KATARZYNA KACZOROWSKA: Według najnowszych danych z lat 2019–20 w Polsce częściej niż w innych europejskich krajach występują zespół Downa, wady kończyn, cewy nerwowej, rozszczep wargi lub podniebienia. Jak rozumieć takie informacje?
MARIA SĄSIADEK: To dane gromadzone w systemie Eurocat, programie prowadzonym w krajach europejskich i zbierającym informacje dotyczące wad wrodzonych, ich charakteru i częstotliwości. To, co jest ważne i co trzeba zaznaczyć na samym początku: obejmuje on noworodki. Wady zgłaszają do systemu neonatolodzy, pediatrzy oraz genetycy. Jeśli więc z danych Eurocatu wynika, że w Polsce częściej niż w innych europejskich krajach rodzą się dzieci z zespołem Downa, wadami cewy nerwowej czy kończyn, to nie oznacza wprost, że więcej takich wad występuje w Polsce u płodów. Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak jest, jest złożona ze względu na zróżnicowaną etiologię wymienionych wad.
Niewątpliwie w Polsce rodzi się więcej dzieci z wadami wrodzonymi, ponieważ ograniczona jest dostępność genetycznej opieki prenatalnej – poradnictwa genetycznego, badań przesiewowych, diagnostyki prenatalnej, a także terminacji ciąży. I przypomnę: mówimy o okresie sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r., który zabrania aborcji ze względu na ciężkie wady płodu, a dopuszcza ją tylko w sytuacji zagrożenia życia matki.
Prosta decyzja może wiele zmienić
W 2006 r. Ministerstwo Zdrowia, którym kierował prof. Zbigniew Religa, we współpracy z Funduszem Ludnościowym Narodów Zjednoczonych przygotowało pierwszy raport dotyczący zdrowia prokreacyjnego Polek.