Nauki społeczne zjawisko zagubienia w etycznym chaosie nazwały anomią. Teraz w Polsce – jak się wydaje – znaleźliśmy się właśnie w takim momencie. Władza polityczna koncertowo, bez zahamowań kłamie. Uczyniła z kłamstwa metodę rządzenia. Rozparcelowuje dobro wspólne: geszefty, afery, bezwstydny nepotyzm, korupcja polityczna. Perwersyjnie przemilcza i racjonalizuje swoje łajdactwa i niegodziwości. Dorwana na nich – przeczekuje, przemilcza. Tym, którzy są z nią, podsuwa racjonalizacje ich własnych kłamstw i draństw: działamy w imię wyższych wartości, przeprowadzamy (moralną) rewolucję. Wmawia: grozi nam imperialny Wschód i budujący IV Rzeszę Zachód, islamscy zboczeńcy i Donald Tusk. Uwzniośla najniższe motywy kłębiące się w ludzkich duszach: chciwość, zawiść, nienawiść. Perswaduje: nie miej żadnych dylematów i zwątpień.
Etyka i ryzyko
„Życie jest brutalne” – powiada jeden z czołowych mózgów tej operacji Ryszard Terlecki, „wyjaśniając” obecność Łukasza Mejzy w polityce, i pewnie to jedno z niewielu szczerych zdań, jakie wygłosił w swej politycznej karierze.
Przez z górą sześć lat osobliwego moralnego wzbudzenia „zjednoczona prawica” uczyniła z wielu zawodów profesje szczególnego etycznego ryzyka. Wystawiła na próbę prawość, dobre mniemanie o sobie setek tysięcy ludzi, którzy życiowe wybory opierali na zamiarze czynienia dobra, na powołaniu.
Na pierwszy ogień poszli prawnicy, zwłaszcza sędziowie. Władza najpierw ich ubłociła, ogłaszając na billboardach, że kradną po sklepach, że wsadzają do mamra babcie za zabór głupiego batonika. Potem za pomocą ustaw przejęła instytucje, które przez pierwsze demokratyczne dziesięciolecia mozolnie budowały autorytet i polityczną niezależność: Trybunał Konstytucyjny, Krajową Radę Sądownictwa, prokuraturę, Sąd Najwyższy.