Społeczeństwo

Co Czarnek naopowiadał prezydentowi?

Minister edukacji Przemysław Czarnek Minister edukacji Przemysław Czarnek Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
Bez podpisu prezydenta szkoły nie będą w pełni pisowskie, lecz wciąż trochę wolne. Całkiem wolne już teraz nie są, ale Czarnkowi chodzi o pełne zawłaszczenie oświaty.

Niewiele trzeba, aby kuratorzy oświaty zdobyli władzę, o jakiej nie śniło się ich poprzednikom. Niektórzy już się zachowują, jakby autorytarnie rządzili szkołami. Zakazują uczniom chodzenia do teatru na inscenizację Mickiewiczowskich „Dziadów”, ponieważ uważają, że jest nieprawomyślna. Wpisują legalnie działające organizacje społeczne na czarną listę, zabraniając im dostępu do szkół. Jedną ręką już trzymają dyrektorów mocno za twarz. Żeby trzymali obiema, potrzebny jest podpis Andrzeja Dudy pod ustawą lex Czarnek. Niewiele zatem brakuje.

Czarnek przekona prezydenta?

Prezydent spotkał się dziś z ministrem edukacji, aby wysłuchać jego argumentów. Dlaczego kurator powinien otrzymać pełnię władzy nad szkołami? Dlaczego powinien decydować za rodziców, jaka organizacja może wejść na lekcję i porozmawiać z ich dziećmi? Dlaczego dyrektor powinien powiadamiać kuratora na dwa miesiące wcześniej, kogo chce gościć szkoła? A jeśli tego nie dopilnuje i się potem nie pokaja, obiecując, iż nigdy więcej nie spróbuje sam decydować o funkcjonowaniu placówki, to kurator będzie mógł go odwołać wręcz natychmiast. Jak Czarnek przekona prezydenta, że kurator powinien rządzić, a dyrektor jedynie wykonywać jego polecenia? Chciałbym to wiedzieć.

Poznałem osobiście kilku kuratorów oświaty. Jednego gościłem w swojej szkole, drugi przypinał mi medal i gratulował sukcesów, trzeciego wiozłem samochodem z drugiego końca kraju z jakiejś konferencji pedagogicznej, z czwartym piłem kawę na rocznicowej uroczystości. Wszyscy narzekali, że ich władza nad szkołami jest pozorna. Marudzili, że dyrektorzy ich nie słuchają. Kurator czuje, jakby mówił do ściany. Zero posłuchu w szkołach, kompletny brak podległości, żadnego strachu przed zwierzchnością, ani grama obawy, że mogą być surowe konsekwencje. Nic! A potem minister wzywa do stolicy i wypytuje, czy szkoły działają tak, jak chce partia. Jak mają działać, gdy kurator nie ma realnej władzy nad dyrektorami?

Tak zapewne minister edukacji i nauki tłumaczył Andrzejowi Dudzie, dlaczego potrzebuje jego podpisu pod ustawą. Bez podpisu prezydenta szkoły nie będą w pełni pisowskie, lecz wciąż trochę wolne. Całkiem wolne już teraz nie są, ale Czarnkowi chodzi o pełne zawłaszczenie oświaty. Żadna partia nie zdecydowała się na taki zabór, żaden minister aż tak daleko nie sięgał, można więc pogratulować Czarnkowi ambicji. Chce całej władzy nad edukacją. Gdy prezydent podpisze ustawę, kuratorzy nie będą mogli się tłumaczyć, iż nie realizują wytycznych PiS, bo nie mają rządu dusz. Lex Czarnek da im wszystko.

Władza absolutna dla kuratorów

Nie dziwię się ani Czarnkowi, ani jego kuratorom. Też lubię rządzić. Denerwuję się, że w swojej pracy zawodowej muszę uwzględniać zdanie tak wielu osób. Gdy planuję wycieczkę, pytam uczniów, dokąd chcieliby jechać. A przecież sam wiem najlepiej, co jest dla nich dobre. Gdy spotykam się z rodzicami uczniów – czy to na zebraniu klasowym, czy podczas indywidualnych konsultacji – to złoszczę się, że nie mogę im po prostu zakomunikować swojej woli, tylko muszę wysłuchiwać ich racji i je potem uwzględniać w pracy z dziećmi. A czy ja jestem głupi, aby inni mi mówili, jak mam uczyć i wychowywać? No więc bardzo zazdroszczę kuratorom, że minister chce im dać taki prezent: władzę absolutną.

Raz zdobytej władzy kuratorzy prędko nie oddadzą. Nawet gdy upadnie PiS, niełatwo będzie przywrócić poprzedni stan prawa. Usłyszymy, że dyrektorzy odzwyczaili się od rządzenia. Że dyrektor to funkcja wyłącznie honorowa, a w praktyce szkołami kierują urzędnicy kuratorium. Światło dzienne ujrzą informacje, iż dyrektorzy w każdej sprawie zwracali się do tych urzędników z prośbą o podjęcie decyzji. Że nie byli zdolni zadecydować nawet w sprawach najdrobniejszych. Zawracali głowę o byle pierdółkę. Wystarczy kilka miesięcy funkcjonowania lex Czarnek, aby zamienić dyrektorów szkół w pierdołowate ofermy, którym strach będzie powierzyć nadzór nad publiczną toaletą, a co dopiero nad gromadką uczniów.

Dyrektorzy? To przecież głupi ludzie są

Nie trzeba wiele czasu, aby społeczeństwo uwierzyło, że dyrektorzy nie powinni rządzić swoimi szkołami, lecz wyłącznie słuchać i wykonywać polecenia zwierzchności. Kadra zarządzająca szkołami błyskawicznie przejdzie proces przemiany w ofermy, które – tak będziemy postrzegali dyrektorów – gdyby ich władza nie pilnowała, zatopiliby każdą szkołę, bo to przecież głupi ludzie są. Nie nadają się do prawdziwego rządzenia. Gdyby byli prawdziwymi liderami, nie pracowaliby w szkole. Tak będziemy wszyscy myśleli o dyrektorach, gdy tylko Andrzej Duda podpisze ustawę. No chyba że nie podpisze.

Podobno na decyzję prezydenta może mieć wpływ jego małżonka. Pierwsza dama dobrze rozumie, co się święci, bo przecież wiele lat pracowała jako nauczycielka. Pojmuje więc, jakie plany wobec dyrektorów ma Czarnek. Nie wiadomo jednak, co Agata Kornhauser-Duda sądzi o dyrektorach. Może podczas wieloletniej pracy zalazł jej któryś za skórę, więc teraz miałaby okazję zemścić się nie tylko na nim, ale na wszystkich. A byłaby to zemsta potworna, gdyż bycie dyrektorem szkoły pod ustawą lex Czarnek to przekleństwo. Nawet bym zrozumiał, gdyby pierwsza dama nie chciała pomóc. Mnie też kilku dyrektorów nieźle dało w kość, więc gdybym miał okazję do zemsty, nie wiem, czy okazałbym wielkoduszność. Nawet będąc na bardzo wysokim stanowisku, człowiek potrafi być okropnie mały.

A zatem Czarnek dał z siebie wszystko, aby przekonać Andrzeja Dudę, iż należy przerobić dyrektorów na zwykłych parobków. Niech swoją działalność ograniczą do słuchania ministra i kuratora, a będzie dobrze. Niech prezydent nie słucha złych ludzi – tłumaczył zapewne minister – którzy wieszczą, iż w szkołach zabraknie dyrektorów. To nie jest prawda. Kuratorzy mają swoich ludzi, którymi obsadzą wszystkie wolne stanowiska. Czarnek dał prezydentowi słowo, że nie będzie chaosu związanego z brakiem dyrektorów. Nawet gdyby nikt się nie zgłaszał do tej pracy, kurator wyciągnie kandydata z kapelusza. Niech prezydenta głowa o to nie boli. Wakatów nie będzie.

PiS ma jeszcze zapas wiernych ludzi

Potwierdzam słowa ministra. W tej jednej sprawie Czarnek się nie myli. Gdy w Łodzi nie było chętnych do wzięcia udziału w konkursie na dyrektora szkoły, kurator za każdym razem brał kapelusz, wkładał rękę do środka i wyciągał nazwisko. PiS jest przygotowany nawet na sytuację, że wszyscy obecni dyrektorzy odejdą po wejściu w życie ustawy wzmacniającej rolę kuratorów. Chętnych do służenia władzy nie brakuje. Mamy jeszcze spory zapas wiernych ludzi. Niech więc prezydenta głowa o to nie boli. Jak przyjdzie pora, proszę tu podpisać. Żona zrozumie.

Na razie wiadomo tylko tyle, że Andrzej Duda ma wątpliwości. Więcej byśmy się dowiedzieli się po jego minie, ale zasłaniała ją maska. W masce byli zresztą wszyscy uczestnicy spotkania: wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski, przewodnicząca sejmowej komisji edukacji Mirosława Stachowiak-Różecka (PiS), posłanka Teresa Wargocka (PiS). Prezydentowi towarzyszyła Agata Kornhauser-Duda oraz szef gabinetu Paweł Szrot. Mogli zgrzytać na siebie zębami, a i tak nie było niczego widać. Trzeba czekać.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną