję”.

Tylko że tego samego dnia rano Joanna Niewczas opisała tę organizację, wspominając m.in. o braku środków finansowych na zakup leków dla uchodźców; braku środków finansowych na posiłki; ogromnym ryzyku epidemii spowodowanej brakiem przestrzegania wymogów sanitarnych; o tym, że wszyscy wolontariusze to grupa znajomych, a cały obiekt koordynowany jest przez wolontariuszy i studentów, z urzędu dostępna jest jedna osoba, która nie ma wiedzy na temat zarządzania kryzysowego i nie jest w stanie podjąć żadnej decyzji”. W podsumowaniu Niewczas stwierdza, że „ignorowanie powyższych punktów spowoduje wybuch epidemii na Torwarze oraz bardzo poważne braki w dostępności żywności i środków chemicznych/higienicznych”.

140 zł na dobę na uchodźcę? Z zapowiedzi nici

Polska coraz szybciej zbliża się do 1,5 mln przyjętych uchodźców. Brakuje transportu ludzi z granicy w głąb kraju. Panuje chaos z noclegami. Gdańsk ekspresowo remontuje budynek szkoły przy Wita Stwosza, by powstało tam miejsce dla 170 uchodźców, którzy będą mogli tam zamieszkać przez kilka tygodni lub miesięcy.

W Krakowie uchodźcy będą mogli tymczasowo zamieszkać w opustoszałej galerii Plaza. Na Facebooku działają grupy pomocowe wymieniające się informacjami o mieszkaniach, pracy, kursach języka polskiego – już nawet nie w miastach, ale w dzielnicach. We Wrocławiu działa już 300 punktów informacyjnych dla uchodźców. Kolejny ma powstać na lotnisku. Miejsca do spania oddają zwykli ludzie w swoich domach mieszkaniach, organizują je też firmy. Techland, jeden z dwóch największych polskich producentów gier, zorganizował 300 miejsc noclegowych w swoim starym budynku. Coraz głośniej mówi się jednak o konieczności relokacji uchodźców. Na razie chociażby w obrębie kraju.

– Duże miasta są w obliczu kryzysu humanitarnego. Warszawa, Poznań, Kraków, Wrocław nie są w stanie przyjąć więcej ludzi. Jednocześnie uchodźcy ciągną tam, bo liczą na pracę, na kontakt ze swoimi. Nie chcą jechać do mniejszych miejscowości – mówi pracownik opieki społecznej w jednym z miast wojewódzkich na południu Polski i po chwili, nawet nie ukrywając złości i rozgoryczenia, dodaje: – Wojewodowie mówili nam, że będziemy mieli 140 zł na dobę na uchodźcę. Że z tych pieniędzy opłacimy noclegi i całodzienne wyżywienie. Podpisaliśmy umowy z hostelami, hotelami, sanatoriami. I właśnie okazało się, że z tych 140 zł nici. Dostaniemy 40 zł. Powtórzę. Na noclegi i wyżywienie całodzienne.

Zostaną na tydzień czy na zawsze?

Piotr Bystranin, prezes Fundacji Ocalenie, na antenie TVN24 powiedział: – Musimy się szykować na maraton, a nie sprint. Te osoby będą potrzebowały pomocy miesiącami, a nawet latami. Trzeba się do tego przygotować, budować system, którego w Polsce nie ma.

Tego samego dnia, w tym samym czasie, na antenie Radia Zet wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł tłumaczył: – Nikt nie cieszy się z tego, że wybuchła wojna na Ukrainie, nikt nie cieszy się z tego, że musimy to wszystko ogarnąć, ale trzeba dostrzec również pewne okoliczności wyjątkowe, jeśli chodzi o nasze możliwości. (…) Jesteśmy w naprawdę dobrej kondycji gospodarczej, a rynek pracy jest wyjątkowo chłonny. Warto to komunikować uciekinierom z Ukrainy. Wielu z nich z rozpędu myśli, że Polska powinna być tylko przystankiem i pędzi na Zachód.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną