Projekt ustawy, która ma uregulować sytuację uciekinierów z Ukrainy, przygotowano ekspresowo. I równie szybko wybuchła awantura, bo wyszło na jaw, że rząd pracuje nad przepisami, które mają jednocześnie gwarantować bezkarność urzędnikom naruszającym dyscyplinę finansów publicznych. Próbowano je przepchnąć w ustawie covidowej, nie udało się i wróciły teraz. W dniu, w którym projekt trafił pod obrady, Mateusz Morawiecki pytał retorycznie: „Strażak, żeby ratować życie dziecka, musi wyłamać drzwi lub wybić szybę. Czy ma się zastanawiać nad tym, czy warto to robić?”.
Opozycja uznała tę wrzutkę za skandal, bo pod płaszczykiem wojny chodzi o zagwarantowanie bezkarności m.in. za tzw. wybory kopertowe, na które wydano ponad 70 mln zł, czy zakup respiratorów przez firmę powiązaną z handlarzem bronią za ponad 200 mln. Sprzeciwili jej się też ziobryści (po raz kolejny zresztą w ramach walki z Morawieckim).
Ukraińcy w Polsce. Zakwaterowanie i praca
Co jest w samym projekcie? Ustawa wylicza uprawnienia dla wszystkich obywateli Ukrainy, którzy legalnie przekroczyli granicę po 24 lutego 2022 r., a więc po zaatakowaniu ich państwa przez Rosję. Ich pobyt w Polsce będzie uznawany za legalny przez 18 miesięcy. Osoby, które nie zostały zarejestrowane przez Straż Graniczną, będą miały 60 dni na złożenie wniosku o rejestrację w urzędzie gminy. Ukraińcy, którzy dotarli przed wybuchem wojny, czyli na podstawie wiz, będą mieli je przedłużone do końca 2022 r.
Wojewodowie przez czas nie krótszy niż dwa miesiące mogą zapewnić uchodźcom zakwaterowanie, wyżywienie, transport do miejsca zakwaterowania, poradni lub szpitala, podróż środkami transportu publicznego. Pomocy takiej mogą udzielać organy administracji publicznej oraz samorządy – tym drugim wojewodowie będą mogli wydawać polecenia w formie decyzji administracyjnej z klauzulą natychmiastowego wykonania. Przy przedsięwzięciach związanych z pomocą uchodźcom nie będą obowiązywały przetargi.
Ułatwienia mają też dotyczyć zatrudnienia – wobec uchodźców nie będzie wymagane zezwolenie na pracę, a pracodawca będzie miał tydzień na zawiadomienie urzędu pracy (również przez internet). Uchodźcy będą mogli się rejestrować jako bezrobotni i otrzymywać zasiłek z Funduszu Pracy. Jednocześnie rząd przygotował przepisy, które mają chronić przed zwalnianiem polskich pracowników i zatrudnianiem na ich miejsce, na gorszych warunkach, Ukraińców.
Dobry start, studia i ochrona zdrowia
Uchodźcy mają mieć też zagwarantowane świadczenia rodzinne, wychowawcze oraz „na dobry start” i pomoc w opłacaniu np. żłobka lub dziennego opiekuna – na złożenie wniosku będzie pół roku. Ośrodki pomocy społecznej wypłacą 300 zł jednorazowego zasiłku na osobę – ale dopiero po przekazaniu funduszy z budżetu państwa. Pomocy żywnościowej ma udzielać Europejski Fundusz Pomocy Najbardziej Potrzebującym, niepełnosprawnych wesprze Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. W ustawie znalazł się też zapis, z którego wynika, że obywatelom Ukrainy będą przysługiwały świadczenia opieki zdrowotnej „z wyłączeniem leczenia uzdrowiskowego albo rehabilitacji uzdrowiskowej”. Ich koszty ma pokryć państwo w oparciu o umowę ministra zdrowia z NFZ.
Studenci z Ukrainy będą mogli uczyć się za darmo, zyskają prawo do stypendiów socjalnych i naukowych. Egzaminy, zaliczenia i praktyki zawodowe, które odbyli w kraju, będą w Polsce uznawane. Z kolei gminy, które odpowiadają za szkolnictwo podstawowe i średnie, dostaną dodatkowe subwencje.
Wszyscy uchodźcy wojenni będą mogli uzyskać numer PESEL – wystarczy, że złożą wniosek do gminy. To ważne m.in. ze względu na dostęp do leczenia i dokumentację medyczną.
Wolontariuszom zaczyna brakować sił
We wtorek 8 marca projekt trafił pod obrady Sejmu. Poseł Henryk Kowalczyk w czasie debaty powiedział: „to, że w Polsce nie ma obozów dla uchodźców, to zasługa polskiego rządu”.
Tymczasem od czwartku 24 lutego miejsca do spania udostępniały samorządy (na polecenie wojewodów) oraz zwykli Polacy. W ciągu dwóch tygodni od wybuchu wojny do Polski dotarło ponad 1,2 mln uchodźców. To kobiety z dziećmi, nastolatki, starsi ludzie. Nie ma młodych mężczyzn, bo tych objęła powszechna mobilizacja ogłoszona przez Wołodymyra Zełenskiego.
Po dwóch tygodniach wsparcia organizowanego „od parteru” wolontariusze działający na własną rękę i poprzez NGO’sy przyznają, że zaczyna im brakować sił. I środków.
Wojewoda dolnośląski stwierdził we wtorek rano, że konieczna jest dyslokacja uchodźców, bo Wrocław jest w stanie przyjąć tylko jedną czwartą osób, które tu docierają. Fundacja Wspierania Organizacji Pozarządowych Umbrella prowadząca Wrocławskie Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych SEKTOR 3 w poniedziałek 7 marca na Facebooku pokazała puste półki, które jeszcze poprzedniego dnia były zapełnione. Żywność, środki czystości i higieny trafiły do Ukraińców, którzy wciąż przyjeżdżają do miasta – tylko w niedzielę przez punkt recepcyjny na dworcu głównym przeszło ich 7 tys. W Przemyślu ta liczba sięga 50 tys., a większość wymaga pomocy, bo nie mają tu nikogo, do kogo mogliby pojechać.
We wtorek, w dniu posiedzenia Sejmu, prezydent Przemyśla Wojciech Bakun na konferencji zorganizowanej na tamtejszym dworcu mówił, że 7 marca 8,5 tys. Ukraińców odjechało pociągami kursowymi, a 4,5 tys. – siedmioma pociągami specjalnymi. Do Poznania, Wrocławia, Katowic, Warszawy i Pragi. Władze miasta odprawiły też blisko 30 autobusów. Mimo to i tak ok. 5 tys. osób spędziło noc w Przemyślu.
Bez wody. Bez jedzenia. Z małymi dziećmi
Od kilku dni na Facebooku i Twitterze można znaleźć wpisy wolontariuszy, którzy pomagają na granicy polsko-ukraińskiej. Dramatyczne, bo piszą wprost, że teraz docierają tu ludzie, którzy uciekają przed wojną od kilkunastu dni, nierzadko na piechotę, bo nie mają samochodu ani pieniędzy na opłacenie transportu do granicy. Wielu z nich nie ma nic poza ubraniem, w którym wyszli z domu, i dokumentami (a i to nie zawsze). Informacje, które docierają z drugiej strony, też są niepokojące – w pociągach ze Lwowa ludzie czekają na wjazd do Polski po kilka dni. Bez wody. Bez jedzenia. Z małymi dziećmi.
Daria ze swojego domu uciekać nie zamierzała. Emerytka, dorobiła się dwóch maleńkich mieszkań, jedno wynajmowała. Po kolejnych awanturach telefonicznych do emigracji zmusiła ją w końcu córka, mieszkająca od 20 lat w Kanadzie. Jechała spod Iwano-Frankiwska pięć dni.
– W ostatniej chwili udało mi się znaleźć miejsce w autobusie. Potem dobę staliśmy na granicy, ale jak już wjechaliśmy, była ulga. Autobus pojechał do Warszawy, a ja stamtąd ruszyłam do Wrocławia, bo tu mam kuzynkę. Jest dom, jest jedzenie. I jak patrzyłam na te dziewczyny z dziećmi, starymi matkami, Bogu dziękowałam, że uciekałam sama – mówi Daria, która do Wrocławia dotarła w sobotę nad ranem.
Wsparcie dla uchodźców wojennych ma być finansowane z Funduszu Pomocy, którym będzie zarządzał Bank Gospodarstwa Krajowego.