Społeczeństwo

Uczniowie boją się „Putina, który wciśnie guzik atomowy”

Plakat o tematyce antywojennej wykonany przez uczniów jednej ze szkół podstawowych Plakat o tematyce antywojennej wykonany przez uczniów jednej ze szkół podstawowych Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
Młodsi uczniowie boją się Putina, a starsi w trakcie przerw rozmawiają o tym, kto przeżyje. „Sam jestem tak tym wszystkim przygnieciony, że nie umiem sobie znaleźć miejsca” – mówi Marcin, nauczyciel ze Śląska.

Anastazja w piątek powtarzała, że przecież nikogo nie zabiła, jakby czuła się winna. Pyta, dlaczego wszyscy cały czas mówią o tej wojnie – opowiada Magdalena, polonistka prowadząca zajęcia m.in. z języka polskiego dla obcokrajowców. Anastazja to Rosjanka, dziesięciolatka z Ośrodka dla Dzieci Niewidomych w wielkopolskich Owińskach. Magdalena pracuje z Anastazją i z jej rówieśniczką z Ukrainy. Podkreśla, że między dziewczynkami nie ma wrogości. Ale zastanawia się, jak polskie szkoły na skalę masową poradzą sobie z nauką i wsparciem straumatyzowanych wojną dzieci.

Czarnek tłumaczy to, co już wiadomo

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek w ostatni piątek przekazał dyrektorom i samorządowcom oficjalną „Informację na temat zasad przyjmowania cudzoziemców do polskich szkół”. Nie było to jednak nic, co wykraczałoby poza obowiązujące od lat przepisy, które mówią, że cudzoziemcy mogą uczestniczyć w dodatkowych zajęciach z polskiego (dwie godziny tygodniowo), że można tworzyć dla nich tzw. oddziały przygotowawcze, w których oswajają się i z językiem, i z polską kulturą, i z systemem oświaty (w skali kraju w ostatnich latach korzystało z nich kilkuset uczniów).

Znalazło się też suche zdanie, że uczniowie cudzoziemscy mogą być objęci pomocą psychologiczno-pedagogiczną w związku z doświadczeniem migracyjnym – i ma tę pomoc zorganizować dyrektor. Przy czym z jej dostępnością dla uczniów – i polskich, i cudzoziemskich – już uczęszczających do szkół jest kiepsko od lat („Polityka” pisała na ten temat wielokrotnie, m.in. w nr 9/22).

100 tys. uczniów z Ukrainy. Ilu przybędzie?

Dziś według danych MEiN w polskim systemie edukacyjnym uczy się ponad 100 tys. uczniów z Ukrainy. Ilu przybędzie? Na razie nie sposób ocenić. – W Lublinie jeszcze przed wojną mieliśmy w miejskich szkołach prawie 500 ukraińskich dzieci. Już wtedy na oficjalnych spotkaniach z przedstawicielami rządu zgłaszałem, że należy rozważyć odejście od limitu 25 uczniów w młodszych klasach podstawówki, by dzieci obcokrajowców mogły dołączać do oddziałów z polskimi dziećmi – opowiada Mariusz Banach, wiceprezydent miasta odpowiedzialny za oświatę.

Uchodźców przybywa z godziny na godzinę: – Ostatniej doby bezpieczne schronienie w Lublinie znalazło ponad 250 osób, które spędziły noc w trzech punktach przygotowanych przez miasto, głównie kobiety z dziećmi. Wiele kolejnych osób z Ukrainy jest w prywatnych domach, do których przyjęci zostali przez mieszkańców Lublina.

Czy zostaną w Lublinie? Niektórzy zapowiadają, że traktują miasto raczej jak przystanek, tranzyt. Co do dalszych planów należy się określić w 14 dni od przekroczenia granicy. – Mamy świadomość, że dla niektórych dzieci z Ukrainy potrzebne będą oddziały przygotowawcze. Dzieci z Ukrainy uczące się w klasach otwartych z polskimi dziećmi też będą potrzebowały wsparcia asystentów językowych oraz specjalistów pomocy psychologiczno-pedagogicznej, a na ich zatrudnienie potrzebne są dodatkowe środki. Wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski zapowiedział, że szkoły będą mogły liczyć na dodatkowe pieniądze z rezerwy subwencji oświatowej, ale szczegóły tego rozwiązania na razie nie są znane.

Czy „Putin przyciśnie guzik atomowy”?

Z części szkół już teraz spływają doniesienia o najdosłowniej rozumianych fizycznych ograniczeniach. W wielu klasach w szkołach średnich, zwłaszcza w większych miastach, uczy się po 32–34 nastolatków. Dla kolejnych w środku roku szkolnego po prostu nie byłoby gdzie dostawić krzeseł. Gdzie indziej od razu podjęto decyzje o pomocy. Dyrekcja Ośrodka w Owińskach m.in. przez media społecznościowe i kanałami prywatnymi informuje, że w razie potrzeby przyjmie pod opiekę dzieci niewidome i słabowidzące z terenu Ukrainy (Magdalena, cytowana nauczycielka, już wcześniej opracowała autorski program adaptacyjny dla obcokrajowców). W innych placówkach ruszyły spontaniczne zapisy na kursy ukraińskiego, uchodźcom udostępniane są internaty czy szkolne pokoje gościnne. W bardzo wielu uruchomiono zbiórki pieniędzy.

Ale po stronie nauczycieli i polskich uczniów wciąż pojawiają się też symptomy pogłębiających się kryzysów psychicznych i traum. Na nieprzepracowane lęki związane z pandemią nakłada się lęk przed kolejną katastrofą, czasem podsycany przez bliskich w sposób mniej lub bardziej świadomy. Oprócz dzieci z Ukrainy w polskich szkołach uczy się także (znacznie mniej liczebna, kilkutysięczna) grupa Rosjan, których sytuacja emocjonalna – podobnie jak cytowanej Ani – staje się właśnie dramatycznie trudna. Młodsi uczniowie boją się „Putina, który przyciśnie guzik atomowy”, starsi w trakcie przerw rozmawiają o wojnie, o umieraniu, o tym, kto przeżyje.

Sam jestem tak tym wszystkim przygnieciony, że nie umiem sobie znaleźć miejsca. Wirus może się tylko na konflikcie „rozwinąć”, więc pandemia nadal w głowie. A teraz ciągle w telefonie widzimy, że giną dzieci, dorośli. I my mamy realizować podstawę programową? Wstawiać piątki, trójki, jedynki i planować wycieczki? Nie potrafię – mówi Marcin, nauczyciel ze Śląska.

Lex Czarnek zaszkodzi też dzieciom uchodźcom

Dostaliśmy zgodę na tzw. działania będące wsparciem psychologicznym, np. arteterapię czy zajęcia teatralne. Mamy też umawiać na godziny wychowawcze specjalistów z poradni, np. na warsztaty walki ze stresem, no i zostaliśmy zachęceni do współpracy z organizacjami pozarządowymi – relacjonuje Dorota, anglistka z warmińsko-mazurskiego. I dodaje: – Na razie.

Bo ten ogólnokrajowy, dość chaotyczny obraz wkrótce może się jeszcze bardziej skomplikować, jeśli prezydent Andrzej Duda podpisze tzw. lex Czarnek, czyli przepisy, które m.in. uzależniają od zgody kuratora oświaty możliwość prowadzenia zajęć dla uczniów przez organizacje pozarządowe. – Bez ich pomocy w obecnych okolicznościach nie będziemy w stanie pomóc ani ukraińskim, ani polskim dzieciom, ani sobie – ocenia Dorota. Przyszłość nowych regulacji musi rozstrzygnąć się w tym tygodniu. Czas na decyzję o podpisie, wecie lub skierowaniu do Trybunału Konstytucyjnego prezydent ma do 3 marca.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną